Pierwszy etap badań objął wsie żywieckie: Radziechowy, Korbielów, Koniaków. Teren o tyle ciekawy, że leżący na pograniczu dwóch kultur. Beskid Śląski zamieszkują Ślązacy, zaś Beskid Żywiecki- polscy górale "Od Żywca". Granica przebiega kilka kilometrów na wschód od Koniakowa- osobiście doświadczyłam odrębności i świadomości etnicznej Ślązaków.
Właściciel karczmy, w której przeprowadzałam badania podwiózł mnie do Żywca, gdzie mieszkaliśmy, tłumacząc, że "u nas ci się nic nie stanie- tu są Ślązacy, ale tam, u Polaków to możesz stracić życie". Podobno, gdy mieszkaniec Koniakowa bierze sobie za żonę dziewczynę z Milówki (20 km dalej) to mówi się, że ożenił się z Polką, jeżdżąc na targ do tej samej Milówki jeździ się "za granicę". Koniaków zamieszkuje też wielu imigrantów z różnych obszarów Polski, przeważają jednak imigranci ze Śląska. Bardzo szybko ulegają asymilacji i choć zawsze "trochę obcy" są jednak "bardziej swoi" niż przyjezdni z innych części Polski (nawet ze wspomnianej już Milówki- która jest, jak się wydaje, przysłowiową solą w oku górali Śląskich). W Koniakowie miejscowości chyba najciekawszej z wyżej wymienionych- przeprowadziłam większość wywiadów, w pozostałych miejscowościach tylko po dwa wywiady. W sumie przeprowadziłam siedem wywiadów i cztery ankiety wśród dzieci. Niestety ograniczenia czasowe nie pozwoliły na więcej.
Kolejne dwa tygodnie spędziłam we wsiach Beskidu Makowskiego, leżących w gminie Tokarnia. Beskid Makowski jest obszarem "zapomnianym przez Boga i ludzi". Leży pomiędzy Beskidem Wyspowym, charakteryzującym się "kosmicznym" ukształtowaniem terenu, a grupą Babiej Góry, najwyższymi, poza Tatrami, polskim masywem. Turyści, więc, skrzętnie Beskid Makowski omijają. Gmina Tokarnia, obejmująca prawie w całości ten teren górski, usiłuje rozwinąć turystykę w swoim regionie organizując dożynki gminne, Niedzielę Palmową z największymi palmami (poza wsią Łyse na Kurpiowszczyźnie i Lipnicą Murowaną w Beskidzie Sądeckim), cykliczne imprezy z udziałem zespołu ludowego "Kliszczacy". Jednocześnie najpiękniejszy szczyt Beskidu Makowskiego oszpeca przekaźnikiem RTV. Możliwości zakwaterowania, poza gospodarstwami pseudo-agroturystycznymi, właściwie nie ma, dojazd ogranicza się do kilku mikrobusów dziennie, rozwoju turystyki, przemysłu i handlu nie widać, a rolnictwo upada. Miałam nadzieję, ze katastrofalne gospodarczo zapomnienie sprzyja rozwojowi, a przynajmniej nie-zanikaniu tradycji i obrzędów. W Beskidzie Makowskim przeprowadziłam dziesięć wywiadów (pięć we wsi Zawadka, jeden w Więciórce i po dwa w Tokarni i Krzczonowie) oraz siedem ankiet wśród dzieci w wieku 10-13 lat, w szkole podstawowej w Krzczonowie.
Zdaję sobie sprawę z problemów przeprowadzania badań na ten temat w maju i sierpniu. Jednak pozwolę sobie zauważyć, że wymienione grupy etniczne są dość zamknięte i według wszelkich prawideł przeprowadzenie takich badań w grudniu, kiedy "święta za pasem", mogłoby się okazać mocno utrudnione. Przeprowadzanie badań w sercu sezonu rolniczego, kiedy nikt nie myśli o choince mają tą przewagę, że respondenci mogą bez obaw powiedzieć o swoich zwyczajach i dodać "powinna Pani to zobaczyć". Gdyby badania przeprowadzać w grudniu, respondenci mogliby się powstrzymać przed odkryciem niektórych zwyczajów, z obawy przed nieoczekiwanym wigilijnym gościem. Badania na temat obrzędowości Świąt Bożego Narodzenia przysparzają nieco kłopotu właśnie ze względu na niemożność, bądź w najlepszym razie niedogodność bezpośredniego uczestnictwa i obserwacji.
Wielkim problemem w przeprowadzaniu wywiadów okazała się dla mnie gwara. O ile górale spod Żywca posługują się językiem polskim, używając tylko nieco innego akcentu, to Kliszczacy- mieszkańcy Beskidu Makowskiego- używają gwary niezrozumiałej dla człowieka operującego językiem urzędowym. Wiadomość, że chleb piecze się na "liściach lijonu" zaowocowała godzinnym spacerem z respondentką w poszukiwaniu owegoż "lijonu", po czym okazało się, że to klon. Na innym respondencie, po uzyskaniu informacji, ze najlepsze styliska do siekiery są "z kocirbki" nie wymogłam pokazania nieznanej rzeczy tylko dlatego, że stylisko do siekiery nie było mi do niczego potrzebne. Konieczność tłumaczenia sobie uzyskanych informacji na język polski sprawiła, że wywiady trwały nadspodziewanie długo. Próba zapisania ich na kasecie magnetofonowej nie zdała egzaminu. Większość badanych na widok maleńkiego dyktafonu zamykała się w sobie i kończyła rozmowę, w nielicznych wypadkach wprost mówiono: "powiem pani, ale jak pani to wyłączy". Nagrywanie z ukrycia sprawiło, że na kasecie mam wyśmienicie nagrane ryczenie krów i pianie koguta z sąsiedniej obory, natomiast głos respondentki niknie w szumie.
Poniższe sprawozdanie nie jest kompletnym wizerunkiem zwyczajów Świąt Bożego Narodzenia. W wiele miejsc po zakończeniu badań będę musiała powrócić, aby powiększyć grupę reprezentatywną. Dziesięć wywiadów na tak duże grupy górskie jak Beskid Śląski z Żywieckim oraz Beskid Makowski to jak kropla w morzu potrzeb. Ogólne pojęcie na ten temat zostało jednak zarysowane i chciałabym je poniżej przedstawić.
Święta Bożego Narodzenia nie są najważniejszymi i plasują się, w liturgii katolickiej dopiero na trzecim miejscu, zaraz po Wielkiej Nocy i Zielonych Świątkach. Niektóre grupy heterodoksyjne nie obchodzą tych Świąt w ogóle. Podobnie czynili chrześcijanie pierwszych wieków, jednakże wiadomo każdemu etnologowi, że tradycja nie zwraca zbytniej uwagi na fakty i rządzi się swoimi prawami. Tak też jest i w tym przypadku: Boże Narodzenie w świadomości ludowej zajmuje bezsprzecznie czołowe miejsce. Wszyscy respondenci spędzali święta z rodziną. Samotni w tym czasie przeprowadzali się do mamy- staruszki, albo przypominali sobie o istnieniu siostry i jej rodziny. Ani jeden respondent nie spędzał świąt samotnie. Święta Bożego Narodzenia to czas szczególny. Nierzadko sprząta się, gotuje, czyści, piecze cały tydzień, żeby na ten jeden dzień- jedyny w roku, a właściwie na ten jeden wieczór, mieszkanie było wyjątkowe. Jednak tylko jeden respondent (m. lat 63, wykszt. Średnie, górnik, Koniaków; Beskid Śląski, przyjezdny z Kędzierzyna Koźla) stawiał w kącie snopek słomy ubrany łańcuchami z bibuły. Ogromna większość jako ozdobę mieszkania, za wyjątkiem choinki, traktuje gałązki jedliny ubrane w bibułkowe łańcuchy lub bez nich ("To zależy czy są dzieci w domu"- powiedziała respondentka z Krzczonowa). W niektórych wsiach Beskidu Makowskiego popularne jest ozdabianie okien łańcuchami z bibuły. Z obserwacji własnych, gdyż żaden respondent tego nie uwzględnił, wynika również, że popularne jest również nalepianie na szyby wizerunków świętych.
Choinka, Chociaż wiadomo, że w początkowych wiekach tradycji bożonarodzeniowej wisiała u sufitu, teraz stoi w każdym domu, zazwyczaj w kącie. czasem ma uprzywilejowane miejsce ("nie w kącie!- oburzył się ankietowany dziesięcioletni Tadek- choinka stoi w dobrym miejscu! Przy telewizorze!"). Szopka pod choinką należy do rzadkości, częściej jest spotykana w domach Beskidu Śląskiego, najprawdopodobniej wynika to z bliskości Koniakowa- ośrodka sztuki ludowej. W Beskidzie Makowskim obecność szopki zależy tylko i wyłącznie od zażyłości stosunków z miejscowym rzeźbiarzem (Józef Wrona, Więciórka). Wydaje się, że nie należy do tradycji kliszczackich stawianie szopki pod choinką, ani gdziekolwiek indziej, raczej traktuje się ją jako klasyczną ozdobę- tak jak bombki na choinkę.
Wigilia (u Kliszczaków zwana Wilią) jest dniem szczególnym prawie dla każdego respondenta. Zazwyczaj przyrządza ją gospodyni, czasem pomaga jej mama, lub córki. Mężczyźni do kuchni nie mają specjalnego przekonania, ale nie jest to chyba zjawiskiem typowym dla wsi beskidzkich... W niektórych domach, gdzie rodzice jednego z gospodarzy pochodzą ze Wschodu, zostały do wigilijnego jadłospisu włączone niektóre potrawy. Szczególnym zjawiskiem jest, ze respondenci zazwyczaj wspominają o kutii (słodka potrawa z maku, pszenicy i miodu) jako potrawie obcej. Równie ciekawym jest fakt, że kutia pojawia się na stole wyłącznie w tych domach, w których jest podawany barszcz z uszkami (uszka to są małe pierogi w kształcie trójkąta, zalepiane na górze, nadziewane grzybami- najczęściej prawdziwkami lub kozakami czerwonymi. ). Z własnego doświadczenia wiem, że barszcz powinien być robiony na borowikach ceglastoporych, które masowo występują w lasach Beskidu Makowskiego. Powszechnych poćców nikt na wsiach nie zbiera, a wieśniacy boją się ich jak ognia . Jedynie dwoje respondentów (oboje z wykształceniem wyższym) barszcz robią właśnie na poćcach. W domach rdzennie kliszczackich podawany jest "żur"- przy czym nie jest to żurek, tylko gwarowa nazwa zupy grzybowej. We wsiach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego podawana jest bądź zupa grzybowa, bądź rybna. Wydaje się, ze wybór zupy na wigilię zależy tu od wyznania: odpowiedzi pięciu respondentów z Koniakowa i czterech z Korbielowa i Radziechowych pozwoliło mi wysnuć wniosek, że zupa grzybowa podawana jest w domach katolickich, zaś rybna w ewangelickich. Wniosek ten wymaga jednak potwierdzenia przy uzupełnianiu badań, gdyż ze względu na zbyt małą grupę reprezentatywną może okazać się błędny. Do zupy podawany jest zwykły chleb, w miarę możliwości pieczony w domu.
Obecność płodów rolnych na stole jest bardzo zróżnicowana. Zgodność występuje jedynie w kładzeniu sianka pod obrus. Zwyczaj podkładania sianka ma związek z pogańskim zwyczajem agrarnym, mającym zapewnić urodzaj w roku następnym, jednakże respondenci zgodnie twierdzą, że kultywują ten zwyczaj na pamiątkę dzieciństwa pana Jezusa, spędzonego, jak wiadomo, w żłobku. Część respondentów (z obu rejonów) przyznaje się do kładzenia ziarna (najczęściej owsa). W Beskidzie Śląskim ziarno kładzie się razem z monetami na obrus. Ma to zapewnić urodzaj i pomyślność w roku następnym. Kliszczacy z Beskidu Makowskiego ziarno kładź pod obrus, razem z siankiem i kawałkami chleba (w niektórych domach kładzie się opłatek). Jednak żaden respondent nie potrafił odpowiedzieć dlaczego.
Przy stole wigilijnym, zawsze nakrytym białym obrusem, zostawia się miejsce dla niespodziewanego gościa. W wielu domach na stołach płoną świece, jednakże nie mają one wyrazu mityczno-wróżbiarskiego, służą tylko i wyłącznie utrzymaniu nastroju (jedna z respondentek zagorzała katoliczka- powiedziała, że "w szopie, gdzie wychowywał się Pan Jezus też było ciemno i my tak, te świece, na pamiątkę"). Tradycyjnie Wigilia zaczyna się wraz z pierwszą gwiazdką. czasem zaczyna się nieco wcześniej, jednakże w żadnym z przebadanych domów nie spotkałam się z innym znaczeniem pierwszej gwiazdki (w okolicach Przemyśla na przykład pierwsza gwiazdka oznacza pojawienie się Aniołka przynoszącego prezenty). O tradycyjnej liczbie potraw- dwanaście- wspominają jedynie ludzie ze średnim i wyższym wykształceniem, zazwyczaj w średnim wieku. Ludzie z wykształceniem podstawowym (od 40-80 lat) oscylują w okolicach pięciu- sześciu potraw, nierzadko się zdarza, ze nie potrafią podać liczby. Natomiast respondenci pamiętający o tradycji twierdzą niezmiennie: "powinno być dwanaście, ale kto by to zjadł, zawsze robimy mniej". Zadziwiającym jest fakt, że pamiętając o tradycyjnej ilości potraw, jednocześnie zapominają, że trzeba spróbować wszystkich potraw, aby zapewnić, że żadnej nie zabraknie w nadchodzącym roku . O tym z kolei nie zapominają ludzie z wykształceniem podstawowym. Oni również kultywują tradycję dzielenia się ze zwierzętami. Mieszkańcy Beskidu Śląskiego dzielą się ze swymi zwierzętami (ale tylko z gospodarskimi) opłatkiem. Dla odróżnienia od opłatków dla ludzi opłatki zwierzęce mają różne kolory- najczęściej zielony i czerwony. Opłatki te [wg informacji od proboszcza Radziechowy- Beskid Śląski] również rozprowadzane są przez kościół.
Kwintesencją Świąt Bożego Narodzenia jest wieczerza wigilijna. Oprócz zupy, o której już mówiłam, tradycyjnie podaje się potrawy z kapustą i grzybami. Przy czym następuje wyraźne zróżnicowanie między wsiami Beskidu Śląskiego i Żywieckiego, a wsiami Beskidu Makowskiego. U górali od Żywca nie spotkałam domu, w którym nie podawano by pierogów z kapustą i grzybami, u Kliszczaków pierogi występują sporadycznie, a kapusty właściwie w ogóle się nie je. Grzyby jedzą chętnie, ale zazwyczaj spożywają je już w zupie, więc dodatkowego dania z grzybami nie podają. Kolejną potrawą wigilijną jest ryba smażona- zazwyczaj jest to karp, ale obie grupy etnograficzne chętnie korzystają z pstrąga. Spotkałam również domy, w których podaje się filety rybne.
Na zakończenie kolacji często podaje się słodkie pieczywo, lub inne wyroby słodkie. W domach, gdzie choć jedna osoba pochodzi ze wschodu podaje się kutię. Jednak rdzenni mieszkańcy Śląskiego i Makowskiego nie znają tej potrawy. Potrawy z makiem ograniczają się do makowca. W wielu domach kliszczackich jest to jedyne, oprócz babki drożdżowej, ciasto po kolacji. Domy górali Śląskich i żywieckich serwują bogatszy wybór ciast: od makowca przez orzechowiec, babkę aż po różnego rodzaju torty. Po kolacji nadchodzi czas spokoju. Cała rodzina siada przy choince i kolęduje (dzieci bardzo tego nie lubią). Najczęściej śpiewanymi kolędami są : "Cicha noc", "Bóg się rodzi"(Beskid Śląski) oraz "Wśród nocnej ciszy", "W żłobie leży" (Beskid Makowski). Obdarowanie prezentami zależy od tego czy są małe dzieci, czy nie. Jeżeli tak prezenty kładzione są pod choinką po kolędowaniu, jeżeli nie- przed. W Beskidzie Śląskim prezenty przynosi Aniołek (rzadko Mikołaj), natomiast u Kliszczaków z worem prezentów chodzi Dzieciątko (bardzo rzadko Mikołaj).
W miarę ekspansji "kultury miasta", wzrostu dostępności środków masowego przekazu, Internetu, dostępu do wiedzy, tradycja traci na znaczeniu, jeżeli nie upada. Dla etnologa marną pociechą jest fakt "edukacji społecznej", "uświadamiania wsi" czy "rozprzestrzeniania cywilizacji". Nie da się jednak nie zauważyć, że tradycja upada w tempie zastraszającym, a wierzenia giną w konfrontacji z rzeczywistością mediów. Najgorszym, dla mnie- przyszłego etnologa- jest fakt, że starsza mieszkanka wsi Zawadka (77 lat) nie mieszkająca z dziećmi, nie posiadająca telewizora, ani komputera, ani innych udogodnień XXI wieku, żyjąca tak jak przed laty, na pytanie o wróżby i przesądy odpowiada: "Eeee tam Pani. Ludzie tylko taką propagandę sieją. Mówią, że w Wilię krowy ludzkim głosem gadają, ja tam pani nie słyszała i nie wierzę. To tylko taka propaganda". Gdy delikatnie zapytałam jakąż to konkretnie "propagandę sieją", mając nadzieję usłyszeć o zapomnianych przesądach, usłyszałam: "co ja będę gadać, kiej to nieprawda. Taka propaganda...".
Jedynym kultywowanym zwyczajem świątecznym (z wyjątkiem samej kolacji wigilijnej) jest chodzenie po kolędzie. Przerażająca jest jednak motywacja młodych. Nikt nie myśli o tradycji. Nie zastanawiają się, czemu chodzą z gwiazdą (B. Śląski, B. Makowski), szopką (B Śląski) czy przebrani za Aniołka, Turonia i Śmierć (B. Makowski). Jedyną myślą jest ile dostaną za odśpiewanie kolęd. Skończyły się czasy poczęstunków. Kolędnicy chcą teraz tylko pieniędzy, a starsi wódki. U górali Śląskich chodzi się po domach w drugi dzień Świąt (św. Szczepana)- w dzień chodzą dzieci, wieczorem w kurs ruszają dorośli. "Rzadko kiedy kończymy przed północą. Od domu do domu coraz bardziej ochoczo śpiewamy i coraz bardziej niezrozumiale" [mężczyzna, lat ok.40, właściciel karczmy w Koniakowie]. U Kliszczaków kolędowanie zostało zdominowane przez dzieci, które chodzą w pierwszy dzień świąt. O dniu św. Szczepana raczej się tu nie pamięta.
Po pierwszym etapie badań mogę powiedzieć, że Święta Bożego Narodzenia o obydwu grup górali obchodzone są bardzo podobnie. Różnice są niewielkie i dotyczą właściwie jedynie rodzaju zupy podawanej na wilię, obecności lub braku pierogów i ilości ciast. Ze zwyczajów i obrzędów warto wspomnieć, że Kliszczacy bardziej czczą pierwszy dzień świąt, podczas gdy górale śląscy pierwszy dzień świąt traktują bardzo domowo, a odwiedzać rodzinę ruszają dopiero w dzień Św. Szczepana. Badania na tym etapie pozwalają na zorientowanie się w ogólnej zwyczajowości i obrzędowości Świąt Bożego Narodzenia. Wydaje mi się, ze do pełniejszego zbadania tematu potrzeba przeprowadzić wywiady, z co najmniej z 20 osobami, z każdej grupy etnograficznej, wybierając same starsze osoby (powyżej 50 lat). Kontrolnie można przeprowadzić ankietę w szkole, jednak ankieta przeprowadzona przeze mnie nie spełniła swojego zadania. Powinna być bardziej nakierowana na zwyczaje i obrzędy. Najlepiej byłoby wypunktować konkretne zwyczaje i dać dzieciom do uzupełnienia czy takie a takie zwyczaje występują w rodzinie, czy tak a tak mama, babcia, czy tata się zachowują. Dlatego uważam, że po przeprowadzeniu wstępnych badań w Gorcach, Pieninach, Beskidzie Niskim i Bieszczadach, koniecznym będzie powrót do Górali od Żywca i Kliszczaków, aby niektóre dane uzupełnić i ewentualnie poprawić.
Zawadka –listopad 2004
BIBLIOGRAFIA:
1. M. Borejszo "Boże Narodzenie w polskiej kulturze" Poznań 1996
2. Bujak Jan "Wigilia Góralska. Jeszcze żywe zwyczaje" Przerój nr 1550/1551 1974
3. Ks. Stanisław Hołodok "Adwentowe zwyczaje religijne"- czas Miłosierdzia 12/1998
4. T.M.Ciołek, J. Olędzki, A.Zadrożyńska, "Wyrzeczysko. O świętowaniu w Polsce"Warszawa 1976
5. Ks. Stanisław Hołodok "Adwentowe zwyczaje religijne"- czas Miłosierdzia 12/1998
6. Ferenc- Szydełkowa E. "Rok kościelny, a polskie tradycje" Poznań 1988
7. J.G.Frazer "Złota gałąź", T. 1-2, Warszawa 1971
8. O.G.Lefebvre "Mszał rzymski z dodaniem nabożeństw nieszpornych" Tyniec 1949
9. Pełka Leonard "Polski rok obrzędowy. Tradycja i współczesność"Warszawa 1980
10. Rumpel Artur Svetomir "Ewolucyjno-porównawcza, a strukturalno- semiotyczna analiza cyklu bożonarodzeniowo- noworocznego (podstawowe problemy i ich egzemplifikacja)" Gorzyce- Cieszyn 2002
11. Turnau I. "Zwyczaje wigilijne i noworoczne" Mówią wieki nr 11 1967 R.10
12. Zadrożyńska A. "Powtarzać czas początku" warszawa 1965
13. Wierzbowski A. "Dawniej to było kolędowanie" Przemiany nr 1 1974 R.5
14. "Zwyczaje Świąt Bożego Narodzenia w Polsce"- Kurier Literacko Naukowy 1928 R.6
wykłady:
1) prof. Aleksander Naumov "Wierzenia i Religie Słowian" Katedra Bułgarystyki, Instytut Filologii Słowiańskiej, Uniwersytet Jagielloński
2) dr A. Suwara "Etnografia Słowacji" Katedra Słowacystyki, Instytut Filologii Słowiańskiej, Uniwersytet Jagielloński
3) dr Małgorzata Maj "Etnografia Chorwacji. Zwyczaje bożonarodzeniowe" Katedra Etnologii, Wydział Historyczny, Uniwersytet Jagielloński
2. Bujak Jan "Wigilia Góralska. Jeszcze żywe zwyczaje" Przerój nr 1550/1551 1974
3. Ks. Stanisław Hołodok "Adwentowe zwyczaje religijne"- czas Miłosierdzia 12/1998
4. T.M.Ciołek, J. Olędzki, A.Zadrożyńska, "Wyrzeczysko. O świętowaniu w Polsce"Warszawa 1976
5. Ks. Stanisław Hołodok "Adwentowe zwyczaje religijne"- czas Miłosierdzia 12/1998
6. Ferenc- Szydełkowa E. "Rok kościelny, a polskie tradycje" Poznań 1988
7. J.G.Frazer "Złota gałąź", T. 1-2, Warszawa 1971
8. O.G.Lefebvre "Mszał rzymski z dodaniem nabożeństw nieszpornych" Tyniec 1949
9. Pełka Leonard "Polski rok obrzędowy. Tradycja i współczesność"Warszawa 1980
10. Rumpel Artur Svetomir "Ewolucyjno-porównawcza, a strukturalno- semiotyczna analiza cyklu bożonarodzeniowo- noworocznego (podstawowe problemy i ich egzemplifikacja)" Gorzyce- Cieszyn 2002
11. Turnau I. "Zwyczaje wigilijne i noworoczne" Mówią wieki nr 11 1967 R.10
12. Zadrożyńska A. "Powtarzać czas początku" warszawa 1965
13. Wierzbowski A. "Dawniej to było kolędowanie" Przemiany nr 1 1974 R.5
14. "Zwyczaje Świąt Bożego Narodzenia w Polsce"- Kurier Literacko Naukowy 1928 R.6
wykłady:
1) prof. Aleksander Naumov "Wierzenia i Religie Słowian" Katedra Bułgarystyki, Instytut Filologii Słowiańskiej, Uniwersytet Jagielloński
2) dr A. Suwara "Etnografia Słowacji" Katedra Słowacystyki, Instytut Filologii Słowiańskiej, Uniwersytet Jagielloński
3) dr Małgorzata Maj "Etnografia Chorwacji. Zwyczaje bożonarodzeniowe" Katedra Etnologii, Wydział Historyczny, Uniwersytet Jagielloński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz