niedziela, 31 lipca 2022

Wielkopolska kraina wiatraków - o holendrze

https://zabytek.pl/pl/obiekty/jankowo-dolne-wiatrak-wiezowy-typu-holenderskiego


Pierwsze holendry pojawiły się na tym terenie w XVIII wieku. Jako obce rodzimej tradycji, stanowiły zaledwie 3% ogółu młynów wietrznych, wśród których najbardziej rozpowszechnione były koźlaki i paltroki (paltraki) - wiatraki o prostszej i mniej trwałej, drewnianej konstrukcji. Wiatrak w Jankowie Dolnym zachował się jedynie w partii murowanej podstawy. Nie istnieje jego górna, ruchoma część nazywana czapką (czapą) ze śmigłami. Wiatraki typu holenderskiego zachowały się na terenie Wielkopolski ponadto w Bracholinie, Dzierzążenku k. Złotowa, Pyzdrach i Rogierówku. Na terenie Wielkopolskiego parku Etnograficznego w Lednogórze znajduje się wiatrak przeniesiony z miejscowości Trzuskołoń.

Historia

Najstarsza wzmianka na temat istnienia młyna wietrznego w Wielkopolsce pochodzi z 1303 r. i dotyczy koźlaka w Kobylinie (pow. krotoszyński). Jest to najprostszy typ drewnianego wiatraka, którego konstrukcja jest oparta na nieruchomym koźle. Mechanizmem napędowym są śmigła (śmigi) poruszające wał, który za pośrednictwem zazębiających się dwóch kół palczastych (lub koła palczastego i cewek) wprawia w ruch sochę (wał z drewna lub metalu, ustawiony prostopadle do wału śmigowego), a ta - wmontowane w nią wrzeciono. Ziarno mielono za pomocą zespołu kamieni (z reguły dwóch), wykonanych najczęściej z piaskowca. W XVIII w. obok dużych kamieni w wiatrakach często montowano mniejsze, zwane perlakami, do wyrobu kaszy.

Koźlak był najbardziej rozpowszechnionym w Wielkopolsce typem młyna wietrznego. W poł. XIX w. na terenie regionu było prawie 2700 wiatraków, w 1955 r. - 440. Obecnie jest ich jeszcze mniej. W XX wieku zaczęto do nich wprowadzać silniki spalinowe. Największe skupiska wiatraków w Wielkopolsce, głównie koźlaków, zachowały się w okolicach Osiecznej, Śmigla i Leszna.

W poł. XIX w. obok koźlaka pojawił się nowy typ drewnianego wiatraka - paltrok (paltrak). Cały mechanizm spoczywa na drewnianej podłodze zaopatrzonej w metalowe kółeczka, ustawione na żelaznych szynach zamocowanych w murowanym fundamencie. Po tych szynach, zależnie od kierunku wiatru, obraca się cały wiatrak. Taki rodzaj konstrukcji chroni paltrok przed przewróceniem przy silnym wietrze, co często zdarzało się w przypadku koźlaków.

Najbardziej trwałym typem był wiatrak wieżowy holenderski pochodzący, jak sama nazwa wskazuje, z Holandii. Pierwsze holendry w Wielkopolsce powstały pod koniec XVIII w., a zaczęły się upowszechniać po 1820 roku. W 1873 r. na ogólną liczbę 2700 wiatraków w regionie, pracowały zaledwie 73 holendry. Wpływał na to miał stosunkowo duży koszt ich budowy oraz fakt upowszechnienia ich przez kolonistów niemieckich, co sprawiało, że chłopi traktowali wiatrak tego typu jako obcy kulturowo. Ponadto drewniane koźlaki można było łatwo przenosić w inne miejsce, co było dosyć częstym zjawiskiem. 

poniedziałek, 4 lipca 2022

Kamień Kuźmińskich - Romowie na Sądecczyźnie

 https://nakanapie.pl/ksiazka/kamien-826338

Brzydka i przerażająca to powieść. Brzydka, bo ludzie są brzydcy. Przerażająca, bo dowodzi, że - pomimo tego, iż twierdzimy zgodnym chórem, iż nie stosujemy stereotypów, że jesteśmy otwarci, że interesuje nas człowiek, a nie jego pochodzenie,., to jest to, drodzy Państwo, gówno prawda. Wielkie gówno i mała prawda.

Powiedzieć o tej książce, że jest to świetny kryminał... to nic nie powiedzieć. Dam sobie obie ręce poobcinać, że nikt z Was, nigdy, czegoś podobnego nie miał nawet w rękach. Nie jest to też powieść obyczajowa. Nie jest to też dzieło socjologiczne ani etnograficzne. "Kamień" nie jest porównywalny z niczym. Z niczym, powiadam.
Z czym kojarzy się nam kryminał? Z trupem, śledztwem, dochodzeniem i wygraną sprawiedliwości.
No, to tego tu nie ma.

Ale kryminał jest. I to zdecydowany.
Czy jest tu też patologia? Oj jest. I to w nadmiarze.
Tylko że według mnie patologia nie kryje się tu w domach z dykty i ubrudzonych dzieciakach, mieszkających w lesie w bardzo wielodzietnich rodzinach. Patologia kryje się w próbie zrzucania całej winy wszechświata na innych - obcych (bez względu na ich narodowość, wygląd, tradycje czy zwyczaje). Patologia tkwi w ślepej wierze w uzdrowicieli, którzy są niejako swoi. Żeby poźniej ukryć własne grzechy, zrzucając winę na innych.

W tej powieści (z braku innego słowa, bo jak wspomniałam "Kamienia" nie da się poorównać z niczym, dotychczas mi znanym.) państwo Kuźmińscy dotykają tego, co nas, "białych obywateli cywilizowanego świata", mierzi, przeraża i odrzuca. Dotykają, sprawdzają, gniotą .

Brzydka to powieść, ale jakżesz potrzebna. Z tym, że nie jest to powieść dla każdego - o ile Ślebodę można poklecać każdemu, o tyle Kamień dotyka tematyki wyrzuconej poza nawias społeczeństwa. Gorali z Zakopanego zna prawie każdy. Niekoniecznie osobiście. Ślebodę można zatem czytać jako kryminał.
Natomiast z Romami (Cyganami) jest inaczej. Niby każdy zna stereotypy. Każdy słyszał i każdy wie. Ale ... ilu z nas zna choć jednego Roma? Miałam niegdyś przyjemność mieszkać w Ochotnicy, gdzie znajduje się jedna z osad cygańskich (co ciekawe - Ci ochotniccy sami siebie nazywają Cyganami i wcale nie czują się obrażeni. I choć mieszkałam tam prawie kilka lat, nie udało mi się (a bardzo chciałam, bo byłam początkującą etnografką z ambicjami :) przekroczyć magicznej bariery swój-obcy.
I to nie jest tak, ze każdy Cygan to złodziej. To tak jakby powiedzieć, ze każdy Polak to pijak. Tylko, że my staramy się bronić przed tymi stereotypami, udowadniamiy że tak nie est (lub olewamy stereotypy, bo jesteśmy u siebie). A Romowie nie są. Nigdzie nie są "u siebie" bo to naród koczowniczy. Wszędzie są obcy (a więc: źli, bandyci, złodzieje i jeszcze kilkadziesiąt inwektyw dałoby się tu dołożyć). My staramy się bronić, a cyganie (Romowie) zamykają się w swoich enklawach.
I nawet w tej opinii, będąc absolutnie przeciwna stereotypom, podzieliłam świat na biały i czarny, "nasz" i Romów. To wielka niesprawiedliwość z mojej strony, ale to tylko świadczy o tym, że Kuźmińscy w Kamieniu piszą samą prawdę. Przykrą, brudną, złą, ale prawdę.

"A szambo płynie dalej"


PS. Dodatkowa gwiazdka (do 10/10) idzie za język romski - w tak idealnych proporcjach użyty w książce. Bez tłumaczeń, bo kontekst oddaje treść. A na stronie autorów tłumaczenie można znaleźć gdyby ktoś bardzo chciał. Ja nie potrzebowałam, choć jedyne słowo, które rozróżniam, to Ederlezi. A i tak jest nie z języka "tych Romów"

PS2. Obawiam się dwóch pozostałych książek Kuźminskich. Kulturę Górali bowiem znam jakoś tam. O wartościach w kulturze cygańskiej też dużo czytałam. Natomiast o kulturze Śląska wiem tyle co nic. Zapewne zupełnie inaczej będzie się czytać książki, które dotyczą przestępstw osadzonych w kulturze nieznanej.