|
Odpowiedz internautów na to co się stało na skoczni w Soczi:) - bezczelnie pobrane z zasobów internetu. |
Mamy ósmy dzień olimpiady zimowej w Soczi... Średnia medalowa dla Polski?
Złoto raz na dwa dni...
Mój patriotyzm walczy dziś o lepsze z ogromną atencją i trzymaniem kciuków za najstarszego skoczka w Soczi. Inaczej rzecz ujmując - patriotka we mnie trzymała kciuki za Kamila Stocha, rzecz jasna. Głównie po to aby wszyscy Ci którzy nie wytrzymaliby pięciu sekund treningu Kamilowego, nie wieszali na nim psów, gdyby zdarzyło się tak, że tego drugiego złota by nie miał. Jak on wytrzymał tą presję, to ja naprawdę nie wiem. Za psychiczną stabilność należy mu się medal wszechczasów.
Ale normalny, zwykły kibic skoków (od czasów Małysza - nie przesadzajmy znowu że zawsze...) we mnie trzymał kciuki za
Noriakiego Kasai. I gdyby stali na podium odwrotnie (nie znaczy, że na głowach) to też bym oszalała z radości. Bo, co jak co, ale ćwierć wieku skakania w czołówce zasługuje na medal - zwłaszcza że tak niewielka różnica między nimi była.Co prawda Kasai zdobył pierwszy medal indywidualny na olimpiadzie, ale ja spodziewam się, że za cztery lata też skakać będzie. Co, notabene, już zapowiedział, bo... będzie miał wtedy TYLKO czterdzieści sześć lat...
A apropos różnicy - od dziś powstanie pewnie jednostka czasu zwana "Jeden Bródka" o miarze trzy tysięczne sekundy. Brutalnie mówiąc - chrzanić różnicę! Nikt nie będzie pamiętał, o jakie części sekundy ktoś był lepszy od kogoś. W brutalnej rzeczywistości liczy się tylko hasło
MAMY MISTRZA OLIMPIJSKIEGO!
Widziałam przepiękny podpis w sieci:
"Nie zawsze zdobywamy medale. Ale jak już - to złote".
A my dziś zdobyliśmy dwa: Kamil Stoch na dużej skoczni i panczenista Zbigniew Bródka na 1500 m (w łyżwiartwie szybkim - to wyjaśnienie dla tych, którzy tak jak ja, dziś dopiero poznają definicję słowa "panczenista".
Do tego dochodzi złoto Justyny Kowalczyk i złoto Kamila Stocha ze skoczni normalnej.
To jest więcej niż nieprawdopodobne.
I jeszcze jedna uwaga. Prywatna.
Szlag mnie trafia, jeśli wypowiada się w telewizorni sekretarz partii, o! przepraszam, sekretarz polskiego związku olimpijskiego, twierdząc, że "Kamil powinien zdobyć złoto, bo to byłby historyczny dzień dla Polski, gdyby dwa medale złote w jeden dzień zostały zdobyte".
Kretyn i idiota.
A gdyby nie? Nie byłaby to historyczna olimpiada zimowa??
Kiedy, pytam się grzecznie, kiedy mieliśmy aż trzy (do wieczora, bo czwarte dobiło wieczorem) złota na olimpiadzie zimowej?? Kiedy, pytam się grzecznie, mieliśmy DRUŻYNĘ w skokach narciarskich?? Jeszcze kilka lat temu (niedowiarkom radzę poszperać w pamięci lub zapytać wujka Google) cieszyliśmy się jak głupki, kiedy - oprócz faworyta w skokach - drugi Polak wchodził do II serii skoków (czyli był w trzydziestce). Dziś? "dopiero dwunasty i piętnasty" - jakie DOPIERO?? Chłopaki tworzą genialną drużynę - trzech niemal zawsze wchodzi do dwudziestki, a na olimpiadzie prezentują się w pierwszej pietnastce. To jest sukces. Ogromny. Głównie trenera i dobrego ducha skoków Adama Małysza.
A oni dopiero się rozkręcają...
A właśnie - jeszcze druga uwaga prywatna.
Różnica klas między niektórymi sportowcami jest znaczna. Drogi Holendrze, o niewypowiadalnym nazwisku, który stanie na podium olimpijskim (złośliwie dodam, że ZA Zbigniewem Bródką), trzeba umieć przegrywać. Trzeba umieć z godnością przyjąć fakt, że jest się sportowcem. A sport jest nieprzewidywalny.
Różnica między wściekającym się młokosem (o te trzy tysięczne sekundy), a legendą (chyba można tak rzec) skoków narciarskich, Noriakim Kasai jest widoczna gołym okiem.
Strasznie bym sobie życzyła (gdybym miała cokolwiek do gadania w tej kwestii) żeby Japończycy wygrali drużynówkę - bo szanse mają spore. A zasłużyli, jak żadna inna drużyna.
Szanowny Panie Kasai - powiedział Pan, że będzie Pan skakał dopóty, dopóki nie zdobędzie medalu olimpijskiego. Uprzejmie proszę o zmianę wytycznych. Na "dopóki nie zdobędzie Pan złota olimpijskiego." Do olimpiady w Korei zostały tylko cztery lata...