piątek, 26 stycznia 2018

Tajemnice Łąckiej śliwowicy

źródło: e-gory.pl

Cyrankiewicz, jezioro i płynny zabytek

Jak poznać, że zbliżamy się do Łącka? W kasie na stacji benzynowej obok napojów i pamiątek znajdziemy skórzane opakowania na butelki śliwowicy.

Z produkcją śliwowicy jest podobnie jak z kawą w wierszu Gałczyńskiego: "Weź dobrej kawy i syp dużo w garnek". Weź śliwek węgierek ze stoków nasłonecznionych, następnie... Nie, nie, żadnej instrukcji. Niech zostanie tajemnicą górali. Za wszystko powinno wystarczyć zapewnienie, że chemia, cukier i inne bezbożne wynalazki w procesie tworzenia udziału nie mają.

zdjecie z sliwowica.blogspot.com


Historia śliwkowego trunku obrasta mitami. Wiemy jednak na pewno, że dawno temu górale sądeccy, grzeszni jak wszyscy, pokutowali pożytecznie, gdyż proboszcz Jan Piaskowy sady zakładać nakazywał. Za każdy grzech- drzewko owocowe. Już w średniowieczu suszone owoce spławiano Dunajcem i Wisłą do Gdańska, by sprzedawać je w innych krajach. 
Mocny trunek ze śliwek znano tu od XVII stulecia, lecz dopiero na przełomie XIX i XX wieku powstała gorzelnia z prawdziwego zdarzenia. 

Produkcja idzie pełną parą- trwa zlewanie sfermentowanych śliwek do parnika, w którym będą się gotować przed destylacją Jej właściciel, Samuel Grossbard, gdy szlachetny napitek dojrzał w dębowych beczkach, rozsyłał go w świat. Tak było do II wojny światowej. 
Później górale sami troszczyli się o podtrzymanie tradycji. Tak intensywnie, że Czasami milicja, szukając beczek, kłuła widłami siano w stodołach, a miejscowa władza dopraszała się dostaw, by załatwiać ważne rzeczy w Warszawie. 
Śliwowicy właściwie należy się pomnik. 
W latach 60. ubiegłego wieku postanowiono Łącko i okolicę zalać wodami Dunajca. 

Mieszkańcy przytomnie zorganizowali Święto Kwitnącej Jabłoni i zaprosili premiera Cyrankiewicza. Ów, upojony śliwkowym trunkiem, kazał zalać wieś Czorsztyn. 
Na pamiątkę tego wydarzenia w maju organizuje się Święto Kwitnącej Jabłoni, a we wrześniu, już bez okazji, Święto Owocobrania. Już od dawna trunek nosi dumną nazwę "niematerialnego dobra kultury" i przez wojewódzkiego konserwatora umieszczony jest w rejestrze zabytków. Przyjezdni naiwnie chcą go kupić w sklepach i dziwią się, że nie mogą. Bardziej uparci w końcu gdzieś kupią za 40-, 45 złotych pół litra z dobrej partii. Pytania o akcyzę, koncesję i podatki są  niestosowne.

Wydaje się, że ten stan nikomu nie przeszkadza. Przeciwnie, można pokusić się o stwierdzenie, że jest pożądany. Mądrym nie trzeba, a innym nie warto tłumaczyć. Czy śliwowica dobra jest? O, tak! Czy można ją pić, aby się upić? Lepiej nie. Jak piją ją miejscowi? Do herbaty i na smak. Co w niej jest? 60-70% mocy i aromat, którego nie da się z niczym porównać.
Smacznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz