Pełny tytuł tego wydawnictwa brzmi : "Dźwięki z głębi Ziemi- muzyka mofety w Złockiem k/Muszyny".
Co to mofeta?
Miejsce uchodzenia dwutlenku węgla z głębokich warstw geologicznych. Dwutlenek węgla to gaz nieco cięższy od powietrza, trujący dla człowieka i niebezpieczny, bo bezbarwny i bez zapachu. W naturze wydostaje się przez całe kilometry naszej litosfery, szczelinami skalnymi i najczęściej na końcu łączy się z ujściami wody wzbogacając źródła pękającymi banieczkami i srebrnymi "bąblami". czasem mamy do czynienia z tzw. suchą ekshalacją dwutlenku węgla czyli zjawiskiem wydobywania się gazu bez pośrednictwa wody. Największa mofeta w polskich Karpatach, będąca zespołem kilku ujść wodnych i suchej ekshalacji gazu, znajduje się na granicy miejscowości Jastrzębik i Złockie ponad Muszyną.
Jeszcze kilka lat temu była to zaśmiecona i porośnięta krzakami "paryja" (to małopolskie określenie na wąwóz utworzony przez niewielki ciek wodny) ale dzisiaj stanowi zagospodarowaną i udostępnioną dla zwiedzających atrakcję geologiczną Gminy Muszyna.
Najciekawsze jednak pozostawiam na koniec... każde ujście gazu ma inne brzmienie, a przy wnikliwszym przysłuchiwaniu się odkryć można pewną periodyczność dźwięków i ich głośności. Bulgotanie i odgłos pękających banieczek gazu oraz odgłosy wydobywania się na powierzchnię ziemi kolejnych porcji dwutlenku węgla robią wrażenie, największe tam na miejscu, wystarczy na chwilę posłuchać "gadania" mofety, dochodzącego z kilku różnych miejsc! To naturalny "ambient" o brzmieniu wypracowywanym przez awangardę nowych brzmień w pocie czoła!
Przy opracowywaniu opisów stanowiska geologicznego jakim jest dla fachowców mofeta, nadano nazwy kilku ujściom gazu i wykorzystano przy tym skojarzenia dźwiękowe. Mamy więc : źródło "Bulgotka" i "Dychawka", oraz nazwane od charakteru miejsca ujście CO2 :"Zatopione". Wraz z Mirkiem Badurą, wybraliśmy się w październiku 2005 roku na miejsce, aby zanotować cyfrowo te niezwykłe odgłosy. Tak powstała jedna z najciekawszych naszych "Flagowych" płyt o numerze katalogowym 008, wydana jeszcze tego samego- 2005 roku.
Interesujące są dalsze losy tego wydawnictwa. Czując potencjał promocyjny i niezwykłość zapisu dźwięków mofety, zaproponowałem stworzenie z nagrań unikalnego elementu promocji regionu. Dla wytłumaczenia się z kontekstu tej propozycji opisałem wyczerpująco ideę w lokalnym (ale bardzo dobrze wydawanym) "Almanachu Muszyny" (rocznik 2006) i wysłałem próbki do firmy zajmującej się butelkowaniem miejscowej wody...
I... NIC!
Od załamania nerwowego (traktujcie ten zwrot żartobliwie, bo takie sytuacje przerabiałem już wielokrotnie i posiadam antyciała pozwalające przetrwać...) uratowała mnie krakowska AGH i międzynarodowa konferencja fizjogeograficzna... Naukowcy z całego świata (także z Polski) byli mofetą i płytą niezwykle zainteresowani i leży ona (płyta) na niejednym stole.
I... NIC!
Od załamania nerwowego (traktujcie ten zwrot żartobliwie, bo takie sytuacje przerabiałem już wielokrotnie i posiadam antyciała pozwalające przetrwać...) uratowała mnie krakowska AGH i międzynarodowa konferencja fizjogeograficzna... Naukowcy z całego świata (także z Polski) byli mofetą i płytą niezwykle zainteresowani i leży ona (płyta) na niejednym stole.
Jest jeszcze jeden ciekawy aspekt mofety- odkłada się tam tzw. rudawka, mieszanina glinek i związków żelaza, która jest substancją wyjściową do wytworzenia się naturalnej ochry.
Ochra to jeden z najstarszych barwników na świecie.
W obiegowej kulturze, ochra kojarzy się ze sztuką Aborygenów i malowidłami naskalnymi. Obecność ochry o pięknym, rudo-brązowym kolorze w okolicach Muszyny, wydała mi się bardzo interesująca. Wiele osób kiwało z powątpiewaniem głowami (kiwanie takie nic nie kosztuje, a sprawia wrażenie głębokiego namysłu i mądrości) i dlatego sprawę drążyłem dalej. Napotkałem w katalogu pewnej niemieckiej firmy, handlującej naturalnymi pigmentami, na produkt o nazwie : ochra karpacka, a jako miejsce pochodzenia podano tam...Polskę! Pobiegłem zaraz do specjalistycznego (he,he,he...) sklepu z naturalnymi pigmentami na krakowskim Kazimierzu i tam zniecierpliwiony Pan (typ : wiem- wszystko- najlepiej-prostaczku) wyjaśnił mi łaskawie, że nie ma takiego pigmentu, a ochra bierze się z pieca hutniczego... Oj nasi specjaliści! Tak więc badania zakończyłem konstatacją, że Polacy malują ochrą z pieca hutniczego (czyli imitacją ochry naturalnej), a na tzw. Zachodzie mogą sobie kupić ochrę karpacką z Polski. Pozostaje otwartym pytanie (dla pana z opisywanego sklepu) z jakich to pieców hutniczych wydobywali ochrę Aborygeni tysiące lat temu?
Ochra to jeden z najstarszych barwników na świecie.
W obiegowej kulturze, ochra kojarzy się ze sztuką Aborygenów i malowidłami naskalnymi. Obecność ochry o pięknym, rudo-brązowym kolorze w okolicach Muszyny, wydała mi się bardzo interesująca. Wiele osób kiwało z powątpiewaniem głowami (kiwanie takie nic nie kosztuje, a sprawia wrażenie głębokiego namysłu i mądrości) i dlatego sprawę drążyłem dalej. Napotkałem w katalogu pewnej niemieckiej firmy, handlującej naturalnymi pigmentami, na produkt o nazwie : ochra karpacka, a jako miejsce pochodzenia podano tam...Polskę! Pobiegłem zaraz do specjalistycznego (he,he,he...) sklepu z naturalnymi pigmentami na krakowskim Kazimierzu i tam zniecierpliwiony Pan (typ : wiem- wszystko- najlepiej-prostaczku) wyjaśnił mi łaskawie, że nie ma takiego pigmentu, a ochra bierze się z pieca hutniczego... Oj nasi specjaliści! Tak więc badania zakończyłem konstatacją, że Polacy malują ochrą z pieca hutniczego (czyli imitacją ochry naturalnej), a na tzw. Zachodzie mogą sobie kupić ochrę karpacką z Polski. Pozostaje otwartym pytanie (dla pana z opisywanego sklepu) z jakich to pieców hutniczych wydobywali ochrę Aborygeni tysiące lat temu?
No cóż, ja maluje piękną ochrą karpacką i jest mi obojętne, że moim współziomkom jest to obojętne... Chciałbym tylko, aby ktoś kiedyś sobie przypomniał te informacje i podane na tacy przez World Flag Records produkty regionalne. Bo kiedyś zostaną one "odkryte"W toku ewolucji społeczności lokalnych.
Bogdan Kiwak pięknie opracował plastycznie płytę, wykorzystując fotografie wykonane przez Bognę Badurę i siebie. Niestety, w chwili kiedy piszę o naszym wydawnictwie, nie ma już "Dychawki"... zniknęła za sprawą zniszczeń, które dotykają periodycznie cały obiekt pomnika przyrody "Mofeta w Złockiem k/Muszyny" za sprawą wrednego charakteru kilku żałosnych ludzi. Kilka tygodni temu nasłuchując uważnie odnalazłem jej inne usytuowanie ale podczas późniejszych odwiedzin tego miejsca przez Mirka Badurę sucha ekshalacja w tym miejscu nie była słyszalna. Mamy "rękę na pulsie" karpackiej mofety i znowu kiedyś uzupełnimy bank nagrań o westchnienia i oddechy z wnętrza Ziemi... W studiu próbki dźwięków mofety wykorzystaliśmy na naszych regularnych płytach : "Mirrors" (www.vivo.pl) oraz w stanie naturalnym i przetworzonym w interesujące "drony" i środowiska dźwiękowe, także w innych nagraniach i wydawnictwach, np. Na "Cyber Totem" i na dvd pt. "Kompromis"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz