piątek, 31 stycznia 2020
CW 327 - NIepołomice
środa, 29 stycznia 2020
CW 298 - Tymowa
https://www.geocaching.com/geocache/GC3K76G
niedziela, 26 stycznia 2020
Anaxos - resort wyludnia sie po sezonie...
[EN] - The summer resort Anaxos was founded in an open bay, only a couple of minutes of walk from a village of the same name. You will find clear sea and a beautiful beach with traditional Greek taverns. There is also a beautiful view of ancient Molivos with a Venetian castle and colourful houses from the swimming pool of Anaxos Hill Village. When the Sun sets there comes another amazing view.
piątek, 10 stycznia 2020
ZAPOMNIANY KONIEC POLSKI // The forgotten end of Poland
Kilka lat temu na baraku nad Negrylowem wisiała tabliczka "Koniec Świata". Powiesili ją jacyś turyści. Kiedy pojawiłam się tutaj w 1997 w sierpniu, tabliczki już nie było. Ale zostało poczucie innego świata. Zostało to ulotne "coś", wyczuwalne w każdej opuszczonej wiosce, ale zapach granicy dodaje to, co stwarza z tego miejsca jedyne na świecie...
Prawdziwy "koniec świata".
Mieszkańcy Sianek bardzo nie lubią tej nazwy. Chociaż tutaj rzeczywiście wszystko się kończy.Czas. Zakazy. Odpowiedzialność.
Ale tylko dla nas.
Dla drwali znad Negrylowa toczy się tutaj walka o przetrwanie...
Puk- puk- rozległo się delikatnie.
- Oho, turyści.- uśmiechnął się Jasiek- ostatnio ich tu coraz więcej. Ale to dobrze nie nudzi nam się. Może to jakaś dziewczyna?- rozmarzył się, a mnie zastanowiło czy tak samo zareagował, kiedy trzy lata temu do tych samych drzwi rozległo się moje "puk- puk..."Miał szczęście. Już za chwilę drugi z drwali, Zbyszek, wprowadził do kuchni całkiem sympatycznie wyglądającą dziewczynę.
- Przepraszam, czy to jest ten sławny koniec świata?- zapytała.
Zgodnie wytrzeszczyliśmy na nią oczy.
- Oglądałaś pewnie ten reportaż - zaśmiał się Zbyszek
Kilka lat temu przyjechała ekipa z Warszawy robić opowieść o jedynym żyjącym tu, na odludziu, człowieku. O Tadku, leśniczym. Jakoś tak się stało, że doszli do niego do chałupy, a opuścili ten nasz barak.
A tu przez całą zimę toczyło się życie... pod śniegiem...- zaśmiał się. - mieliśmy zrobione takie okienka w dachu, przez które wychodziło się...- wyraźnie szukał słowa, którego można użyć w towarzystwie pań...-... za potrzebą.
Zima na końcu świata
Trzy miesiące siedzieli za zaspami śnieżnymi, odcięci od świata. Po dwóch tygodniach skończył się chleb i sery. Zostały ogromne ilości mąki, z której robili podpłomyki, i niezliczone ilości konserw.
- Puszek to my nawet nie otwarli- wpadł mu w słowo Jasiek- Było tak zimno, że mięso trzymało się samo: Warstwa trotów, warstwa śniegu, znowu troty i śnieg i jest lepiej niż w lodówce. Na polowanie to my nawet nie wychodzili. Zwierzęta same podchodziły. Przybyło mi tamtej zimy 6 kilogramów. Dopiero w połowie lutego skończyło się wino i wtedy zaczęła się bieda.
Połowa życia "moich" drwali upłynęła w towarzystwie niedźwiedzi, kilku strażników z posterunku Straży Granicznej w Tarnawie i ogromnej ilości wina z jeżyn domowej roboty. Do najbliższego sklepu jest stąd 18 kilometrów, a do przystanku PKS- 26. Dlatego ludzie rzadko tu zaglądają. czasem zbłąkani turyści w poszukiwaniu ciszy i spokoju zajrzą na chwilę do Sianek.
Podziwiają stałych mieszkańców i ...zazdroszczą.
- Nie ma czego.- przekonuje Zbyszek- To ciężka harówa. Wyrąb lasu w dzień, a w nocy... my śpimy, ale strażnicy niekoniecznie... czasem mają akcję, jak nie to... mamy dobre wino- dodaje na wytłumaczenie. W okolicach Negrylowa, w najbardziej na południowy wschód wysuniętym kawałku Polski, znajduje się główny "punkt przerzutowy". Szmugluje się papierosy, broń, ale głównie ludzi, Azjatów, szukających pracy w Niemczech.
Anegdotyczne transporty
- ... pewnego dnia złapaliśmy transport aż z Chin.- powiedział pan pogranicznik, który przyszedł wieczorem na odwiedziny- Trzeba mieć pecha. Przejść cały Sojuz i zostać złapanym tutaj- o krok od granicy niemieckiej.
Opowiadał również o dziadku, który przeszedł na polską stronę w poszukiwaniu zagubionej kozy. Wszyscy WOP-iści, zamiast szukać uciekinierów, poszukiwali zbiegłego zwierzątka... Podobnych anegdot można opowiadać wiele, wszak rocznie nielegalnie przekracza granicę około pół tysiąca osób, przy czym około 75% zostaje złapanych.
Granica pilnowana jest naprawdę świetnie. Każdy krok obserwowany jest przez kilku strażników, a przekonałam się o tym w sposób bardzo prosty, wręcz przyziemny. Będąc następnego dnia na rzadko odwiedzanej połoninie Kińczyka powiedziałam , ot tak sobie:
- Miłej pracy, panowie.- Na połoninie byłam sama, mogłam mówić wszystko. Ale taki obrót sprawy nie przyszedł mi na myśl...
- Dzień dobry pani- powiedział strażnik, który pojawił się nagle, rzec by można , u moich stóp. Jak wygląda połonina, chyba nie trzeba tłumaczyć. Trawy, trawy, wszędzie trawy. skąd on się tam wziął i gdzie był schowany, dalibóg nie wiem!!! Wtedy miałam w kieszeni zezwolenie, ale bez zezwolenia taka wyprawa może się skończyć karą w wysokości 500 PLN, jeżeli złapie strażnik polski, albo przymusową wizytą na Ukrainie, sprawą karną tamże i odpowiednią karą pieniężną. Szczęśliwy strażnik ukraiński dostaje dwa tygodnie urlopu.
Strażnicy graniczni potrafią nawet zapukać do schronu w środku nocy, żeby sprawdzić tożsamość nocujących tu turystów. czasem wydaje się, że na każdym drzewie mają rozwieszone kamery- tak dokładnie wiedzą ile osób przeszło do grobu Hrabiny...
Corocznie przychodzi tu kilkadziesiąt turystów, aby oglądać mogiły Andrzeja i Klary Stroińskich, ostatnich właścicieli Sianek, oraz resztki dworu, leżące nad potokiem Niedźwiedzim. Zbyszek, choć mieszka tu od kilkunastu lat, na grobie Hrabiny nigdy nie był.
- Bo i po co? Hrabiny już tam dawno nie ma...
Ja jednak poszłam odwiedzić hrabinę. To już taka mała tradycja. Stojąc w tym opuszczonym przez ludzi miejscu, mając pod nogami wijącą się niebieską wstęgę Sanu, aż trudno uwierzyć, że jeszcze pięćdziesiąt lat temu Sianki były centrum turystycznym. 1500- set mieszkańców oferowało ponad 2000 miejsc noclegowych w "dziesięciu domach letniskowych, sześciu pensjonatach i schronisku PTN"W roku 1937 było tutaj 7 sklepów spożywczych, dziś do najbliższego należy iść 26 kilometrów.. W połowie drogi między schronem, a grobem znajduje się jedyne stanowisko świerka karpackiego- jest to jedno z niewielu miejsc w okolicy, gdzie nie mają wstępu siekiery. Specjalną ochroną otoczone są również torfowiska. Największe znajduje się w Tarnawie (34 ha). Torfowiska wysokie porośnięte są mchami torfowcami, wełnianką pochwowatą, bagnem zwyczajnym i rosiczką okrągłolistną. W rezerwacie "Litmirz" znajduje się jedyne w Polsce stanowisko turzycy bagiennej.
Kolejką przez dolinę Sanu
W dawnych czasach torfowiska okrążała kolejka wąskotorowa, o której istnieniu często się zapomina. Zwożono nią drewno z Sokolików, gdzie łączyła się ona z normalnotorową koleją w Siankach. Trasa kolejki biegła z Ustrzyk przez Bereżki, Muczne, Tarnawę właśnie do Sokolików. Ze względu na uciążliwe pertraktacje z okolicznymi chłopami, kolejka miała bardzo kręty przebieg i, niekiedy, spadek powyżej 35 stopni, czyli "znacznie przekraczający normatyw". Ów "przekroczony normatyw" powodował liczne wykolejenia, a nawet pojawiały się ofiary śmiertelne.Po drugiej wojnie światowej mostki zostały mocno zniszczone, także kolejka pokonywała je na wolnych obrotach, a obsługa, łącznie z maszynistą, przechodziła je na piechotę. Stary drwal, do teraz mieszkający w Sokolikach, opowiadał, że każda kolejka miała swój charakterystyczny gwizd i po nim orientowano się z czym i skąd jedzie. Do naszych czasów dotrwały tylko resztki mostu pomiędzy Mucznem, a Tarnawą oraz kawałki nasypu niedaleko Sokolików.
Po drugiej stronie
Po drugiej stronie mocno dziurawej, ale asfaltowej drogi Muczne- Tarnawa przewija się więcej osób. Jako turyści głównie przyjeżdżają myśliwi, dla których w latach 70-tych został wybudowany gigantyczny hotel w Mucznem, a tereny Dźwiniacza, Łokcia i Tarnawy poprzecinano, też z myślą o wygodzie myśliwych, ogromną ilością betonowych dróżek do dziś straszących swoją brzydotą. W latach późniejszych wybudowano tu dwie myśliwskie chatki, udostępniane również dla turystów: w Dydiowej i pod Obnogą.
Cisza i spokój królują wszędzie, aż w głowie się nie mieści, ze w latach 1921-22, kiedy przeprowadzano tu rejestr ludności mieszkało tu prawie 3000 osób!!! W ramach oczyszczania pasma granicznego wywieziono mieszkańców na Ukrainę, na ziemie Odzyskane. Rozdzielano wsie, sąsiadów, rodziny. Po Bojkach, góralach ruskich, zostały tylko krzyże..., choć Czasami można znaleźć coś więcej...
Przyszłość? Tu jest tylko przeszłość...
W Bukowcu wytrawne oko wypatrzy ślady potaszni- wytwórni potażu (węglanu potasowego, służącego do wyrobu mydła i stali), w Beniowej obok cmentarza i szopy z wydrapanym na desce napisem w języku ukraińskim "dziękuję za nocleg" stoi również kilkusetletnia lipa, w której cieniu na pewno wylegiwał się jakiś Bojko, pasąc krowy. W okolicach cmentarza w Siankach, w głębokich zaroślach znaleźć można pozostałości pensjonatu, a podobno łóżka, na których śpią turyści w schronie nad Negrylowem pochodzą z tutejszego szpitala sprzed kilkudziesięciu lat...
Łąki dolin Górnego Sanu, zniszczone przez wieloletnią gospodarkę leśną i barbarzyńską rekultywację materiałami wybuchowymi, odżywają. Użytkowane jeszcze w latach czterdziestych pola uprawne porosły już krzakami i olszyną. Stare drzewa ustępują pod siekierami drwali, a na ich miejsce leśnicy zasadzają nowe. Zanim jednak młody las wyrośnie, mini wiele lat, a starych drzew do wyrębu starczy na 7, może 8 lat.
Co zrobią wtedy drwale, którzy w schronie nad Negrylowem spędzili 18 lat?
Z dala od ludzi.
Z dala od cywilizacji.
Czy za te kilka lat rozlegnie się ciężkie "puk-puk", które każe im się spakować i wyprowadzić nie wiadomo dokąd?
Komentarz pana Witolda Augustyna
czwartek, 9 stycznia 2020
Nad Hańczą
https://www.geocaching.com/geocache/GCX8KR
Hancza jest najgłębszym jeziorem w Polsce. Jego maksymalna głębokość wynosi 108.5m. Nazwa jeziora pochodzi od litewskiego słowa "antis" - rynna. Lustro wody lezy na wysokosci 227 m n.p.m., czyli ok. 60 m wyżej niż Suwałki. Jest to typowe jezioro rynnowe. Swoje istnienie zawdzięcza działalności wód polodowcowych, które wyżłobiły rynnę, pogłębiona następnie przez późniejsza działalność lodowca.
Nazwa jeziora pochodzi z wymarłego języka jaćwieskiego, który należał do grupy bałtyckiej.
Hańcza jest bardzo czystym jeziorem o charakterze mezotroficznym. Roslinnosc jeziora jest uboga. Przybrzeżna cześć porastają ramienice, typowe dla wód czystych, przezroczystych i głębokich. Zyja w nim rzadkie gatunki zwierząt bezkręgowych, dla których jest to często jedyne stanowisko występowania w Polsce.
Stwierdzono tu występowanie 23 gatunków ryb. Kilka z nich stanowi rzadkość w ichtiofaunie polskich jezior. Sa to: strzelba potokowa i głowacz bimetalowy. Innym rzadko spotykanym gatunkiem jest troć jeziorowa reintrodukowana do jeziora Hancza w 1991 r.
Na szczególne zainteresowanie zasługuje sieja, gdyż istnieje prawdopodobienstwo, ze dorastające do dużych rozmiarów osobniki sa siejami liniii wigierskiej. Gniezdzi sie tu 59 gatunków ptaków (kaczki: głowienka, krzyżówka, czernica i gagal. Inne to: perkoz dwuczuby, mewa śmieszka, tracz nuroges, a nawet orzeł bielik.
Hancza is a very clean mesotropic lake. Aquatic vegetation is very poor. The lake vegetation near the shore is made from waterweeds typical for clean and deep waters. Hancza is also inhabited by rare species of invertabrates, often found only at this site in Poland.
Twenty three species of fish liv here. Some of them are rarities in the ichtiofauna of Plish lakes, e.g. brook minor and miller's thumb - species living in upper catchments of submontane rivers. Lake trout reintroduced in Hancza in 1991 is another rare species. Powan also deserves special attention; it is possible that specimens growing to a large size belong to the "Wigry variety".
Fifty ninespecies of birds were spotted here. Ducks and the most common waterbirds: pochard, fen-duck, tufted-duck and goldeneye. Among fish eating birds the following are the most frequently seen: great crested grebe, black-headed gull and goosander. The white-tailed eagle is also a familiar visitor to the lake.
niedziela, 5 stycznia 2020
Wokół Nawojowej
Kierunek: bącza Kunina
Rower na plecy!
W dół przez las
Asfaltem już szybciej
Bącza Kunina i Homrzyska
Wyruszamy podobnie jak podczas wycieczki "Pętla wokół Nawojowej" z centrum miejscowości, wjeżdżając w dolinę w kierunku bączy Kuniny. Jedziemy cały czas wzdłuż potoku. Mijamy park dworski, o którym wspominałem relacjonując poprzednią wycieczkę, a następnie kościół. Droga cały czas wznosi się do góry.
Wokół dużo zieleni, a ponieważ to druga połowa maja, więc w pełni kwitnienia są drzewa owocowe, rosnące w przydrożnych ogrodach. Kwitnie też jarzębina i bzy. Szlak niebieski, który towarzyszył nam od Nawojowej skręca w prawo, a my rozpoczynamy ostro wspinaczkę na grzbiet. Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że żaden "kodeks rowerzysty" nie zakazuje prowadzenia roweru. Wreszcie po kilkunastu minutach (więcej jadąc niż idąc), docieram na grzbiet, mając na liczniku 3,2 km. Tuż przy drodze, po lewej stronie znajduje się nowy budynek szkoły podstawowej. Wokół duże skupisko domów. Znajdujemy się w centrum Bączy Kuniny.
Warto tu zatrzymać się na kilka minut, aby odpocząć, ale również pooglądać okolicę. Przed nami w dole dolina którym płynie boczny dopływ potoku Homerka, a nad nią wznoszą się ciemnozielone stoki najwyższego w okolicy szczytu Ostra 834 m n.p.m.
Odchodząca w lewo asfaltowa droga doprowadziłaby nas ponownie do Nawojowej, a polną drogą w prawo jechaliśmy podczas poprzedniej wycieczki, aby dotrzeć do niebieskiego szlaku. My korzystamy z wytyczonego przez PTTK oznakowania trasy rowerowej i zaczynamy jazdę na wprost.
Droga asfaltowa, prowadzi na dno doliny. Po chwili znajdujemy się przy betonowym moście. Droga w prawo prowadzi w górę potoku, który bierze swój początek, na stoku Wilczych Dołów 786 m n.p.m., my natomiast przejeżdżamy przez most, skręcamy w lewo i zaczynamy jazdę w dół potoku. Droga wąska ale bardzo dobrej jakości, prowadzi prawie cały czas w dół. Potok, który początkowo biegnie tuż obok, oddala się, a my mając na liczniku 5,7 km przejeżdżamy przez most na potoku Homerka i już znajdujemy się na drodze prowadzącej do Złotnego.
W prawo zaczynają się Homrzyska, natomiast my skręcamy w lewo i zaczynamy jazdę w dół doliny. Potok Homerka towarzyszy nam po lewej stronie, natomiast rzadka zabudowa należy do Frycowej. Dolina w tym miejscu bardzo szeroka, asfalt dobrej jakości, więc po kilku minutach jazdy znajdujemy się u wylotu doliny, na drodze krajowej z Nowego Sącza do Krynicy mają przejechane 7,7 km. Skręcamy w lewo, przed nami jeszcze 2 km jazdy do centrum Nawojowej
Dolina Złotniańskiej Rzeczki - wersja II
Wyruszamy z Nawojowej podobnie jak podczas wcześniejszej wycieczki w dolinę Homerki "Doliną Złotniańskiej Rzeki". Jedziemy główną drogą w kierunku Krynicy. Nieco ponad dwa kilometry dalej wjeżdżamy do wsi Frycowa. Skręcamy w prawo w dolinę potoku Homerka i jedziemy w głąb doliny. Przejeżdżamy przez wieś Homrzyska, Złotne. Po chwili kończy droga asfaltowa, kilkaset metrów jedziemy drogą szutrową i dojeżdżamy do szlabanu.
Przejażdżka do Lasku Falkowskiego
Dolina Złotniańskiej Rzeczki - wersja I
W dolnym odcinku potoku liczne stopnie wodne, spiętrzające wodę i dające możliwość kąpieli. Rzadka zabudowa należy do wsi Frycowa Po około 2 km jesteśmy we wsi Homrzyska. Zwarta grupa zabudowań, a wśród nich kilka starych, zbudowanych z bali drewnianych, domów wciąż urzekających. Przy jednym z nich, stojąca, prawie w drodze, dostojna lipa, pomnik przyrody. Droga przez wieś Homrzyska ciągnie się na długości ok. 3 km, przy czym w górnej części zabudowania są coraz rzadziej. Po lewej stronie boczna asfaltowa droga. Na 4 kilometrze w prawo odchodzi boczna asfaltowa droga do Baczy Kuniny. Mijamy po lewej stronie szkołę podstawową w Homrzyskach i dojeżdżamy (6,9 km) do odchodzącej w prawo przez most drogi, przy której tuż za potokiem stoi murowana gajówka. Zwracamy na ten fragment uwagę, bo tędy będziemy wracać. Na razie jedziemy dalej.
Tablice informują, że kończą się Homrzyska, a zaczyna wieś Złotne. Potok Homerka rozdziela się na mniejsze. Nasza droga prowadzi przez wieś Złotne, a towarzyszy nam teraz Złotniańska Rzeka (na niektórych mapach Homerka).
Dojeżdżamy do małego kościółka (właściwie kaplicy) zbudowanego z kamienia ładnie położonego po lewej stronie drogi. Po chwili kończy droga asfaltowa, kilkaset metrów jedziemy drogą szutrową i dojeżdżamy do szlabanu. Tu kończy się droga ogólnodostępna.
Tu kończy się droga
Za szlabanem przyjemna niespodzianka, bo znowu zaczyna się asfalt. Droga wznosi się ostro, ale w chwilach słabości zawsze można zejść z roweru. Potok w dole po lewej stronie coraz bardziej zbliża się do drogi. Po przejechaniu 10,2 km droga asfaltowa definitywnie się kończy. Mamy do wyboru albo jechać w lewo, lekko w dół co doprowadziłoby nas ponownie do Złotnego, albo ścieżką piąć się do góry (oczywiście rower prowadząc obok) aż do czerwonego szlaku, albo też jechać drogą w prawo. Wybieramy ten wariant ponieważ mamy zamiar dotrzeć do pieszego, zielonego szlaku. Dobrej jakości droga szutrowa łagodnie pnie się w górę, po lewej mijamy ładne skalne ostańce. Wokół piękne lasy bukowe, z niewielką domieszką jodły i świerka.Po przejechaniu 11,1 km mijamy odchodzącą w prawo scieżkę prowadzacą na Przełęcz Bukowina do czerownego szlaku. Kilkaset metrów dalej droga zaczyna lekko opadać w dół, cały czas biegnąc w poprzek stoku. Mijamy po prawej poniżej drogi małą polankę i wkrótce przy stanie licznika 12,9 km dojeżdżamy do miejsca zwózki drewna. Stąd droga szutrowa skręca w prawo w dół wzdłuż potoku Sucha Kamionka. jadąc nią dalej wkrótce dojechalibyśmy do drogi asfaltowej, która doprowadziłaby nas aż do gajówki, obok której wcześniej przejeżdżaliśmy. Jeżeli ktoś ma natomiast zamiar nacieszyć oczy ładnymi widokami to jedzie dalej z nami ;).