Wybór nasunął się więc sam- celem wycieczki stały się tzw. "Gorce Rabczańskie"- grupa niewysokich wzniesień na wschód od centrum Rabki (w przeważającej części leżących zresztą w granicach administracyjnych miasta), a później- korzystając z tego, że nie sądziłem, by marsz zajął więcej niż ok. 3 godziny – chciałem wykorzystać wolny czas na zwiedzenie samej Rabki i mały "wyskok" do Sieniawy, wsi na pograniczu Gorców i Pasma Podhalańskiego, do której w innej sytuacji nie byłoby okazji się wybrać. Okazało się, że był to "strzał w dziesiątkę"- prognoza pogody sprawdziła się co do joty (ranek był bardzo pogodny, a dopiero koło południa zaczęło lekko padać), a wizyta w Sieniawie, która początkowo miała być tylko "zaliczeniem" jednej z wielu miejscowości, zakończyła się tym, że wśród moich kilku ulubionych "miejsc na Ziemi" pojawiło się kolejne... Ale o tym później.
Kilkugodzinny spacerek ze startem i metą w centrum Rabki, który miałem przyjemność przebyć, mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim tym, którzy kochają piękne widoki i góry, a z różnych przyczyn wolź nie zapuszczać się w ich wyższe partie, ale też i wytrwanym piechurom w ramach małego, a bardzo przyjemnego przerywnika pomiędzy standardowymi "wyrypami" w stylu "jednodniowej przechadzki z Przełęczy Sieniawskiej przez Policę i Zawoję do Suchej Beskidzkiej" (mam znajomego, który gustuje w takich przyjemnościach – przykład trasy jak najbardziej autentyczny). Trudności, które po drodze trzeba pokonać, są praktycznie żadne, odległość stosunkowo niewielka (łącznie ok. 13 km, a można również bez problemu podzielić trasę na dwa lub trzy krótsze odcinki ze startem/metą w Olszówce i Rabce Zarytem), natomiast widoki wspaniałe, "oddech lasu" także zapewniony pomimo bliskości zabudowań, a i kilka atrakcji krajoznawczych można po drodze napotkać. Co ważne – generalnie szlaki są dobrze oznakowane (co w przypadku takich "podmiejskich" tras zdarza się raczej rzadko); co prawda jest kilka mylnych miejsc, ale wynika to raczej z faktu, iż ścieżki wiodą w znacznej części polami, gdzie naprawdę trudno o miejsca do znakowania, a poza tym – w dalszej części tekstu omawiam te punkty na trasie, więc mam nadzieję, że jak ktoś straci czas na czytanie moich wypocin, to później nie będzie się już pocił z nerwów podczas wędrówki ;-)
Z centrum Rabki wyruszyłem w górę doliny Słonki wśród zabudowy willowej uzdrowiska, by po parunastu minutach skręcić w lewo na wzgórza oddzielające Rabkę od Olszówki. Po wyjściu na pola po raz pierwszy pojawiły się od razu widoki, które towarzyszyły mi już później właściwie stale, w różnych ujęciach. Można więc na trasie podziwiać rejon ograniczającego Rabkę od zachodu Krzywonia, następnie cały grzbiet biegnący znad Rabki przez Tatarów i Maciejową ku Starym Wierchom, niewysokie szczyciki opadające od strony centralnej części Gorców ku kotlinie, w której rozłożyła się Mszana Dolna z charakterystycznym płaskowyżem Potaczkowej i Chabówki oraz wyraźnymi kulminacjami Ostrej i Krzyżowej nad Olszówką, a także wschodnią część Beskidu Wyspowego z Lubogoszczem, miejscami także Śnieżnicą, Ćwilinem i stokami Szczebla, a przede wszystkim z dominującym w krajobrazie bliskim, potężnym masywem Lubonia Wielkiego wraz z ramieniem opadającym ku Luboniowi Małemu i Zbójeckiej Górze. Przy dobrej przejrzystości powietrza widoki są jeszcze znacznie bardziej bogatsze, tym razem jednak takiej nie było pomimo pięknej pogody, dlatego szczyty Beskidu Makowskiego, Pasma Polic i Babia Góry jedynie ledwo, ledwo majaczyły w oddali, Tatr nie było widać wcale, a i najwyższa część Gorców z Turbaczem i Kudłoniem jawiła się bardzo niewyraźnie, jednak i tak naprawdę było na czym oko zawiesić.
Następnie szlak dotarł do Olszówki, gdzie duże i przygnębiające wrażenie robią pozostałości po zabytkowym kościele drewnianym, który spłonął w 1993 r. Zachował się jedynie kamienny mur otaczający teren kościelny (w nim XIX- wieczne epitafium miejscowego ks. W. Kaletowicza), kamienna ambona i fragmenty posadzki.
W Olszówce opuściłem szlak niebieski, kierując się za znakami żółtymi, sprowadzającymi tu ze Starych Wierchów, na północ. Po pokonaniu grzbieciku Działu z pięknie położonym osiedlem Wietrzyki (nazwa ta, podawana przez [R], okazała się bardzo adekwatna do panujących tam warunków atmosferycznych; [M] używa nazwy Skalisne) zszedłem do Rabki Zaryte, by tam – po krótkim marszu ruchliwą szosą Nowy Sącz – Skomielna Biała (to już taka moja tradycja – po "zakopiance" teraz ta trasa, tyle że tu, w przeciwieństwie do szosy zakopiańskiej, można iść spokojnie po chodniku)- znów wejść na szlak niebieski i skierować się w kierunku Królewskiej Góry i Grzebienia, mijając po drodze bardzo ładny kościół w Zarytem. Świątynia jest nowa, jednak swoim kształtem nawiązuje do dawnego budownictwa góralskiego, moim zdaniem w sposób bardzo udany. Odcinek podejścia w podszczytowy rejon Królewskiej Góry (mała podpowiedź dla automobilistów jeżdżących od strony Rabki w kierunku Mszany Dolnej i dalej na wschód – Królewska Góra to szczyt, na którego stoku znajduje się wyciąg narciarski, doskonale widoczny z szosy po prawej stronie kilka kilometrów za centrum Rabki) okazał się najbardziej stromy podczas całej wycieczki, jednak stosunkowo krótki, a przez to niezbyt uciążliwy. Spod Królewskiej Góry szlak prowadzi dalej na przełęcz pomiędzy Grzebieniem i Banią, a następnie szybko sprowadza do Rabki – można jednak wcześniej wspiąć się bez znaków na pobliski wierzchołek Grzebienia, by obejrzeć panoramę, która jest bardzo ładna, ale – uczciwie mówiąc – niewiele szersza i różniąca się od tych, które można napotkać w innych miejscach opisywanej trasy (wyjście i zejście wraz z krótkim odpoczynkiem na szczycie nie powinno zająć więcej niż maksymalnie 30-40 minut).
Spacerując po samej Rabce obejrzałem m.in. kilka przykładów dawnego budownictwa uzdrowiskowego (zachowało się w różnym stanie – wiele willi wygląda bardzo ładnie, jednak z łatwością można spotkać i takie, które praktycznie się sypią; skądinąd wiem, że część zdążyła już "posypać się" na dobre), stary cmentarz z neogotycką kaplicą nagrobną Zubrzyckich, pomnik św. Mikołaja przed dworcem PKP (który to pomnik, jak podaje prasa, po raz kolejny jest przedmiotem konfliktu władz różnego szczebla i prawdopodobnie będzie musiał być wkrótce przeniesiony w inne miejsce), zajrzałem też do Muzeum Regionalnego im. W. Orkana, mieszczącego się w starym drewnianym kościele rabczańskim.
Na pewno podczas pobytu w Rabce warto to zrobić – nie tylko ze względu na zapoznanie się z ekspozycją etnograficzną dokumentującą kulturę materialną Zagórzan ale i z samym kościołem. Jak na świątynie drewniane zwraca uwagę jego wielkość. Szczególne wrażenie robi ona już wewnątrz świątyni. Otóż do wnętrza wchodzi się przez kruchtę (gdzie można nabyć bilety i wydawnictwa, ewentualnie zamówić obsługę przewodnicką, natomiast właściwa ekspozycja etnograficzna zajmuje korytarzyk i skupione wokół niego cztery pomieszczenia, po dwa z każdej ze stron. Dopiero pokonawszy całą długość tego korytarzyka wchodzimy pod chórem muzycznym do pierwotnej części kościoła. O ile z zewnątrz cała budowla wygląda jednolicie, o tyle wewnątrz te dwie części – najstarsza świątynia i przybudówka wyglądają jak z dwóch kompletnie różnych epok. Ta pierwsza pochodzi z pocz. XVII w., ta druga – wg informacji otrzymanych od obsługi – jest co prawda późniejsza, ale niewiele, a wygląda tak, jakby powstała jeśli nie współcześnie, to w każdym razie niezbyt dawno w stosunku do pierwotnej części. No a przede wszystkim jest naprawdę bardzo, bardzo duża, tak duża, że – jeśli weźmiemy pod uwagę całość współczesnej budowli – to chór muzyczny, pierwotnie zlokalizowany przy wejściu, teraz mieści się mniej więcej pośrodku kościoła.
Nie udało się tym razem odwiedzić innych obiektów, wspominanych w przewodnikach. Prywatne Muzeum Gorczańskie Jana Fudali można zwiedzać po wcześniejszym uzgodnieniu z właścicielem, Muzeum Orderu Uśmiechu jest obecnie – wg [R] – zlokalizowane na terenie "Rabkoliu", który o tej porze roku jest nieczynny ([F] podaje, że Muzeum mieści się w budynku szkoły naprzeciwko starego kościoła drewnianego, jednak ten przewodnik został wydany wcześniej, więc aktualniejsza jest wersja podana przez [R]). Pracownia garncarska przy ul. Podhalańskiej, wspominana przez [F] jest podobno czynna (informację potwierdziła także obsługa Muzeum Regionalnego), jednak po dotarciu na miejsce okazało się, że na budynku pod tym adresem nie ma żadnej wiadomości o udostępnianiu do zwiedzania, a tylko informacja o produkcji w tym miejscu wyrobów ceramicznych. Jeśli jednak ktoś miał rzeczywiście okazję zwiedzać tą pracownię i potwierdziłby fakt takiej możliwości – będę wdzięczny za informacje.
Ostatnim punktem dnia była godzinna wizyta w Sieniawie</a>. Przejeżdżałem przez tą wieś koleją dziesiątki razy w drodze do Zakopanego czy Nowego Targu, ale nigdy wcześniej nie sądziłem, że jest po co tam wysiadać. Teraz już wiem, że wysiądę jeszcze nie raz... Co prawda pierwsze wrażenie było- delikatnie mówiąc – nienajlepsze. Płynąca przez wieś Raba (w tym miejscu jeszcze bardziej jako duży potok niż rzeka) jest dosłownie zasypana śmieciami (naprawdę długo musiałem szukać miejsca do zdjęcia, w którym tych śmieci na brzegu nie byłoby widać...), po drodze włóczyła się czereda czterech czy pięciu nie wiadomo do kogo należących psów, na szczęście nie mających w tym momencie krwiożerczych zamiarów, po za tym było już szaro, buro i mokro. Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem okazał się budynek dawnego XIX- wiecznego dworu, stojący obok nowego kościoła. W przeciwieństwie do wielu budynków tego typu rozrzuconych po setkach, nieraz o wiele bardziej znanych, miejscowości w naszym kraju ten dwór jest bardzo dobrze utrzymany przez właściciela (niemal na pewno prywatnego), poza tym jest po prostu ładny, z ciekawym elementem w postaci typowego dla Góralszczyzny "słonecka" na ścianie frontowej. To jednak jeszcze nic- kilkadziesiąt metrów dalej czekała na mnie...
miłość od pierwszego wejrzenia.
Coś takiego poczułem kiedyś do Pragi. Co prawda nie jestem globtroterem, jednak trochę miast w swoim życiu widziałem. A jednak odkąd po raz pierwszy zobaczyłem Pragę, wiedziałem, że to jest "moje miasto". Specjalnie jeździłem później do Wiednia, Budapesztu, widziałem Lwów, Wilno, od dziecka jestem zauroczony Krakowem, ogromnie podoba mi się Gdańsk – ale przy tych wszystkich, niewątpliwie pięknych miastach, Praga jest jakby z innego świata; wracam do niej co najmniej raz do roku (a ostatnio przeważnie po kilka razy) i za każdym razem chcę więcej. Coś podobnego poczułem teraz. Widziałem w życiu bardzo dużo kościołów drewnianych – kościołów, kościółków, cerkwi. Jednak nigdy jeszcze żaden z nich nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak kościółek pw. św. Antoniego w Sieniawie, pomijany w większości ogólnych przewodników, w wielu innych opisywany na równi z wieloma innymi, podobnymi świątyniami. A jednak ja zakochałem się w nim na zabój. Jest po prostu prześliczny – maleńkie cudo. Tak maleńkie, że niezwykle stromy dach sprawia, że kościółek jest niemal wyższy niż szerszy. A może nawet nie "niemal"? Może rzeczywiście tak jest? Otaczają go maleńkie "sobotki", z boku mieści się maleńka "zakrystyjka", a na dachu – sygnaturka o nietypowej kolorystyce. Kościółek rzecz jasna był zamknięty, więc nie udało się wejść do środka, ale aż trudno mi sobie wyobrazić, jak malutko musi być miejsca w "nawce". Mając w pamięci widzianego przed paroma godzinami kościoła w Rabce odnosiłem wrażenie, że cała sieniawska świątyńka zmieściłaby się w jego prezbiterium. A całe to cudo stoi wśród otoczenia pięknych, dostojnych lip i jaworów. Poszukując po powrocie informacji na temat kościółka w necie, dotarłem do wiadomości, że cieszy się on szczególną atencją... małżeństw i par. Więc wyglądałoby na to, że nie bardzo się tam nadaję :) A może właśnie jest odwrotnie – skoro to miejsce jest przeznaczone dla zakochanych, więc ja też musiałem się zakochać – w kościółku :))
Trasa:
Rabka</a> >> Olszówka >> Rabka Zaryte</a> >>Grzebień</a> >> Rabka >> Sieniawa
Przydatne informacje:
Muzeum Regionalne im. W. Orkana w starym kościele w Rabce jest czynne we wszystkie dni tygodnia z wyjątkiem wtorków w godzinach 9.00-16.00.
Ceny biletów wynoszą: 6 zł (normalny) i 4 zł (młodzież szkolna, renciści, emeryci). Dzieci do lat 7 – bezpłatnie.
Na miejscu dostępny przewodnik – cena wynajmu: 50 zł (normalna) i 30 zł (dla grup uprawnionych do ulgowych wejść).
Muzeum:www.muzeum-orkana.pl
Sposobów dojazdu do Rabki jest tyle, że nie ma sensu ich podawać. Jeśli chodzi o Rabkę Zaryte, to na linię kolejową Chabówka- nowy sącz od jakiegoś czasu nie ma już co liczyć (jedynie w sezonie Czasami kursuje na niej pociąg retro, będący raczej atrakcją samą w sobie, a nie alternatywą komunikacyjną), natomiast w zupełności zastępują ją busy, jeżdżące na odcinku Rabka- Mszana Dolna w dni powszednie dosłownie co kilkanaście minut, w sobotę – nieco rzadziej, ale także bardzo często, a w niedzielę – ok. 10 kursów na dzień. Również busy zapewniają dojazd do Olszówki – od poniedziałku do soboty w zasadzie kursują co godzinę, a nawet w niedzielę niewiele rzadziej. Szczegóły na stronie www.rabka.pl. O możliwościach dojazdu do Sieniawy pisałem przy okazji mojej poprzedniej wycieczki– choć być może jest ich nieco więcej, gdyż np. Wczoraj minął mnie w Sieniawie bus relacji Spytkowice Górne – Rabka, o którym wcześniej nie wiedziałem.
(skróty w tekście: [F]- S. Figiel, Gorce, Warszawa 2001; [M]- A. Matuszczyk, Gorce, Poronin 1992; [R]- Gorce. Przewodnik dla prawdziwego turysty, Pruszków 2004; [C]- Gorce. Mapa Turystyczna, Wydawnictwo Compass, Kraków 2004)
1.Jak wspomniałem szlaki na trasie, którą pokonałem wczoraj, są znakowane całkiem dobrze, jednak jest kilka miejsc mylnych, które mogą sprawić kłopoty. Pierwsze znajduje się niedaleko od opuszczenia doliny Słonki. Opis tego odcinka zarówno u [F] jak i [M] zgadza się z rzeczywistością, tyle że do takiego wniosku można dojść... dopiero jak ma się go już za sobą. Opis [F] jest za mało szczegółowy, [M] podaje tych szczegółów znacznie więcej, ja jednak postaram się zwrócić uwagę na te najważniejsze momenty, pozwalające uniknąć zgubienia szlaku. Problem tkwi w tym, że szlak wyprowadza na pola, gdzie na dobrą sprawę nie ma gdzie umieścić znaków. Gdy więc opuścimy domy Słonego i towarzyszący nam po lewej wąwozik, dojdziemy – już na polach – do punktu, gdy droga rozdziela się. Należy skierować się w prawe, mniej wyraźne; idąc nim dojdziemy do wyraźnego grzbietu, którym należy kierować się dalej w kierunku wschodnim, mijając po pewnym czasie po lewej małą kapliczkę, a następnie po prawej mały zagajnik, gdzie odnajdziemy znaki. Idąc dalej w tym samym kierunku dotrzemy do miejsca, skąd na prawo ładnie widać grzbiet Tatarów- Maciejowa, na wprost ścieżka zmierza w kierunku lasu, a po lewej nieco w dole stoi pomarańczowy budynek, należący do osiedla Zarębki (wg [M]) lub Pod Zarębek (wg [R]; [F] podaje nazwę Gilówka, którą [C] umieszcza znacznie niżej, niedaleko nad centrum Olszówki). Należy skierować się właśnie do tego budynku, gdzie na drzewie odnajdziemy znaki, kierujące nas dalej w prawo w dół, asfaltową drogą schodzącą do Olszówki. Jeśli jednak na wspomnianym pierwszym poważnym rozwidleniu polnych dróg powyżej doliny Słonki pójdziemy lewym, wyraźniejszym odgałęzieniem, (taki przebieg szlaku podaje mapa [C], a przynajmniej moje wydanie z 2004 r.!), dojdziemy do pasu lasu, gdzie droga wykręca ostro w prawo i prowadzi wzdłuż granicy lasu (co ciekawe – tu też możemy natrafić na znak!). Idąc nią wprost, nie zbaczając na odgałęzienie, odchodzące w lewo (już za lasem), dotrzemy do tego samego, widocznego z dala pomarańczowego domu, tyle że od drugiej strony. <b>Tam nie przejmujmy się znakami</b> (które właśnie nam uświadomią, że coś tu się nie zgadza i przyszliśmy chyba nie z tej strony, co trzeba), tylko skierujmy dalej w dół, wymienioną wcześniej asfaltową drogą do Olszówki. Dalej nie ma już na tym odcinku problemów – zaskakuje mnie tylko, że nigdzie po drodze nie zauważyłem przy drodze kapliczki, o której wspominają [F], [M], a nawet [R], ale pewnie po prostu ją przeoczyłem.
2.Kolejne mylne miejsce na trasie znajduje się w rejonie grzbietu Działu pomiędzy Olszówką i Rabką Zaryte przy szlaku żółtym. Przy białej kapliczce w rejonie osiedla Wietrzyki (na zdjęciu 045) trasa skręca w prawo, i prowadzi obok zabudowań osiedla po lewej. Obok nich, na płocie po prawej można zauważyć strzałkę znaku, nakazującą skręt w lewo. Jednak nie należy skręcać od razu w ścieżkę wiodącą w lewo w dół obok domostwa, ale podejść jeszcze kilkadziesiąt metrów w dotychczasowym samym kierunku i dopiero wówczas , nie dochodząc do widocznego przed nami lasku, skręcić prostopadle w lewo przez pole w kierunku sosnowego zagajnika, gdzie odnajdziemy kolejny znak.
3.Dalej należy utrzymywać ten sam kierunek, mijając po drodze murowaną kapliczkę. Ścieżka prowadzi w dół skrajem pól i przylasków, na szczęście jest na tym odcinku całkiem dobrze oznakowana. Trzeba jednak uważać, gdyż w pewnym momencie szlak skręca ostro w prawo, a łatwo ten moment przeoczyć, gdyż nie ma odpowiedniej strzałki. Jeśli jednak zachowamy uwagę, to nie powinno być problemów, gdyż zaraz po skręcie ścieżka jest oznakowana, i to znakami na kolejnych trzech drzewach. Paręnaście metrów później natomiast znaku już nie ma, pomimo tego, że w lewo odgałęzia się kolejna ścieżka – należy podejść jeszcze trochę dalej w tym samym kierunku i dopiero wówczas skręcić w lewo; w pobliżu odnajdziemy następne znaki, które dalej sprowadzają już bezproblemowo do Rabki Zarytego.
4.Pewne trudności może sprawić również odcinek szlaku niebieskiego z Rabki Zarytego w kierunku Grzebienia. Po przekroczeniu Raby idziemy szeroką drogą, która po pewnym czasie zatacza obszerny łuk, niemal o 180 stopni i podchodzi w kierunku nowego, białego domu. Przed tym domem należy skręcić w lewo i iść stromo w górę. Znaki na tym odcinku są rzadkie i stare, słabo widoczne. Warto natomiast zwracać uwagę na stacje drogi krzyżowej</b>, rozmieszczone na drzewach; są one dobrymi punktami odniesienia także na dalszym odcinku – po minięciu stacji III trzeba przeciąć polanę stokową na wprost i wejść do lasu, nie wybierając prawego odgałęzienia ścieżki, prowadzącego bardziej w górę.
5.Po przejściu pasa lasu wychodzimy na polanę (stacja IX drogi krzyżowej). Droga krzyżowa w tym miejscu opuszcza szlak, kierując się ku szczytowi Królewskiej Góry, nasza trasa prowadzi dalej na wprost, ku Grzebieniowi (Są znaki). Wg [M] gdzieś na tej polanie obok kapliczki na drzewie można odnaleźć wyraźny jeszcze znak, przedwojennego szlaku turystycznego prowadzącego tędy, jednak mi się to nie udało.
6.Zbliżając się do widocznego nieco po lewej w górze szczytu Grzebienia (rzeczywiście zwieńczonego "grzebieniem" drzew), idąc szlakiem należy skierować się przez pola mniej więcej w prawo w skos dążąc do grzbietu w stronę także widocznego, choć znacznie niższego szczytu Bani, której wierzchołek porośnięty jest zagajnikiem. Osiągając grzbiet na przełęczy pomiędzy oboma wzniesieniami należy przejść na drugą stronę grzbietu (a nie skierować się w prawo, trawersem Bani) i udać się w dół, ku zabudowaniom. Wkrótce odnajdziemy znak na słupie i dalej dotrzemy już do Rabki bez żadnych przygód.
7.[R] informuje, że niedaleko od szlaku znajduje się odnowiony niedawno cmentarz żydowski, miejsce pochówku ofiar terroru hitlerowskiego. Opisuje także sposób dojścia- "polną drogą w prawo, wzdłuż ogrodzenia terenu szkolnego, za ujęciem wody w lewo leśną ścieżką (razem ok. 200 m)". Określenie "teren szkolny" odnosi się do przedwojennego budynku dawnej tzw. "szkoły św. Tereski". Na zamieszczonym w przewodniku planiku Rabki jest także zaznaczony cmentarz i dojście do niego, tyle że... ma się to nijak do zacytowanego opisu, bo szkoła św. Tereski w rzeczywistości jest położona znacznie niżej, niż trasa zaznaczona na planie (która prowadzi przez teren prywatny). Z kolei ścieżki wiodące obok szkoły także nigdzie mnie nie doprowadziły – tyle że jedna być może mogła, ale była zagrodzona. Jeśli ktoś wie, gdzie w rzeczywistości znajduje się cmentarz i jak do niego dotrzeć, bardzo proszę o informację i uzupełnienie.
8.Na zakończenie jeszcze jeden szczegół dotyczący wnętrza starego kościoła w Rabce. [M] i [F] piszą o zwracających uwagę fragmentach starej polichromii z 1628 r., z kolei [R] podaje, że wnętrze jest pokryte barwną polichromią z 1802 r. Nie jestem historykiem sztuki, jednak jak dla mnie polichromia ścian na pewno nie jest XVII- wieczna, a XIX- wieczna może być jak najbardziej. Nieco "starzej" wygląda polichromia sklepień, ale czy to do niej odnoszą się słowa o "fragmentach starej polichromii", nie zaryzykowałbym stwierdzić. Natomiast na pewno w ołtarzu głównym oglądałem obraz św.św. Franciszka i Dominika adorujących Trójcę Św., a nie pochodzący z XVI- wiecznego tryptyku obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, jak informuje [R].
Trasa:
Rabka</a> >> Olszówka >> Rabka Zaryte</a> >>Grzebień</a> >> Rabka >> Sieniawa
Przydatne informacje:
Muzeum Regionalne im. W. Orkana w starym kościele w Rabce jest czynne we wszystkie dni tygodnia z wyjątkiem wtorków w godzinach 9.00-16.00.
Ceny biletów wynoszą: 6 zł (normalny) i 4 zł (młodzież szkolna, renciści, emeryci). Dzieci do lat 7 – bezpłatnie.
Na miejscu dostępny przewodnik – cena wynajmu: 50 zł (normalna) i 30 zł (dla grup uprawnionych do ulgowych wejść).
Muzeum:www.muzeum-orkana.pl
Sposobów dojazdu do Rabki jest tyle, że nie ma sensu ich podawać. Jeśli chodzi o Rabkę Zaryte, to na linię kolejową Chabówka- nowy sącz od jakiegoś czasu nie ma już co liczyć (jedynie w sezonie Czasami kursuje na niej pociąg retro, będący raczej atrakcją samą w sobie, a nie alternatywą komunikacyjną), natomiast w zupełności zastępują ją busy, jeżdżące na odcinku Rabka- Mszana Dolna w dni powszednie dosłownie co kilkanaście minut, w sobotę – nieco rzadziej, ale także bardzo często, a w niedzielę – ok. 10 kursów na dzień. Również busy zapewniają dojazd do Olszówki – od poniedziałku do soboty w zasadzie kursują co godzinę, a nawet w niedzielę niewiele rzadziej. Szczegóły na stronie www.rabka.pl. O możliwościach dojazdu do Sieniawy pisałem przy okazji mojej poprzedniej wycieczki– choć być może jest ich nieco więcej, gdyż np. Wczoraj minął mnie w Sieniawie bus relacji Spytkowice Górne – Rabka, o którym wcześniej nie wiedziałem.
(skróty w tekście: [F]- S. Figiel, Gorce, Warszawa 2001; [M]- A. Matuszczyk, Gorce, Poronin 1992; [R]- Gorce. Przewodnik dla prawdziwego turysty, Pruszków 2004; [C]- Gorce. Mapa Turystyczna, Wydawnictwo Compass, Kraków 2004)
1.Jak wspomniałem szlaki na trasie, którą pokonałem wczoraj, są znakowane całkiem dobrze, jednak jest kilka miejsc mylnych, które mogą sprawić kłopoty. Pierwsze znajduje się niedaleko od opuszczenia doliny Słonki. Opis tego odcinka zarówno u [F] jak i [M] zgadza się z rzeczywistością, tyle że do takiego wniosku można dojść... dopiero jak ma się go już za sobą. Opis [F] jest za mało szczegółowy, [M] podaje tych szczegółów znacznie więcej, ja jednak postaram się zwrócić uwagę na te najważniejsze momenty, pozwalające uniknąć zgubienia szlaku. Problem tkwi w tym, że szlak wyprowadza na pola, gdzie na dobrą sprawę nie ma gdzie umieścić znaków. Gdy więc opuścimy domy Słonego i towarzyszący nam po lewej wąwozik, dojdziemy – już na polach – do punktu, gdy droga rozdziela się. Należy skierować się w prawe, mniej wyraźne; idąc nim dojdziemy do wyraźnego grzbietu, którym należy kierować się dalej w kierunku wschodnim, mijając po pewnym czasie po lewej małą kapliczkę, a następnie po prawej mały zagajnik, gdzie odnajdziemy znaki. Idąc dalej w tym samym kierunku dotrzemy do miejsca, skąd na prawo ładnie widać grzbiet Tatarów- Maciejowa, na wprost ścieżka zmierza w kierunku lasu, a po lewej nieco w dole stoi pomarańczowy budynek, należący do osiedla Zarębki (wg [M]) lub Pod Zarębek (wg [R]; [F] podaje nazwę Gilówka, którą [C] umieszcza znacznie niżej, niedaleko nad centrum Olszówki). Należy skierować się właśnie do tego budynku, gdzie na drzewie odnajdziemy znaki, kierujące nas dalej w prawo w dół, asfaltową drogą schodzącą do Olszówki. Jeśli jednak na wspomnianym pierwszym poważnym rozwidleniu polnych dróg powyżej doliny Słonki pójdziemy lewym, wyraźniejszym odgałęzieniem, (taki przebieg szlaku podaje mapa [C], a przynajmniej moje wydanie z 2004 r.!), dojdziemy do pasu lasu, gdzie droga wykręca ostro w prawo i prowadzi wzdłuż granicy lasu (co ciekawe – tu też możemy natrafić na znak!). Idąc nią wprost, nie zbaczając na odgałęzienie, odchodzące w lewo (już za lasem), dotrzemy do tego samego, widocznego z dala pomarańczowego domu, tyle że od drugiej strony. <b>Tam nie przejmujmy się znakami</b> (które właśnie nam uświadomią, że coś tu się nie zgadza i przyszliśmy chyba nie z tej strony, co trzeba), tylko skierujmy dalej w dół, wymienioną wcześniej asfaltową drogą do Olszówki. Dalej nie ma już na tym odcinku problemów – zaskakuje mnie tylko, że nigdzie po drodze nie zauważyłem przy drodze kapliczki, o której wspominają [F], [M], a nawet [R], ale pewnie po prostu ją przeoczyłem.
2.Kolejne mylne miejsce na trasie znajduje się w rejonie grzbietu Działu pomiędzy Olszówką i Rabką Zaryte przy szlaku żółtym. Przy białej kapliczce w rejonie osiedla Wietrzyki (na zdjęciu 045) trasa skręca w prawo, i prowadzi obok zabudowań osiedla po lewej. Obok nich, na płocie po prawej można zauważyć strzałkę znaku, nakazującą skręt w lewo. Jednak nie należy skręcać od razu w ścieżkę wiodącą w lewo w dół obok domostwa, ale podejść jeszcze kilkadziesiąt metrów w dotychczasowym samym kierunku i dopiero wówczas , nie dochodząc do widocznego przed nami lasku, skręcić prostopadle w lewo przez pole w kierunku sosnowego zagajnika, gdzie odnajdziemy kolejny znak.
3.Dalej należy utrzymywać ten sam kierunek, mijając po drodze murowaną kapliczkę. Ścieżka prowadzi w dół skrajem pól i przylasków, na szczęście jest na tym odcinku całkiem dobrze oznakowana. Trzeba jednak uważać, gdyż w pewnym momencie szlak skręca ostro w prawo, a łatwo ten moment przeoczyć, gdyż nie ma odpowiedniej strzałki. Jeśli jednak zachowamy uwagę, to nie powinno być problemów, gdyż zaraz po skręcie ścieżka jest oznakowana, i to znakami na kolejnych trzech drzewach. Paręnaście metrów później natomiast znaku już nie ma, pomimo tego, że w lewo odgałęzia się kolejna ścieżka – należy podejść jeszcze trochę dalej w tym samym kierunku i dopiero wówczas skręcić w lewo; w pobliżu odnajdziemy następne znaki, które dalej sprowadzają już bezproblemowo do Rabki Zarytego.
4.Pewne trudności może sprawić również odcinek szlaku niebieskiego z Rabki Zarytego w kierunku Grzebienia. Po przekroczeniu Raby idziemy szeroką drogą, która po pewnym czasie zatacza obszerny łuk, niemal o 180 stopni i podchodzi w kierunku nowego, białego domu. Przed tym domem należy skręcić w lewo i iść stromo w górę. Znaki na tym odcinku są rzadkie i stare, słabo widoczne. Warto natomiast zwracać uwagę na stacje drogi krzyżowej</b>, rozmieszczone na drzewach; są one dobrymi punktami odniesienia także na dalszym odcinku – po minięciu stacji III trzeba przeciąć polanę stokową na wprost i wejść do lasu, nie wybierając prawego odgałęzienia ścieżki, prowadzącego bardziej w górę.
5.Po przejściu pasa lasu wychodzimy na polanę (stacja IX drogi krzyżowej). Droga krzyżowa w tym miejscu opuszcza szlak, kierując się ku szczytowi Królewskiej Góry, nasza trasa prowadzi dalej na wprost, ku Grzebieniowi (Są znaki). Wg [M] gdzieś na tej polanie obok kapliczki na drzewie można odnaleźć wyraźny jeszcze znak, przedwojennego szlaku turystycznego prowadzącego tędy, jednak mi się to nie udało.
6.Zbliżając się do widocznego nieco po lewej w górze szczytu Grzebienia (rzeczywiście zwieńczonego "grzebieniem" drzew), idąc szlakiem należy skierować się przez pola mniej więcej w prawo w skos dążąc do grzbietu w stronę także widocznego, choć znacznie niższego szczytu Bani, której wierzchołek porośnięty jest zagajnikiem. Osiągając grzbiet na przełęczy pomiędzy oboma wzniesieniami należy przejść na drugą stronę grzbietu (a nie skierować się w prawo, trawersem Bani) i udać się w dół, ku zabudowaniom. Wkrótce odnajdziemy znak na słupie i dalej dotrzemy już do Rabki bez żadnych przygód.
7.[R] informuje, że niedaleko od szlaku znajduje się odnowiony niedawno cmentarz żydowski, miejsce pochówku ofiar terroru hitlerowskiego. Opisuje także sposób dojścia- "polną drogą w prawo, wzdłuż ogrodzenia terenu szkolnego, za ujęciem wody w lewo leśną ścieżką (razem ok. 200 m)". Określenie "teren szkolny" odnosi się do przedwojennego budynku dawnej tzw. "szkoły św. Tereski". Na zamieszczonym w przewodniku planiku Rabki jest także zaznaczony cmentarz i dojście do niego, tyle że... ma się to nijak do zacytowanego opisu, bo szkoła św. Tereski w rzeczywistości jest położona znacznie niżej, niż trasa zaznaczona na planie (która prowadzi przez teren prywatny). Z kolei ścieżki wiodące obok szkoły także nigdzie mnie nie doprowadziły – tyle że jedna być może mogła, ale była zagrodzona. Jeśli ktoś wie, gdzie w rzeczywistości znajduje się cmentarz i jak do niego dotrzeć, bardzo proszę o informację i uzupełnienie.
8.Na zakończenie jeszcze jeden szczegół dotyczący wnętrza starego kościoła w Rabce. [M] i [F] piszą o zwracających uwagę fragmentach starej polichromii z 1628 r., z kolei [R] podaje, że wnętrze jest pokryte barwną polichromią z 1802 r. Nie jestem historykiem sztuki, jednak jak dla mnie polichromia ścian na pewno nie jest XVII- wieczna, a XIX- wieczna może być jak najbardziej. Nieco "starzej" wygląda polichromia sklepień, ale czy to do niej odnoszą się słowa o "fragmentach starej polichromii", nie zaryzykowałbym stwierdzić. Natomiast na pewno w ołtarzu głównym oglądałem obraz św.św. Franciszka i Dominika adorujących Trójcę Św., a nie pochodzący z XVI- wiecznego tryptyku obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, jak informuje [R].
Hagan napisał:
OdpowiedzUsuńDzień dobry, w związku z pytaniem o dojście do cmentarza żydowskiego w Rabce: Przed siatką Szkoły św. Teresy ścieżką w prawo (wzdłuż siatki), przeskoczyć płotek i prosto do ujęcia wody (tam ścieżka szeroka), następnie do góry w lewo jakieś 100 m i jest. pozdrawiam
Dzięki kordom z geocaching.com: N 49° 36.752' E 019° 58.485'
Usuń