wtorek, 6 lutego 2018

NIEZNAJOWE UJŚCIE ZAWOI

Wysiedlona wieś Nieznajowa



Jest sierpień, więc schronisko turystyczne stoi otworem. Wstępujemy w gościnne progi... Studenci zajęci są  suszeniem drewna, które zniosły, wezbrane po ostatnich ulewach, wody Wisłoki. Przy odrobinie szczęścia starczy na ogrzewanie chałupy przez miesiąc. Zaledwie 15 kilometrów od źródeł Wisłoka wykazuje ogromną zmienność. podczas  suszy szerokość nie przekracza 50 cm, po opadach niejednokrotnie przekracza 5 metrów. "Madejowa kładka- ułatwiająca przejście na drugą stronę, wisi półtora metra nad wodą. Po lipcowych opadach rozszalała rzeka pędziła 20 cm pod nią.






Jedyni świadkowie- gwiazdy

Siedzę na progu chatki.
Ciemno. 
Miliardy gwiazd patrzą w dół. Od zarania dziejów spoglądają na koleje losu wsi Nieznajowa. Patrzyły, kiedy w połowie XVI wieku przybył tu Steczko Oleśko ze Świątkowej dzierżąc w dłoni pozwolenie od Zygmunta I na lokowanie wsi na prawie wołoskim. 

Prawo to zostało stworzone specjalnie dla pasterzy wołosko- ruskich i było połączeniem dotychczas  panującego na tych ziemiach, prawa niemieckiego i zwyczajów pasterskich Wołochów. Osadącą ziemi był kniaź, a zarządcą kilku wsi (krainy), krajnik. Czynsz płacono w naturze, tzn. panu należał się: "dziesiąty wieprz, dwudziesty baran-, danina w serach i huniach- samodziałowym suknie.

Gwiazdy były świadkami pobytu we wsi rosyjskich żołnierzy, patrzyły również, gdy w 1914 roku przez liczącą podówczas  trzystu mieszkańców wieś, przeszły oddziały węgierskie. Widziały całonocne obchody unickiej Wielkanocy i masowe przejście na prawosławie w 1927 roku.

Ze zdziwieniem spoglądały jak pewnej, pięknej nocy mieszkańcy zakradli się do cerkwi unickiej i w ciągu niecałych ośmiu godzin przenieśli całe wyposażenie cerkiewne do czasowni prawosławnej- postawionej "zastępczo- do czasu wybudowania świątyni. Zdecydowana większość mieszkańców była już wtedy wyznania prawosławnego, ale władze wciąż nie chciały się zgodzić na zbudowanie cerkwi. Nabożeństwa w tym czasie odbywały się w domu prywatnym, a wyposażenie cerkiewne stało spokojnie w czasowni.


Teraz nie ma tutaj nic 

Migoczące w górze światełka były świadkami rozwoju Nieznajowej.
W okresie międzywojennym znajdowały się tu dwa sklepy, szkoła, w której wykładowcą był Polak, karczma, posterunek Policji, tartak. Cztery razy do roku odbywały się tu targi: na Wniebowzięcie, 13 sierpnia, 10 września i 30 października. Na skup bydła jechali Żydzi z Gorlic, Żmigrodu i okolic. 

Nieznajowa tętniła życiem...

Zachowało się wprawdzie kilka kapliczek na drodze do Rostajnego, 99 letnia figura świętej rodziny oraz cmentarz łemkowski, ale jest to żałośnie mało, jak na wieś, będącą jednym z centrów łemkowskiego świata. Gdzie podziali się mieszkańcy? 

Znana jest historia barbarzyńskiej akcji "Wisła-, której efektem było wysiedlanie znacznych połaci Beskidu Niskiego, pod pretekstem walki z UPA- Ukraińską Armią Powstańczą. Ale akcja "Wisła" została rozegrana w 1947 roku, kiedy w Nieznajowej nie było już żywego ducha.- Dlaczego?

Odpowiedzi należy szukać w historii II Wojny Światowej. Kiedy w sąsiedniej Ciechanii i Żydowskiem toczyły się walki, leśniczówkę w Nieznajowej zajął niemiecki sztab. Rodzina gajowego i uciekinierzy z Grabia i Rostajnego mieszkali wtedy w zabudowaniach gospodarczych. Niemcy mieli w Nieznajowej duże składy amunicji, a na górze Żydówce w ciemności górującej nad wsią, wybudowali drewniane schrony, potem wykorzystywane przez UPA. Dlatego wyprowadzili się dopiero w 1945 roku. Mieszkańcy niedługo potem wyjechali do Związku Radzieckiego. Podobno nie było przymusu- wyjeżdżali znęceni obietnicą raju za wschodnią granicą.

Walki o dom i o prawo do życia

Jeden z mieszkańców wsi, w roku 1943 wywieziony na roboty do Niemiec, relacjonuje:

"Wróciłem w 46 i już nikogo nie było we wsi.(...). Wszystkie domy stały, cerkwie, wszystko było. .(...) Cała moja rodzina jest w Rosji. Najpierw wywieźli ich gdzieś w głąb, ale oni zobaczyli jak tam jest i wrócili do granicy. Dalej ich nie puścili. Dużo osób z Nieznajowej jest w Kałuszu, na Podolu, na Wołyniu. .(...) I co mogłem zrobić? Wyjechałem zaraz na zachód. mieszkam we Wrocławiu. Przyjechałem tutaj pod koniec lat 50-tych, była jeszcze cerkiew...." 

Cerkiew w Nieznajowej była uważana za najładniejszą w typie zachodniołemkowskich. Stała koło cmentarza, drewniana, subtelna, wtopiona w krajobraz. W wyniku braku opieki i, nie ukrywajmy, pewnych zaniedbań w roku 1964 po 184 świątynia zawaliła się. W 10 lat później runęła drewniana dzwonnica. Zarówno cerkiew, jak i cmentarz leżały w części doliny szeroko rozłożonej nad niewielką, acz zadziwiającą rzeczką Zawoją. Na pozór spokojna i cicha, ostatnimi czasy wyżłobiła sobie nowe koryto. Nie opływa już, jak jeszcze przed rokiem, zabudowań leśniczówki, ale zuchwale przerywa spokojną, uległą dolinę, wyrywając z brzegów wielkie gliniaste kawały ziemi. Na tym niewielkim terenie Zawoja pokazuje, kto tak naprawdę tutaj rządzi.

W jej ponurym szumie czai się wiedza i strach. Obawa przed zaginięciem w przepastnym brzuchu Wisłoki. Obok w bacówce pusto...

Taki pikny orlik pirzgnął mi spod nóg

Baca, który jeszcze w zeszłym roku wypasał tu swoje 500 owiec, teraz nie powrócił. Najprawdopodobniej, Magurski Park Narodowy nie przedłużył mu dzierżawy. Chodzą słuchy, że zarząd postanowił te grunta sprzedać. Wszyscy szukają pieniędzy, ale w rozszalałym pędzie Zawoi, daje się odczytać bunt, protest, jęk, że wszystko tak bardzo ukochane, przepadnie gdzieś w mrokach biznesu i pieniężnych machlojek. Nasz bacula nie popędzi już swych owiec ku halom, mała Natalia nie poleje psom żentycy do misek, a jasnowłosy, może 11-letni Jacuś nie przybiegnie z okrzykiem:<br />

-Tata, tata, taki pikny orlik piżgnął mi spod nóg!

W okolicy działa już tylko jedna bacówka- w Czarnem i tylko tam można jeszcze zobaczyć białe plamy wełny na zielonym kobiercu traw. Znam życie i wiem, że prędzej, czy później terenem tym zawładną domki letniskowe, motele i stadniny. 

Oficjalnie nazywa się to powrotem Łemków do ojczyzny, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Jedynie nieliczni wrócą, reszta nie będzie chciała rzucać dobytku, rodzin i przyjaciół, żeby wrócić do domu ojców. Ich domy zostały spalone, rodziny pomordowane lub wywiezione za wschodnią granicę. Okolica jest biedna, możliwości zarobkowe znikome. 

Łatwo przewidzieć scenariusz: oddadzą swoje ziemie za bezcen, a tu wybudują domki letniskowe bogaci z Nowego Sącza, Rzeszowa i Warszawy...
I tylko pierzasta Czerszla u wrót doliny wciąż będzie cicho spoglądać na zmiany w najpiękniejszej z dolin.

I tylko gwiazdy będą uparcie spoglądać w dół, na powrót życia, życia w trochę innym wydaniu...


Sierpień'2000- Nieznajowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz