Najbardziej znanym kościołem ewangielickim w Warszawie jest na pewno ten na pl. Małachowskiego (obok Zachęty). To jednak tu znajduje się jedyne Duszpasterstwo Wojskowe w obecnej parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie. Poniższy tekst jest autorstwa Tadeusza Władysława Świątka. Pełny tekst znajduje się na stronie parafii.
niedziela, 18 listopada 2018
Kościół Ewangelicki św. Włodzimierza
O keszowaniu, challengach, zwanych swojsko wyzwaniami, keszykach miejskich i ... psie.
Zaczyna się cała historia w Anglii, gdzie swego czasu mieszkałam. (a już keszowałam - takie cacherskie przedszkole). Dzięki keszom poznawałam Anglię, miejsca w Londynie, o których nawet D. Acroyd nie miał pojęcia (a nawet jeśli miał, to o nich nie pisał:)). Po powrocie do kraju okazało się, że większość moich rekordów na GC padło właśnie tam. NIgdy w życiu nie zastanawiałam się czy biję jakieś rekordy czy nie. Wychodzę z kretyńskiego może założenia, że jak mi się to podoba, to robię. A nie - to nie.Teraz koleje losu przywlokły mnie do Warszawy. I tu okazało się, że istnieją skrzynki typu challenge. I oczywiście byłam ciut ciut od zdobycia kilku challengy (tak, tak - wtedy w UK). Ale mi nie wyszło bo nie wiedziałam o ich istnieniu.
| Event w Dunton Green |
| Rozne sa maskowania :) |
poniedziałek, 29 października 2018
Legendarna Twierdza Przemyśl
Lokalizacja:
Fort XIII znajduje się na północny wschód od Przemyśla.GPS: 49.821656, 22.861478
Forty Twierdzy Przemyśl rozrzucone są po dość dużym terenie- należy zaopatrzyć się w dobrą mapę i przewodnik.
Wybrane forty:
- Orzechowce
- Ujkowice
- Prałkowce
- Fort W VIII Łętownia w Kuńkowcach
- Kruhel Wielki
- Bolestraszyce
- Ostrów
- Duńkowiczki
- Fort XIII
- Ziemne szańce artyleryjskie "Hurko"
- Resztki fortu Optyń
- Nehrybka
- Jaksmanice
- Siedliska
W sieci:
niedziela, 28 października 2018
Kapliczka ostatniego czarodzieja (the last wizard's chapel)
piątek, 26 października 2018
Tam, gdzie górę zwiezło...
Tu Osława omegą płynie
sobota, 6 października 2018
Echa leśne przy autostradzie...
piątek, 21 września 2018
Wieże buntowników / The towers of rebels
Na tronie Zeusa
Olimp. Góra - mit.
Góra, o której marzy chyba każdy czytelnik "Mitologii".Góra, na której według starożytnych Greków znajdowało się mieszkanie bogów....
A trzeba przyznać, że nie ma drugiego takiego pasma w Grecji, które tak nadawałoby się dla Zeusa i jego całkiem pokaźnej czeredki.
![]() |
| źródło: Wikipedia - CC |
Masyw Olimpu jest naturalną granicą pomiędzy Macedonią (krainą, geograficzną, której lwia część znajduje się właśnie w Grecji) a Tesalią- równiną, znaną ze skalnych, jakby kosmicznych, grzybów, na których wybudowane są klasztory Meteora. Olimp wyrasta nagle. Zaledwie 20 km od morza pojawia się góra wysoka prawie na trzy kilometry w górę... Nie może to nie zrobić wrażenia...
Burza z piorunami- "Tak tu jest zawsze"
Jest godzina piąta po południu. Siedzimy w Prioniu, na ostatnim parkingu przed wyjściem na szlak. Z gór zbiegają tłumy turystów, uciekając przed ulewą i piorunami uderzającymi w okoliczne szczyty. Przy takiej pogodzie niemożliwym wydaje mi się atakowanie Mitikasu- najwyższego szczytu Olimpu.
- Nie martw się - Mówi Giorgos, chłopak zabrany "na stopa" z Litochoro - greckiego Zakopanego. - Jutro będzie dobrze. Tutaj zawsze tak jest. Do dziewiątej rano świeci słońce, potem chmury podchodzą znad morza, o jedenastej już nic nie widać, a o trzeciej zaczyna się burza. Z piorunami- dodaje.
Wszystko sprawdza się co do joty, kiedy nazajutrz rano wychodzimy na szlak. Słoneczko świeci oszałamiająco, kiedy wchodzimy w las. Zewsząd otaczają nas dęby, lipy, cedry. Powyżej 1400 m n.p.m. pojawia się rzadki gatunek sosny<i> Pinus heldreichii,</i> w gwarze z okolic Litochoro zwany Robolo. W paśmie Olimpu opisanych zostało około 1700 roślin. Głównie dla ochrony 23 endemitów, w tym żywej skamieniałości z epoki lodowcowej Jankea heldreichii, został stworzony został w 1949 roku pierwszy grecki park Narodowy- OLYMPOS NATIONAL PARK, wpisany w roku 1981 na listę UNESCO, jako rezerwat biosfery.
Dochodzimy do Refuge A, noszącego wśród Greków wdzięczną nazwę SPILIOS AGAPITOS. Pierwszego schroniska na trasie i, z tej strony Mitikasu, jedynego. Turystów jest dość dużo. Takich jednodniowych z małymi plecaczkami. Niektórzy decydują się na nocleg i będą schodzić dopiero jutro, inni zejdą już dzisiaj, po krótkim postoju. Dla nich, przy wejściu do schroniska wisi karteczka, informująca, że jeżeli ktoś chce skorzystać z dobrodziejstw cywilizacji tylko na chwilę, musi ponieść koszty w wysokości 500 drachm. Jest to o tyle logiczne, że do schroniska trzeba dowieźć wszystko, za wyjątkiem wody. Jest to jedyne schronisko w rejonie Olimpu, gdzie woda spływa z gór i właściwie nie trzeba się o nią martwić. Moi rodzice i siostra schodzą w dół; ja, wraz z sześcioma Grekami, idę zdobywać wyśniony szczyt.
Grecka ekipa tylko o herbatce...
Idzie się bardzo dobrze, pomimo, że idziemy tylko o herbatce. Grecy to dziwny naród: na wieczór opychają się do granic możliwości, a rano, kiedy normalny człowiek zjadłby porządne śniadanie, oni wypijają herbatkę z kwiatków.
Owa herbatka z kwiatków, jakkolwiek by to infantylnie nie brzmiało, jest wspólnym dziełem natury i Irini, kierowniczki schroniska. Roślina o żółtych kwiatach, maleńka wyrastająca zaledwie na 10 cm, jest endemitem tego regionu. Znaczy to mniej więcej tyle, że nigdzie indziej nie można jej spotkać. Nie przeszkadza to wielu turystom, znających lecznicze działanie tej rośliny, wracać z wycieczki z żółto-zielonymi naręczami ziół. Oficjalne starania Parku Narodowego nic nie pomogą, jeżeli nawet strażnicy Parku, stojący na dole w Litochoro i odnotowujący każdego turystę wjeżdżającego do Parku, dodają sobie sił, sącząc żółtawy wywar. Jednak należy oddać cześć naturze i Irini, bo tylko ich duet potrafi sprawić, że taki napój dostarcza sił na najbliższe kilka godzin uciążliwego marszu.
Z widokiem na...
Po godzinie docieramy na szczyt Kaki Skali (2866 m n.p.m.), stąd dopiero widać skalne grzebienie Mitikasu... Niedaleko widnieje szczyt Scolio, na który prowadzi się turystów, którzy chcą być na Olimpie. Nie dopuszczają do wiadomości, że szczytu Olimp nie ma. To trochę tak jakby ktoś powiedział "byłem na Tatrze", zamiast "w Tatrach". Tak samo w Tatrach znajduje się Morskie Oko , do którego stoją kolejki, jak i Mnich, na który wspinają się nieliczni... Scolio prezentuje się mniej więcej jak Czerwone Wierchy. (powtarzam tu opinię mojego kolegi, bo sama Tatr nie znam.) Ale Scolio jest tylko 9 metrów niższe od Mitikasu. Zresztą na obszarze 25km<sup>2</sup>, jest tu jedenaście szczytów powyżej 2800m n.p.m.
Schody nieszczęścia
Kaka Skala w pełni zasługuje na swoją nazwę, która w tłumaczeniu brzmi " schody Nieszczęścia" ścieżka prowadzi po skałach, z których, raz po raz osypują się kamienie. Tylko dwa nieuważne kroki i ląduje się w półkilometrowej przepaści Kazania. Nie mam pojęcia, jak przez te skały przechodzi nieodłączny towarzysz Parysa- czworonogi Dias. Wreszcie wychodzimy na szczyt...i... stąd dopiero widać prawidłowy wierzchołek...
Ostatnie momenty wspinaczki są względnie łatwe, ale i tak kaleczę sobie ręce na ostrych skałach.
Na wierzchołku stoi słup z przymocowaną księgą pamiątkową i flagą grecką. Poczucie Narodowości jest bardzo mocno zakorzenione w Grekach- każdy podchodzi i całuje flagę. Zejście jednak przedstawia sobą pewien problem.
Na szczycie i tuż pod...
Na dwóch płaskich kamieniach wieńczących szczyt tłoczy się ciżba osób, z których każdy chce schodzić żlebem Louki. Każdemu spod nóg sypie się kamienna lawina. Międzynarodowa mieszanka na szczycie powoduje zamieszanie w żlebie:
- watch out! Stone!
- Achtung! Stein!
- prosochi! petra!
Kamień przelatuje Giorgosowi koło głowy, a Mikosa rani w rękę. Przytuleni do ścian żlebu, schodzimy, względnie bezpiecznie. Potem teren jest już łatwy: Normalna ścieżka nad płytką przepaścią. I właśnie na tej drodze wywracają się wszyscy, z wyjątkiem Parysa. Serie wypadków zapoczątkowuję oczywiście ja, rozwalając sobie kolana i paskudnie obcierając biodro.
Dopiero teraz rozumiem, dlaczego większość wypadków, w Alpach, czy w Himalajach , dzieje się w trakcie zejścia. Pod górę pcha jakaś bliżej nieokreślona siła, chęć zdobycia i upór. Sam moment pobytu na szczycie wydaje się końcem niebezpieczeństw. Do krwi wydziela się jakiś narkotyk, którego nazwa, oczywiście, wyleciała mi z głowy, człowieka ogarnia euforia, przestaje uważać i wypadek gotowy.
Kolejka mułów
Pod schroniskiem (drugim na trasie) wita nas kawalkada mułów. Tutaj trzeba bowiem wszystko donosić, łącznie z wodą. Muły stoją w kolejce do rozładowania, potem, już tylko w drewnianych siodłach, ustawiają się w drugiej, do grajdołka. Wytarły sobie trawę i tam pozbywają się insektów, wymachując w powietrzu kopytami obitymi metalem.
Nasz Dias nie ma takich udogodnień, wiec teraz oblizuje pokrwawione poduszki. W końcu ruszamy w dalszą drogę, Chociaż wypita kawa trochę rozleniwia.
Zadziwiająca sprawa, że o ile od najbardziej uczęszczanej przez turystów strony istnieje tylko jedno schronisko, to od strony odwiedzanej głównie przez turystów plecakowych są dwa i to jedno koło drugiego. Jedno, Giosos Apostidilis, jest klasycznym budynkiem z obsługą, drugie w polskich warunkach zostałoby pewnie nazwane chatką studencką.
Brak w nim obsługi, sanitariatów i dostępu do wody - co na wysokości prawie 2700 m jest rzeczą absolutnie zrozumiałą. Ale w schronisku imienia pierwszego zdobywcy Mitikasu można spotkać wspinaczy, którzy dziś lub jutro będą atakować najtrudniejszy szczyt masywu- Stefani, zwany również "tronem Zeusa". czas tam spędzony zapamięta się na równie długo, jeżeli nie na dłużej, jak zdobywanie mitycznego Olimpu.
Ostatni etap podróży prowadzi przez język lodowca. Cały jęzor ma długość 600 metrów, także Dimitris pyta się cierpko:
-Związujesz się liną, czy chcesz szybciej zobaczyć rodziców w Prioniu?-
Mamy trzy liny na siedem osób. Związuje się z Dimitrisem. Czuje się jak cielę prowadzone na rzeź. Drobny fakt, że ja prowadzę naszą dwójkę, jakoś umyka mojej uwadze. Po tamtej stronie zostaje tylko Perykles. Asekuruje się dwoma kamieniami wbijanymi w śnieg. Dimitris idzie mu na pomoc z liną. Tutaj, na szczęście, obywa się bez wypadku.
Chociaż mamy jeszcze dwie godziny marszu w dół, czuję, że moja wielka przygoda w mieszkaniu Bogów dobiegła końca.
A straszny Zeus nie dał się złapać za nogi! Hera mówiła, że znowu zszedł na ziemię romansować...:-)
czwartek, 20 września 2018
[O NAS] Stróżują na niebieskich połoninach
Mariusz Niemczyk:
[O NAS] Monika Turska "Wonder"
Konserwator zabytków, renowator (słowo wymyślone przez złośliwych), grafik i artysta. Zawodowo dbała o aktualność ofert turystycznych, szczegółowe opisy obiektów i atrakcji turystycznych oraz dobór pięknych zdjęć, aktualnie zajęła się sztuką (na wiadomość, co sztuka na to, wciąż czekamy). Ze względu na pasje architektoniczna, dojeżdża tam, gdzie inni z nas zapewne nie dotarliby nigdy. A z pewnością widzi to czego my nigdy nie zobaczymy. Na szczęście oddaje nam trochę w fotografii...[O NAS] Łukasz Majerczyk

[O NAS] - Karol Piłka - Olkusz

[O NAS] Marek Ryglewicz

[O NAS] - Piotr "Bebe" Drzewski

[O NAS] - Marcin Żyła

[O NAS] Wojciech
Wojciech od jakiegoś czasu przymierzał się i przymierzał... Miałam przyjemność już jakiś czas temu przeczytać relację z wyjazdu do Czarnogóry. Jakiś czas temu miałam przyjemność oglądać część fascynujących zdjęć z wyprawy. I od jakiegoś czasu Wojciech mówił - nadejdzie taki czas, kiedy to wszystko opublikuję w MUWICIE. [O NAS] Forel
[O NAS] Kasia Turska "Ziellona" - "to moja wina"
Kasia Turska "Ziellona"
[EN] - Education: BAs of Ethnology and Balkans culture. Profession: a guide and travel representative. Love: Professional Snuffkin:). Mixed like my dog.poniedziałek, 17 września 2018
Na stronie o stronie oraz kontakt
BYŁ MUWIT, NIE MA MUWITU...
Nadszedł czas pożegnań. Po prawie dwudziestu latach, tworzenia "po godzinach", witryny krajoznawczej MUWIT.pl, nadszedł koniec. W zalewie technologii, vlogów, blogów i wszechobecnego FB, nie jestem w stanie tworzyć MUWITu tak, jak dotychczas.
Czyli manualnie, z odnośnikami do województw, regionów i z mapkami. Niestety.
Technologia tak ma i trzeba się z tym pogodzić. Usiłowałam jeszcze ratować - tak, żeby MUWIT wyświetlał się na urządzeniach mobilnych, żeby były tłumaczenia (nawet z translatora), ale... no nie da się.
Ponieważ jednak internet nie zapomina, to zapewne będę tu wrzucać te treści, które uważam za ważne (W końcu jestem etnografem). I te które szkoda stracić. Prawdopodobnie będzie tu szwarc, mydło i powidło... Ale nie będzie to już pełnoprawna witryna krajoznawcza.
Artykuły, zdjęcia i inne treści tworzone przez lata, będą oczywiście dostępne, jednak odnośniki będą działać lub nie :)
Archiwum MUWIT.pl dostępne jest po kliknięciu w logo (lewy górny róg. Lub po kliknięciu w odnośniki z adnotacją z archiwum MUWIT.pl).Treści dostępne z głównej strony, są już "ogarnięte" i poprawione *. Dotyczą głównie przewodników 50 plus, wypraw i wycieczek oraz planowanych podróży (bo wciąż myślę o szlaku domów podcieniowych na Żuławach). Zwyczajnie MUWIT staje się moją stroną, prywatną. A nie ogromną (bo taki był) witryną.
Zdjęcie z Mostka Pokutnic we Wrocławiu. Sugeruje sprzątanie i zmiany pokoleniowe :(
Po co to wszystko ?
Exactly how Alexander Lwow used to say: everybody has his Everest. I am absolutely sure that everybody has his MUWIT but not everybody knows about it YET.
My goal is to make website on which all local travellers can find this what they are looking for. And this website exists exactly for this reason. And therefore here is such a mess :)
Muszę tu zaznaczyć, że ojcem chrzestnym MUWIT'u jest Paulo Coelho- jego Alchemik był pierwszym "Działaczem naszego stowarzyszenia"- choć my nawet nie wiedzieliśmy, że, kiedyś takie "stowarzyszenie" powstanie...:) Z tego, co się orientuję, Paulo Coelho nadal o nim nic nie wie...
Założenia MUWITu:
- każdy z nas ma jakieś miejsca, gdzie chciałby pojechać- nie musi to być od razu Meksyk, albo Tajlandia. Również bliskie miejsca są atrakcyjne i dużo łatwiejsze do zobaczenia.
- Aby dostać "zaliczenie" wystarczy zrobić to co się chcialo- czyli na przykład : odwiedzić skansen w Pstrążnej
- Nie wymagane są potwierdzenia, słowa, zdjęcia czy pieczątki- każdy realizuje kolejne punkty MUWITu tylko dla siebie i czystej przyjemności
- Jedyna reguła to NAPRAWDĘ CHCIEĆ TAM BYĆ- lista MUWIT'u nie musi być przecież spisana. Każdy podróżnik ma swój MUWIT w głowie i sercu.







