niedziela, 21 czerwca 2020

Kultura ludowa Beskidu M.

Autor: Piotr "Bebe" Drzewski


Choć omawiany obszar to w całości teren górski, nie jest on jednolity pod względem etnograficznym – nie można nawet powiedzieć, że mieszkają tu tylko górale. Równoleżnikowy układ grzbietów tworzy dość wyraźne, naturalne granice pomiędzy poszczególnymi grupami. Północne obrzeża Beskidu Makowskiego to tereny Krakowiaków zachodnich, zaliczanych raczej do Podgórzan, zaś znaczną cześć doliny Raby i jej okolic Tokarni, Krzczonowa zamieszkują Kliszacy, grupa pośrednia między nizinnymi Krakowiakami a sąsiadującymi od południa Zagórzanami zaliczanymi już do górali. 


Ubodzy Kliszacy nie byli szanowani ani przez jednych ani przez drugich sąsiadów. Nikt też nie uważał ich za "swoich", ponoć nazywano ich pogardliwie "gaciorzami". Przezwisko wzięło się stąd, iż głównym elementem stroju ludowego Kliszaków były białe lniane spodnie, poszarpane na końcach.Jednak do dnia dzisiejszego nie zachował się ani jeden egzemplarz takich "gaci". Najdalej na północ wysunięte wsie o charakterze góralskim to Bieńkówka, Trzebunia, Pcim i Stróża. Oczywiście podział ten opiera się na badaniach etnograficznych z okresu międzywojennego. Obecnie owe różnice nie są  już tak widoczne, a kultura ludowa powoli zatraca swą odrębność i wyrazistość.

Mimo tego w licznych przysiółkach rozrzuconych na zboczach i w dolinkach można spotkać stare domy, zagrody, kapliczki czy dzwonnice, które mogą oczarować niejednego mieszczucha. Na górskich terenach Beskidu Makowskiego do dnia dzisiejszego przeważają zagrody jednym tylko budynkiem (stodoły razem z chałupą pod jednym dachem) zwykle zakryte dachem czterospadowym. Większość domów zwrócona jest dłuższą ścianą do drogi biegnącej wzdłuż doliny rzeki, co można jeszcze z powodzeniem zaobserwować np. w Skomielnej Czarnej czy Tokarni. Przed domami znajdują się wykonane z desek tzw. "podgródki", mające chronić domostwa przed podmywającą je wodą deszczową oraz stanowić przejście wokół budynku w czasie niepogody.



Wnętrze takiej chałupy,jeszcze do niedawna, cechował tradycyjny podział na pomieszczenia o różnym przeznaczeniu i charakterze. Izbę białą i czarną. W izbie czarnej mieściło się palenisko, względnie bite z gliny piece do pieczenia chleba. Kłęby dymy w trakcie gotowania unosiły się na strych przez otwór w powale, zwany "okiennicą". Z czarnej izby prowadził niskie (żeby dym nie mógł się wydostać) wejście do izby białej, czyli do właściwego pomieszczenia mieszkalnego. W praktyce zimą zwykle cała rodzina i tak spędzała cały dzień a także sypiała w izbie czarnej ,gdzie było cieplej i przytulniej, zaś w białej izbie, w bogato malowanych skrzyniach, przechowywano odświętne stroje, rodzinne pamiątki kosztowności, było to takie pomieszczenie "na pokaz", tam przyjmowano gości i jadano niedzielne obiady.

Uprawa ziemi w Beskidzie Średnim nigdy nie należał do łatwego zajęcia, górska gleba nie mogła dać zadowalających plonów, w związku z tym swe pola uprawne gospodarze często powiększali karczując lasy by w ten sposób wejść w posiadanie nowych terenów pod uprawę. Na terenach górskich zasiewa się głównie owies i jęczmień, w mniejszym stopniu żyto i pszenicę.

Natomiast gospodarka pasterska i hodowlana Beskidu Makowskiego kształtowana była przede wszystkim przez doświadczenia i zwyczaje miejscowe, a w znikomym stopniu przez osadników wołoskich, których wpływy widoczne są  dobrze w innych grupach Beskidów. Typowy wypas owiec ograniczał się zaledwie do paru wsi, natomiast w małej ilości owce wypasane były razem z bydłem praktycznie wszędzie. Jednak nie występował tu prawie wcale, charakterystyczny dla wpływów wołoskich, wypas szałaśniczy. Dawnym, lecz do dziś stosowanym zwyczajem jest okadzanie stajni lub krów, wywodzące się z przeświadczenia o uzdrawiającej i zapobiegającej chorobom mocy dymu z niektórych roślin, ziół czy jałowca. Dla wzmocnienia skuteczności tych zabiegów używa się często ziół poświęconych, w postaci bukietów lub wianków, najlepiej w dniu Matki Boskiej Zielnej (15 VIII).



W porównaniu z zamożnością gospodarstw chłopskich na nizinach teren Beskidu Makowskiego nigdy nie należał do bogatych, dlatego rozwinęły się tu i mają swe tradycje liczne zajęcia pozarolnicze, nawet o charakterze wyspecjalizowanej produkcji przemysłowej. Przykładem tego może być prowadzona przez chłopów w XVII wieku huta szkła w Więciórce. W Bieńkówce i Bysinie trudniono się wyrobem gontów, w okolicach Makowa galanterii drewnianej i zabawek. W Lubniu i Tenczynie rozwinęło się koszykarstwo, a w okolicach Myślenic garncarstwo. W okresie od XVI do XVIII wieku w Myślenicach i Pcimiu funkcjonowały folusze dzięki czemu w najbliższej okolicy pojawiły się również warsztaty tkackie. Bogate tradycje kowalstwa maja Sułkowice, którego ponoć miejscowi chłopi nauczyli się od węgierskich Cyganów.

Jak to zwykle bywa, wiele ludowych obrzędów tego regionu wiąże się z dorocznymi świętami: Wigiliź Bożego Narodzenia, dniem św. Szczepana, św. Agaty czy całym okresem wielkanocnym. Żywym do dziś zwyczajem jest tworzenia bardzo okazałych palm wielkanocnych – największe powstają w Tokarni. Interesujące zwyczaje i przesądy związane są w Beskidzie Makowskim z życiem rodzinnym i jego doniosłymi momentami: narodzinami człowieka, zawarciem związku małżeńskiego oraz ze śmiercią. Oto kilka najciekawszych przykładów:
  • Kobieta brzemienna nie powinna patrzeć na zmarłego, bo spowoduje to ponoć, że dziecko będzie blade i chorowite.
  • Do wanienki, gdzie odbywa się pierwsza kąpiel noworodka wrzuca się pieniążek, aby zapewnić dziecku dostatnie życie.
  • Suknie ślubna powinna być szyta bez węzełków, w przeciwnym razie panna młoda będzie miała ciężkie pożycie małżeńskie, a dzieci będą chorowały.
  • Nie mniej popularne jest wierzenie, że to z małżonków będzie miało w związku głos decydujący, które przy ołtarzu przyklęknie drugiemu część ubrania.
  • Moment śmierci członka rodziny poprzedzać mają różnego rodzaju znaki: wycie psa pyskiem skierowanym ku domostwu, nieuzasadniony upadek obrazu czy lustra, a także wypadanie we śnie zębów

Szczególny szacunek ludność żywiła do ognia, wygaśnięcie ognia nocą w palenisku zwiastować miało nieszczęście. Ponadto znane są  rozmaite opowiadania o duchach i strachach mieszkających w lasach. Jeszcze całkiem niedawno dla ochrony domów przed "złem" malowano na drzwiach wapnem białe krzyże.

O autorze:
Piotr "BeBe" Drzewski

Bodaj jedyny ze współcześnie żyjących prawdziwych bardów- bieszczadników. Człowiek, który nieodparcie wierzy w ideały. Jako jedyny znany mi człowiek z przerażającą konsekwencją chodzi własnymi drogami (a komu się nie podoba to wara;). Jedna z najbardziej rozpoznawalnych osobowości chatkowo bazowych. Nie ma chyba takiej osoby, która bedąc choć raz na Górowej, Niemcowej, Skalance czy w bazie pod Wysoką, nie słyszała o Piotrusiu BeBe. To człowiek wokół którego narosło wiele mitów i legend. Z pewnością do historii górołazęgostwa już przeszedł- choć od sławy stroni jak może, ale sława i tak go dopada. Największy specjalista od chatek i baz namiotowych- kieruje tym działem w e-beskidy.com (od kilku lat jest też redaktorem naczelnym tegoż wortalu).  Dodatkowo prowadzi wspaniałą stronę www.chatki.com.pl. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz