Czy takie oblicze ma mieć nowoczesność?
W Katowicach, tuż przy granicy z Sosnowcem, stoją urokliwe familoki. Ich lokatorzy, przeważnie mieszkający tam z dziada pradziada, dowiedzieli się, że właściciel chce je wyburzyć. są zdesperowani.
Georg Wilhelm Friedrich Hegel zauważył błyskotliwie, że "z historii narodów możemy się nauczyć, że narody niczego się z historii nie nauczyły". Teza ta szczególnie bolesne potwierdzenie znajduje na Górnym Śląsku. Ileż to razy kolejni administratorzy tej krainy ogłaszali, że jej historia rozpoczyna się wraz z nastaniem ich władzy i w imię kolejnych ideologii wymazywali ślady poprzedników.
Niestety, ta programowa amnezja z reguły przyjmowana była w milczeniu przez mieszkańców regionu, dla których przetrwanie, nieważne w jakiej kondycji, urastało do rangi naczelnej wartości. To milczenie stało się nieznośnym nawykiem. Nauczyliśmy się akceptować lekceważący stosunek władzy do naszej tożsamości, naszej kultury i dziejów. Kiedy wiatr historii zdmuchnął ekipę niszczycieli Świerklańca, bytomskich kamienic, Giszowca i willi Grundmanna, owa akceptacja utraciła Uzasadnienie w samozachowawczym instynkcie. Mimo to nadal milczeliśmy, kiedy złomiarze (za cichym przyzwoleniem władz) i buldożery rozprawiali się z kolejnymi świadectwami naszej przeszłości: z szopienicką hutą, zabrskim familokiem Janoscha, bytomskim browarem. Tym razem dzieło zniszczenia dokonywane jest nie w imię walki klas czy narodów, ale pod sztiarem modernizacji.
Walec postępu dotarł do kolejnego symbolu industrialnego Górnego Śląska- kolonii wznoszonych dla robotników i urzędników pod koniec XIX i w pierwszych dekadach XX w. Ostatnie miesiące dostarczyły dwóch przykładów urzędniczej ingerencji w egzystencję zamieszkujących te osiedla, zżytych od pokoleń społeczności. Mieszkańcy kolonii Mościckiego na katowickim Załężu mają zostać pozbawieni pasa zieleni, stanowiącego naturalną osłonę ich osiedla od strony Drogowej Trasy Średnicowej. W tym miejscu projektowane są ponoć obiekty handlowe.
inną kolonię, położone na przeciwległym krańcu miasta szopienickie Borki, Hutniczo- górnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa postanowiła całkowicie wymazać z górnośląskiego krajobrazu. Lokatorzy, których rodziny zajmują mieszkania w familokach często od ponad stulecia, mają zostać rozproszeni po różnych częściach Katowic- w większości przypadków wbrew swojej woli. Uwolniony od balastu przeszłości grunt, przeznaczony zostanie pod inwestycje. Nieodparcie nasuwa się skojarzenie z losami Giszowca, którego domki ustąpić musiały jednostkom mieszkaniowym z wielkiej płyty.
Czy takie oblicze ma mieć górnośląska nowoczesność? Czy owa nowa jakość ma wzrastać na wyjałowionym gruncie, pozbawionym zakorzenionych w tradycji wartości kulturowych? Szacunek dla tych ostatnich nie oznacza przecież zamknięcia w skansenie- ten, kto wie skąd przychodzi, łatwiej określi, dokąd zmierza. Jak zauważył Winston Churchill, "uważniej wpatrując się w przeszłość, lepiej widzimy przyszłość". Trudno oprzeć się wrażeniu, że na Górnym Śląsku błądzimy po omacku.
Artykuł pochodzi z Gazety Wyborczej'2008
Jerzy Gorzelik- Autor jest historykiem sztuki z Uniwersytetu Śląskiego