Zmotywowana przez dziewczyny w dyskusji o kategoryzacji książek (dyskusja na portalu czytelniczym nakanapie.pl), postanowiłam w końcu "upublicznić" mój artykuł na temat bałkańskich mitów. Mit mitowi nierówny. Mity kojarzą nam się z Zeusem, Herą i panem Parandowskim.
Ale są też mity inne - narodowe, geopolityczne, te mają wpływ na nas, nasza historię i postrzeganie świata.
Kiedy usłyszeliśmy pierwszy raz o mitach politycznych, wydały nam się tak surowe tak śmieszne, tak szalone i bezsensowne, że z trudem udawało nam się traktować je poważnie. Teraz wiemy, że był to duży błąd. Nie powinniśmy go popełniać po raz drugi. I dlatego trzeba rozpocząć wnikliwe badania nad pochodzeniem, strukturą i użyciem mitów politycznych"
[Cassirer Ernst, The Myth of the State, Yale University Press 1946]
Publikuję, bo...
mitologia to nauka o mitach (mythos (mit) + logos (nauka)). Ale nigdzie nie jest napisane, że mit musi być o bóstwach. Mit to szerokie pojęcie. Z którego większość osób nie zdaje sobie sprawy.
Tym bardziej nie zdaje sobie sprawy z wpływu mitów na nasze życie (i nie mówię tu o burzy z piorunami i Gromowładnym). Artykuł ten jest ciężki, bo w tematyce niestety wciąż aktualnej.
Jest ciężki również z tego powodu, że pisany językiem naukowym (praca semestralna i jej wymogi) choć strasznie starałam się aby akurat TA PRACA była pisana dla zwykłych ludzi.
Publikuję, bo...
włożyłam wówczas w to dużo pracy. Artykuł pisałam dwa lata (specjaliści napisaliby w tydzień, ale ja byłam jedynie studentką). Chciałam ta tematykę przedstawić ze wszystkich możliwych stron.
Materiały zatem zbierałam w Zagrzebiu, Belgradzie, Sarajevie (w części wówczas jeszcze zaminowanym). Nie dotarłam do Albanii, bo tez albańskiego języka nie znam, zatem niestety, opierałam się na źródłach albańskich tłumaczonych.
W bibliotekach, z których korzystałam nie było ksero, albo było strasznie drogie - w efekcie (dzisiejsi studenci z trudem to sobie wyobrażą) wszystkie notatki robiłam ręcznie. To było trudne, naprawdę.
Zwłaszcza, że nie stać mnie było na hotel (hostel), spałam u znajomych, poznanych na trasie, na plażach, w parkach, żywiłam się niemal jedynie burkiem (ciacho z wsadką mięsną) i owocami.
Teraz wspominam to z nutką nostalgii - najlepsze zbieranie materiałów, jakie kiedykolwiek mi się przydarzyło. Ale wtedy były momenty, w których myślałam, że się popłaczę. Porwałam się z motyką na słońce, przecież mogłam napisać tą samą pracę w oparciu o dostępne w Polsce źródła.
Ale to nie byłoby to samo.
Kilka lat później w Krakowie otwarto bibliotekę MCK, z dostępem online do większości bibliotek w Europie, a ponoć i na świecie. Przychodzisz, wybierasz z katalogu co Cię interesuje i za kilka dni masz fotokopię. Lub w niektórych, nowszych, przypadkach ebook.
"W moich czasach" :) tak nie było.
I bardzo dobrze - mam co wspominać. A ludzi, których poznałam podczas zbierania materiałów, przyjaźni nawiązanych, znajomości z drogi - nic mi nie zastąpi.
Artykuł był moją pracą semestralną i w wersji oryginalnej miał ponad 50 stron A4 (drobnym druczkiem :) - na potrzeby internetu został nieco ograniczony.
Na potrzeby bloga... - podzielę go na kawałki. I zacznę od bibliografii.
Zarówno artykuł jak i bibliografia pochodzą z 2003 roku. Od tego czasu kilka nowych książek tematycznych powstało i postaram się je później dodać.
Niewiele powstało, bo też wraz z wyciszeniem konfliktu kosowskiego, zainteresowanie badaczy nieco osłabło. Niestety, nad czym boleję, z moim aktualnym rozbratem z bracią naukową jak i tematyką kosowską, nie jestem w stanie dopisać aktualizacji (czyli tego co się dzieje i działo w mitycznej tematyce i, co za tym idzie, historii, po ustaniu działań wojennych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz