Lubimy opuszczone miejsca, choć - przyznaję - wchodzenie na teren lekko (bądź bardzo) niebezpieczny wywołuje u mnie stres.... co i tak nie zmienia faktu, że dalej to lubię. A chciałabym, a boję się. Tym razem jechałam z Maćkiem - eksploratorem mega sort...
Podejrzewałam, że Piorunkowice padną u naszych stóp.
No ale ludzi Ci była masa - tłoczyli się, przejeżdżali, chodzili...
Odpuściliśmy.
Pałac oglądnęliśmy jedynie z zewnątrz.
Chwilę później byliśmy już w Gryżowie, gdzie PONOĆ zachowały się resztki założenia zamkowego (zachowały się, choć na mapach ich nie ma). Wracając - kiedy już było ciemno - przypuściliśmy atak na Piorunkowice ponownie. Kłopot polegał na tym, że posiadaliśmy jedną latarkę (bo ja się wybierałam na pizzę do Głuchołaz:) a nie łazić po ruinach - nauczka na przyszłość: ZAWSZE miej ze sobą sprzęt...), a na samym końcu zoczyliśmy borsuka - pierwszy raz w życiu widziałam borsuka...
Wróćmy do Piorunkowic...
Istnieje obawa, że pomyliły nam się wejścia - inaczej rzecz ujmując: chcieliśmy wejść do środka, ale o keszyku nawet nie marzyłam (Maciek do dziś był non-keszerem). Zamurowane okna, wejścia zakratowane i ja - z uszkodzoną nogą... Kiedy Maciek był już w środku powiedział "Ty... tu są schody na górę".
Noga nie noga... przelazłam (jeśli ktoś nas obserwował musiał mieć niezły ubaw...) Środek jest zaniedbany, ruiniasty, choć wyraźnie było tu coś robione. Zaskoczyła mnie wielkość zamku i ilość pomieszczeń. Z zewnątrz sprawia wrażenie dużo mniejszego...
Po pół godzinie zwiedzania wnętrza doszliśmy do wniosku, że może jednak znajdziemy tego kesza. W tym celu przeczytaliśmy w końcu hinta...
I tu nastąpił zonk - gdzie ten balkon?
Mamy go! |
W pomieszczeniu z balkonem |
Wspinaczka na komin - może tam? |
Od środka jest niewidoczny:)
Ciemno jest, jedna latarka słabo świeci itd itd...
Znalezienie kesza zaskoczyło mnie tak bardzo, że po prostu nie znajduję słów:)
Co więcej znalazł go fizycznie Maciek, który za Chiny Ludowe nie wiedział czego szuka - szukaj skrytki. Ukryta intuicyjnie.To była jedyna podpowiedz jaką dostał.
===============================================
Kapka informacji ze strony opecaching.pl
Pałac w Piorunkowicach zbudowali w XVII lub XVIII w. przedstawiciele rodziny von Mettich.
Przebudowany w 1820 r. w stylu klasycystycznym.
Po drugiej wojnie światowej pałac użytkowała miejscowa stadnina koni, a od lat siedemdziesiątych XX w. Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna. Do 1989 r. pałac był w dobrym stanie technicznym, potem doprowadzony do ruiny. Budynek jest własnością prywatną jednak nie jest ogrodzony ani zabezpieczony przed wejściem. Właściciel nie wykazuje żadnego zainteresowania jego losem. Do dawnej rezydencji przylegają resztki zdewastowanego parku krajobrazowego
=======================================
Znalezione w sieci:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz