czwartek, 4 maja 2017

Galicyjska Kolej Transwersalna

Tekst: Kasia Turska "Ziellona"

W 130 rocznicę istnienia kolei transwersalnej, w Otwartym Przewodniku Krajoznawcy, Czesław Szynalik pisał tak:
(...) Henryk Sienkiewicz na łamach warszawskiego „Słowa” opublikował pierwszy odcinek „Potopu”. Trochę wcześniej Mikołaj II został carem Rosji, a Statua Wolności, rozebrana na kawałki rozpoczęła swą podróż z Francji do Stanów Zjednoczonych. Był to rok, w którym Karl Friedrich Benz kończył budować pierwszy samochód, a papież Leon XIII ostrzegł świat przed groźbą masonerii."
Był to rok 1884.
Rok otwarcia kolei transwersalnej. 
Kolei, mającej w założeniu połączyć Zachód ze Wschodem i stworzenie nieprzerwanego ciągu komunikacyjnego, jako alternatywy dla Kolei Galicyjskiej (Kraków-Lwów) na wypadek wojny z Rosją. Oprócz głównego celu militarnego, miała zaktywizować obszary wiejskie - górskie i podgórskie (z natury swej uboższe).

Podróżując po Karpatach trudno oprzeć się wrażeniu, że kolej transwersalna (ze swoimi - dość licznymi odgałęzieniami) istnieje właściwie wszędzie. Wrażenie jest nieco mylne, niemniej jednak dominujące. Od Cadcy na Słowacji, przez Żywiec, Suchą Beskidzką, Nowy Sącz, Jasło, Krosno, Sanok i Zagórz, aż po ukraiński Chyrów, Sambor, Drohobycz, Stryj i Stanisławów (dziś Ivanofrankovsk). Ostatnią stacją Wielkiej Kolei jest malutki (porównywalny do niewielkiego Zagórza) Husiatyn...

Ponieważ istniały już pewne odcinki, postanowiono je wykorzystać do budowy kolei transwersalnej - i pewnie dlatego dziś z Krakowa do Piwnicznej jedzie się przez Stróże niedaleko Tarnowa. Jak słusznie zauważył mój kolega Szymon... 
"A jak ma ten pociąg jechać? Od czasów cesarstwa nowych torów nie wybudowano..."



A dokładniej od dnia 16. grudnia 1884 r. Dnia otwarcia nowej linii kolejowej. Linii, która pod koniec XX wieku stanie się zmorą egzaminacyjną dla kandydatów na przewodników beskidzkich.
Ileż tu tematów, zabytków, historii... Ileż tu niedokończonych opowieści i fragmentów tejże. Ileż skończonych wiaduktów i mostów. Ileż dworców i stacyjek... 
Chciałoby się zaśpiewać "Są małe stacje wielkich kolei"...

Tylko, że ani te stacje nie były wcale takie małe... choć dziś mogłyby się takimi wydawać... Ani owa strasznie brzmiąca kolej nie była taka wielka... choć nie... właściwie była wielka.
Bo czyż można nie docenić przedsięwzięcia, którego efektem było wybudowanie prawie 600 km linii kolejowej w niecałe dwa lata? Co więcej... 
"Galicyjska Kolej Transwersalna w swym przebiegu i niemal we wszystkich urządzeniach technicznych istnieje do dziś. Najlepiej zachowanym i najpiękniejszym odcinkiem GKT jest trasa Chabówka-Nowy Sącz. Znajdują się tu stare dworce z 1884 r., unikatowe zabytki techniki, zupełnie wyjątkowy skansen taboru kolejowego w Chabówce. Jest to przy tym jedyny górski odcinek tej trasy wiodący najpiękniejszymi zakątkami Beskidu Wyspowego, którym dziś organizowane są przejazdy wakacyjne w stylu retro." - pisze Czesław Szynalik.
Tak - kolej transwersalna to była Wielka Kolej. 
Poczujmy jej magię na opuszczonych dworcach, podczas przejażdżki w stylu retro, w fenomenalnym skansenie kolejnictwa w Chabówce, czy też wędrując wzdłuż nieczynnych torów, wdychając "zapach podkładów kolejowych"...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz