czwartek, 29 listopada 2001

Droga

Droga

O niekończącej się podróży

Szłam pustą drogą pomiędzy chatką Górzystów, a Stogiem Izerskim. Szłam sama. Chodzę po górach od czterech lat, zazwyczaj sama, ale jeszcze nigdy nie czułam się taka ... samotna.

Prosta jak stół droga biegła do przodu i do przodu i do przodu. Niknęła dopiero za horyzontem. 

Wokół były pola, pola, pola i pola... 

I nic więcej.

Ani jedno drzewo nie zaśmieciło krajobrazu, ani jeden dom nie pojawił się w okolicy. 

Nic.

Droga, przerażająca w swoim bezkresie biegła wciąż do przodu.

Ani jeden ptak nie zakłócił panującej ciszy. 

Ciszy tak cichej, że aż głośnej. 

Ani jedno zwierzę. 

Nic. 

Obróciłam się, żeby widokiem chatki pocieszyć się, że jednak nie jestem sama na tym świecie.

Przerażająca droga biegła również od tyłu...

Bezmierna cisza panowała wszędzie.

Szłam szybciej i szybciej z naiwną nadzieją, że pojawi się jakiś zakręt, jakaś górka, jakieś drzewo. 

Coś.

Droga nie planowała takich niespodzianek...

Zwolniłam kroku, w pełni przekonana, że ten koszmar nigdy się nie skończy. Przegapiłam trzecią wojnę światową, ostatnią, przegapiłam wybuch i zostałam sama, nawet bez karaluchów, a przybysze z obcej planety opasali ziemię tą  jedną drogą... 

Jedną drogą jak kokardką...

Będę szła nią, aż do... właściwie do czego? Koniec świata już był, kres sił blisko, a kresu tej drogi nie ma... 

Zaczyna się tam, gdzie się kończy. 

Pętla czasu.

Droga, biegnąca wciąż do przodu, zdawała się potwierdzać...

Nagle pojawił się ON. 

SZLAKOWSKAZ. 

Na chudym patyku wisiała zardzewiała tabliczka "Stóg Izerski-1 godz." Zjawił się jak duch. 

Nagle. 
Po prostu wyrósł tuż obok mnie. 
Niespodziewanie. 

I tak stał. Stał nic nie mówiąc, choć dla mnie mówił bardzo dużo. Był śladem ludzkiego istnienia i napełnił mnie poczuciem, ze gdzieś jeszcze istnieją ludzie. 

Zwykły patyk z zardzewiałą tabliczką.

Droga, owa przerażająca droga, nie była już taka straszna. 

Listopad' 2001- Stóg Izerski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz