czwartek, 20 września 2001

Z zezwoleniem w kieszeni

Wyruszyliśmy ze Stuposian świtkiem rankiem. Starą asfaltówką przedeptaliśmy 4 kilometry i, zaraz za bardzo ostrym lewym zakrętem (kilometr za górką Syhłą), skręciliśmy w lewo w drogę gruntową. Stary smolarz w pobliskiej smolarni popatrzył się na nas jak na wariatów...





Leśna droga prowadząca do dawnej wsi Dydiowa była mocno wyjeżdżona przez traktory ściągające drewno. Zapadanie w błoto po kolana było więc główną atrakcją trasy;-) W końcu dochodzimy do chatki. "Dydiówka. Adres: Dydiowa 1". Ani jednego zabudowania, oprócz tej maleńkiej chatynki, będącej schronieniem dla myśliwych.