środa, 21 października 2020

Z Miasta do Rabki - Zajęczym Tropem w Gorce

Tekst i zdjęcia:  Marcin Leśniakiewicz

Trasę mojej ostatniej wycieczki gorczańską zaplanowałem w ostatniej chwili, ponieważ początkowo planowałem inną, dwudniową wycieczkę z noclegiem na Starych Wierchach, okazało się jednak, że wszystkie miejsca w schronisku zostały wcześniej zarezerwowane. Tak więc zdecydowałem przejść sobie niemal w prostej linii z południa na północ przez zachodnie Gorce z Nowego Targu do Rabki, a przy okazji najpierw zwiedzić sam Nowy Targ, czego w sposób szczegółowy – wstyd się przyznać – nigdy wcześniej nie robiłem (ale tak to zwykle bywa z podgórskimi miejscowościami, traktowanymi przeważnie tylko jako punkty wypadowe). W stolicy Podhala, z dawien dawna zwanej przez górali po prostu Miastem, spędziłem około trzech godzin i muszę przyznać, że – mam nadzieję, że nikogo tym nie urażę – ale zbyt wiele tam do oglądania jednak nie ma... A może należałoby napisać – nie ma tyle do oglądania, ile po tak znanym mieście możnaby oczekiwać, bo jednak na kilka rzeczy na pewno warto zwrócić uwagę. 

Miasto- czyli Nowy Targ Wita

Wymieniłbym tu z pewnością m.in. rynek z ratuszem (wewnątrz Muzeum Podhalańskie), pomnikiem W. Orkana i ładną figurą św. Jana Kantego, a także budynkiem dawnego hotelu Hertza. Ten ostatni wygląda całkiem zwyczajnie, jednak wart jest uwagi z tego powodu, że właśnie tutaj w 1873 r. zostało zawiązane Galicyjskie Towarzystwo Tatrzańskie, a to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach polskiego ruchu turystycznego. Poza tym warto tu – poza wszelką wątpliwością – zjeść doskonałe lody (na samym rynku, bądź przy odchodzącej z niego w kierunku mostu na Czarnym Dunajcu, tzw. "Czarnego Mostu", ul. Kościuszki, po lewej, firma "Jarkiewicz").  Ciekawe są  także trzy kościoły: parafialny pw. św. Katarzyny w pobliżu Rynku, piękny kościół drewniany pw. św. Anny na terenie Niwy, po drugiej stronie Czarnego Dunajca (obok stary cmentarz, m.in. z interesującą ekspozycją żeliwnych krzyży z różnych miejscowości), a także najnowszy z nich, XIX- wieczny kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa (nawiasem mówiąc – w żadnym z przewodników po Gorcach, do których się odwołuję, nie wspominany ani słowem). Podejrzewam, że ten ostatni jest większości turystów najbardziej znany, przynajmniej z widzenia, bo leży w pobliżu dworca PKS, przy głównej drodze przelotowej przez miasto.

 Osobiście zwróciłbym uwagę na jeszcze jeden mało znany obiekt – dawny cmentarz żydowski, nieco oddalony od centrum miasta; zwykle zamknięty, ale bardzo dobrze widoczny przez ogrodzenie, które biegnie tuż obok chodnika ul. Jana Pawła II. Inne obiekty wymieniane w przewodnikach nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia – najbardziej zapamiętałem konieczność przeciskane się przez tłum na targu, typowy od dawna obrazek w Nowym Targu, gdzie zjeżdżają hilarze ze tylko z Podhala ale i Słowacji. 

Z Kowańca w górę

Koniec końców wsiadłem do miejskiego autobusu i pojechałem do Kowańca, skąd wyruszyłem zielonym szlakiem w górę doliny potoku Robów w kierunku Bukowiny Obidowskiej. Mając w nogach i tak już sporo drogi po asfalcie i nowotarskich chodnikach, z utęsknieniem czekałem na moment, gdy wreszcie wyjdę ponad osiedle i wejdę na drogę leśną (zwłaszcza, że po drodze – jak to zwykle bywa – zostałem zaatakowany przez kilka "bohaterskich" kundli... wierzcie mi, dzięki górskim wycieczkom przeżywam wiele pięknych i szczęśliwych chwil, ale też dzięki nim najchętniej wysłałbym wszystkie psy w kosmos... przepraszam miłośników czworonogów, bo skądinąd wiem, że takich jest wśród turystów wielu, a jeden – a raczej jedna – z nich, być może da mi szlaban na pisanie tutaj, jeśli nie zmienię tematu ;). 

W końcu – doczekałem się. Muszę powiedzieć, że pomimo informacji o słabym znakowaniu, podawanych w przewodnikach, tym razem niczego takiego nie zauważyłem. Być może szlak był w ostatnim okresie odnawiany, tak czy owak – znakowanie jest bardzo dobre i pozwala na spokojną, bezstresową wędrówkę na całej trasie.  Natomiast wierzę, że ze względu na charakter podłoża droga może być niewygodna i błotnista podczas  deszczu, choć ja miałem to szczęście, że było zupełnie sucho, przez co wędrowało się świetnie. Trasa jest nietrudna, na odcinku po grzbiet Bukowiny Obidowskiej tylko w paru miejscach stroma. Po drodze dwie polany – Bernadowa i Kotlarka (ta druga z ładnym widokiem na Nowy Targ, Spisz, Podhale i Tatry), jednak naprawdę zachwyciłem się trzecią, już po wyjściu na grzbiet. To Polana Rożnowa, z której rozpościera się prześliczny widok na górną część doliny Lepietnicy zamkniętą Turbaczem, a ograniczoną grzbietami Bukowin i Średniego Wierchu. Widok ten nie jest rozległy, ale mnie zauroczył – bez wahania wpisuję to miejsce na listę moich ulubionych...

Stąd czekało mnie szybkie zejście do Parzygnatówki – osiedla Obidowej, położonego u zbiegu potoków Gorzec (Obidowiec) i Lepietnicy, a następnie podejście na Stare Wierchy. Podejście niezbyt długie, nieco ponad półgodzinne, ale na znacznym odcinku bardzo strome i mozolne, zwłaszcza w promieniach południowego słońca. Ale nie przesadzajmy – generalnie i tak całą trasę można spokojnie określić jako lekką, łatwą, a na pewno przyjemną. W schronisku na Starych Wierchach okazało się, że piękna pogoda – a taka właśnie była tego dnia – ma dobre strony z bardzo różnych względów. Także takiego, że pomimo pory obiadowej i wielu ludzi przed schroniskiem, wewnątrz było pusto i mogłem w spokoju skonsumować tradycyjny żurek.


Dalsza wędrówka, teraz już czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim, do Rabki nie pozostawiła złudzeń, że sezon już w pełni – a przynajmniej ten pierwszy jego "atak", związany z długim weekendem majowym. Na szlaku co i rusz mijałem ludzi, z których wielu – jak można było wywnioskować po "oprzyrządowaniu", a także porze wędrówki – było już popołudnie – szła w góry na dłużej. Po drodze podziwiałem przepiękne widoki, zwłaszcza z Polany Przysłop nad Maciejową oraz sponad Rabki, co zakończyło się tym, że... spóźniłem się na pociąg w Chabówce, do której musiałem dojść piechotą. Ale nic to, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – dzięki temu, korzystając z wolnego czasu, odwiedziłem przy okazji Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce. Rzeczywiście warto – nawet jeśli ktoś koleją się zupełnie nie interesuje, bądź – jak ja – nie ma najlepszych wspomnień związanych z usługami firmy PKP Przewozy Regionalne...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz