Gród kiedyś wykorzystywali propagandowo Niemcy, potem Polacy.- Warto, aby ta wrzawa wokół Santoka już ucichła- mówi Robert Piotrowski. Wkrótce pod jego redakcją ukaże się książka "Dzieje Santoka- gród, wieś i okoliczne miejscowości".
zdjęcie ze strony gminy |
Doskonałą ilustracją do znaczenia Santoka jako elementu propagandy w Niemczech i w Polsce jest pewne zdjęcie. Spokojnie płynąca Warta, zacumowana łódka, a w tle na drugim brzegu wzgórze grodziska, jeszcze nierozkopane przez ekipę profesora Unverzagta w 1933 r. Wiadomo że wykopaliska w tym "grodzie na niemieckim Wschodzie" były w nazistowskich Niemczech mocno nagłaśniane przez propagandę. Miały udowodnić prawo do niemieckiej ekspansji, jako obrony przed zakusami Słowian. Dokładnie to samo zdjęcie wykorzystano na propagandowej widokówce Instytutu Zachodniego.
- A Warta, jak płynęła, tak płynie- stwierdza Robert Piotrowski.
Kilkaset lat w czarnej dziurze
Pod jego redakcją ukaże się pod koniec stycznia książka, która zamyka dyskusje na temat Santoka.- W skład projektu wchodzi ta książka, ale również konferencja naukowa oraz wystawa, które odbyły się 15 września. Dzieje Santoka to nazwa pojemna, ale nam chodziło o pokazanie historii wykraczającej poza to, co dotąd znamy, czyli poza historię grodu i czasy powojenne. Przecież pomiędzy jest kilkaset lat- mówi Piotrowski.
Dziś gród santocki to ugór po drugiej stronie rzeki. Wieś rozlokowała się na prawym brzegu. Czy te dwa Santoki można ze sobą utożsamiać?- Jedno nie istniałoby bez drugiego. Gdy znika gród, Santok funkcjonuje dalej jako wieś, nawet jako miasteczko- dodaje.
Kiedyś to się kłócili...
Gród odgrywa dużą rolę w świadomości historycznej zarówno Polaków jak i Niemców. Jego dzieje były, zwłaszcza w XX w., polem nie tylko działalności naukowej, lecz również manipulacji politycznych. Ten klimat świetnie oddaje książka.
Interesującym dodatkiem do artykułów współczesnych są również teksty przedwojenne, np. Alfonsa Parczewskiego, profesora Uniwersytetu w Poznaniu z 1919 r., który przygotował memoriał dla polskiej delegacji na konferencję wersalską, uzasadniający polskie prawa do tych terenów, a także polemika prof. Józefa Kostrzewskiego, odkrywcy Biskupina, z wypowiedziami prof. Unverzagta, który w latach 30. prowadził wykopaliska archeologiczne.
Prof. Kostrzewski protestuje w 1934 r. przeciw zestawieniu przez Unverzagta prymitywnych chałup słowiańskich z romańskimi katedrami powstającymi nad Renem. Pojawia się wtedy pojęcie tzw. "santockiego gnoju", bo tego materiału znaleziono bardzo dużo w zabudowaniach w dawnym grodzie. Zdaniem Wilhelma Unverzagta, "zapach unoszący się jeszcze dziś daje pojęcie o ówczesnych stosunkach kulturalnych".
"To niewybredne zestawienie powtórzone z lubością przez prasę niemiecką nie przynosi autorowi zaszczytu- stwierdza prof. Kostrzewski i sam porównuje powznoszone tysiąc lat wcześniej przez Rzymian nad Renem akwedukty, łaźnie i amfiteatry z opisem Tacyta, Germanów mieszkających w jamach podziemnych, pokrywanych grubą warstwą gnoju, brudnych germańskich dzieciach, panach i niewolnikach tarzających się wspólnie ze zwierzętami domowymi. Santok został, podobnie jak przed wojną przez Niemców, tak i po wojnie wprzęgnięty w służbę propagandy. Tak więc szkielety odkryte na górze Zamkowej raz były w 1942 r. szczątkami wojów askańskich, podobnie jak żołnierze Wehrmachtu, broniących kraju przed słowiańskim naporem, innym razem po wojnie były to już szczątki wojów Chrobrego poległych w walce z naporem germańskim.
Książka opisuje i podsumowuje więc również ten rozdział w badaniach nad Santokiem, ale też nikt nie przekreśla dokonań naukowców. Profesor Unverzagt poddawany jest pod oSąd, w którym jednak także docenione są jego zasługi. Okazuje się, że był jednym z pierwszych promotorów miejsca Słowian w badaniach. Przed wojną prof. Kostrzewski odwiedzał wyKopaliska w Santoku, a po wojnie Unverzagt nie widział przeszkód, aby przyjechać do Polski obserwować prace polskich archeologów.- Wtedy nawet peerelowska propaganda nie wieszała mu balastu tamtych wypowiedzi. Dzisiaj możemy już jednak pochować politykę i na konferencji dyskutowaliśmy, jak ustalenia naukowców harmonijnie komponować, wzajemnie wykorzystywać- opowiada Robert Piotrowski.
Się pisze o Santoku
Po 1990 r. ukazały się trzy publikacje na temat historii Santoka. Nowa książka jest jednak samodzielną całością, pomyślaną jako swego rodzaju monografia, podręcznik regionalny. Zawiera również wstępne doniesienia z najnowszych wyKopalisk w grodzie w 2007 r. oraz wyczerpujący spis miejscowości i nazw topograficznych w gminie Santok. Dodatkowym atutem są nowe i stare zdjęcia, często unikalne. Książka ukaże się w nakładzie 1,5 tys. egzemplarzy. Przy jej wydaniu współpracowali: Fundacja Ochrony Przyrody i Dziedzictwa Historycznego Ziemi Santockiej, Towarzystwo Historyczno-Krajoznawcze Marchii Brandenburskiej w Berlinie oraz BAG Lisberg/Warthe Stadt und Kreis.
Autor: Dariusz Barański (Gazeta Wyborcza - Turystyka)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz