czwartek, 2 maja 2002

Wodospady marzeń

O przypadkowym spotkaniu, które zaowocowało... 
O przyjaźni polsko-polskiej w obcym, było nie było, kraju. 
O cudownych wodospadach Krki i Plitvickich Jezerach.





Wyszłam z Sibenika na drogę. Jednak nie dane mi było tym razem zwiedzenie Splitu i Trogiru. Na poboczu stał bowiem polski autokar. Od czasu wyjazdów pilockich i jeżdżenia Tirami mam małego szmergla – kiedykolwiek widz polski autokar lub ciężarówkę gdzieś za granicą, podchodzę powiedzieć po powiedzieć po prostu "dzień dobry". Tak też było i tym razem..
Nie miałam ochoty jechać  nimi. Wiem przecież jakie problemy może mieć kierowca i pilot. Oni jednak wiedzieli co innego...

- Jedź z nami. Jedziemy na wodospady rzeki Krki. Do Splitu pojedziesz innym razem.

NA WODOSPADY RZEKI KRKI – ryknęła moja dusza. Chciałam tam jechać odkąd się dowiedziałam, że istnieją. Nie zastanawiałam się pięciu minut. Dziewczyna, z którą siedziałam bardzo miło mnie zapraszała, żebym została, zapłaciła 100 kun i pojechała z nimi jutro na wyspę, pojutrze na Plitvice, a w sobotę do Polski. Ja jednak lubię się włóczyć sama.

Na wodospadach, po raz pierwszy w Chorwacji, odpoczęłam na zielonej trawce i wymoczyłam nogi  w upiornie zimnej wodzie – ryby jakimś cudem nie wyzdychały. 
Slapovi Krke są  śliczne.
Same wodospady są  ładniejsze niż te w Plitvicach, bardziej rozłożyste,  ale i tak Plitvice robią dużo większe wrażenie. Każdy napotkany Chorwat mówił mi, że Plitvice są najpiękniejszą częścią Chorwacji. 
Oczywiście zwiedziliśmy tylko część wodospadów rzeki Krki - tą dostępną dla wycieczek, oraz miasteczko Skradin. Marzyło mi się również zobaczyć Rośki Slap i osławione, przepiękne, acz pierońsko niedostępne kaniony. Jednak wiedziałam, że głupie marzenia mogę podłożyć pod pociąg pospieszny. Nigdy w życiu nie dojadę tam stopem- za duże bezdroża i dziury. 

Mój los autostopowicza zadecydował oczywiście inaczej. Darki (kierowcy) i wycieczka zostawili mnie na skrzyżowaniu, skąd do Konjevrata podrzucił mnie jakiś Chorwat. A tam policja... Miła dyskusja skończyła się na propozycji noclegu na komendzie w Sibeniku, ale ja już zrezygnowałam ze Splitu i Trogiru - już byłam za daleko.

Nagle pojechał polski mercedes z czterema osobami w środku. Przez 50 metrów zastanawiali się czy mnie wziąć – w końcu chyba ta czuwająca nade mną Opatrzność sprawiła że się zatrzymali. Krzyś i Darusia- młodzi ludzie oraz Stasiu z Agnieszką – przeuroczy ludzie mniej więcej w okolicy czterdziestki. Zjechałam z nimi wszystkie zadupia rzeki Krki, służąc im (z czego się strasznie cieszyłam) za tłumacza u Chorwatów nieprzyzwyczajonych do turystów. Po całym dniu jeżdżenia (nota bene nie udało nam się trafić na te kaniony) wylądowaliśmy w Svetim Filipie i Jakovie koło Biogradu na Moru – przez ułamek sekundy zastanawiałam się czy nie zadzwonić do Duśka. Przekimali mnie na wersalce u siebie w pokoju i przez pół nocy gadaliśmy sącząc powoli dalmatyńskie wino. Agnieszka jest fryzjerką – kiedy zobaczyła moje włosy, załamała ręce i wzięła je w opiekę. W życiu nie miałam na sobie tylu odżywek i kremów!!!

Obudziliśmy się rano około dziewiątej. Zanim Krzysiu z Darusią się wykąpali, zanim Darusia zrobiła Krzysiowi kanapki, zanim je dla niego pogryzła (cholera chyba jestem złośliwa) zrobiła się dziesiąta. Wyjechaliśmy z pewnym opóźnieniem, ale na Plitvice zdążyliśmy, przejeżdżając przez całą Likę (Krainę Serbską). Mogliśmy spokojnie wejść za darmo, ale nie kombinowaliśmy. Nie wiedziałam jak bardzo się tu wszystko zmieniło, wszak kiedy byłam tu pierwszy raz w Jeziorach leżały bomby, ścieżki były zdewastowane, a po lasach leżały miny- tydzień wcześniej wycofał się stąd front...

Teraz wszystko przerobione jest na potrzeby turystów- ławeczki, kosze na śmieci, ścieżki drewniane, pod którymi przewala się woda. Przepiękne wodospady z Velikim Sapem na czele. I górne jeziorka, do których można dojechać podstawionym pociągiem. Przez myśl przemknęło mi, że kiedy byłam tu kilka lat temu to do górnej części wejść nie mona było - stał uzbrojony strażnik i wisiała ogromna tablica "UWAGA MINY- ZAKAZ WSTĘPU" - nawiasem mówiąc, lasy w okolicach Plitvic jeszcze nie do końca są rozminowane, choć bezpośrednia bliskość terenu, po którym poruszają się turyści, już nie zawiera śmiercionośnych niespodzianek. Na tabliczki ostrzegawcze wciąż jeszcze jednak można się natknąć.

Plitvickie Jezera biorą swój początek na górze. Z jeziorka tam się znajdującego wylewają... się hektolitry wody, tworząc małe kaskadki i większe wodospady. Woda trafia do kolejnych jeziorek I tak przez kilkaset kilometrów kwadratowych. Ukoronowaniem wszystkiego jest Veliki Slap, gdzie woda spada z wysokości 87 metrów.

maj'2002- Plitvice

MOJA TRASA:
[HR] Śibenik > Skradin > Slapovi Krke > Knjevrata > Drni > Śiritovci > Devrske > benkvac > Biograd na Moru > Sv. Filip i Jakov > Biograd na Moru > Krusevo > Zaton > Plitvice [322 km]




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz