Nad dziejami Białegostoku w pierwszej połowie XIX w. historycy do tej pory tylko się prześlizgiwali. Dotyczy to również innych miast w naszym regionie. Dokumenty dotyczące tego okresu znajdują się bowiem w archiwum w Grodnie. Przez wiele lat dostęp do nich był niemożliwy, a po powstaniu państwa białoruskiego też mało kto do nich zaglądał.
Od kilku miesięcy stare dokumenty studiuje prof. Adam Dobroński, który przynajmniej dwa dni w tygodniu spędza w archiwum grodzieńskim. Do tej pory poznał około trzech i pół tysiąca teczek, zostało mu jeszcze tysiąc. Twierdzi, że są to materiały rewelacyjne, które pozwolą inaczej spojrzeć na historię Białegostoku w latach, kiedy nasze miasto było siedzibą obwodu.
- Zaryzykowałbym twierdzenie, że carowie Aleksander I, a zwłaszcza jego następca Mikołaj I, zwany największym satrapą Europy, traktowali obwód białostocki jako poletko doświadczalne dla wypróbowywania rusyfikacyjnej polityki, nim sprawdzone już wzory zastosowali w Królestwie Polskim- mówi prof. Dobroński. Jego zdaniem dzięki poznaniu dokumentów z Grodna można dokładnie prześledzić, jak Białystok z prywatnego miasta Branickich stał się samodzielnym organizmem, a potem ważnym ośrodkiem przemysłowym.
Prezent Napoleona
Obwód białostocki istniał w latach 1807-1843. Należały do niego powiaty: białostocki, bielski, sokólski i drohicki, czyli niemal cała Białostocczyzna. Wcześniej, po trzecim rozbiorze, tereny te znalazły się w granicach Prus, a Białystok został awansowany do roli stolicy departamentu. Obwód zaś powstał w następstwie szerokiego gestu Napoleona, który podarował Białystok wraz z przyległymi powiatami carowi Rosji Aleksandrowi I. Stało się to podczas rokowań w Tylży w 1807 r. Cesarz Francuzów odpłacił się w ten sposób za przystąpienie Rosji do blokady kontynentalnej Anglii.
Przez pierwsze lata, aż do odwrotu Napoleona spod Moskwy, Rosjanie w Białymstoku nie stwarzali przeszkód w obejmowaniu urzędów przez Polaków. W obwodzie dominowała korespondencja po polsku, a do cara i jego czynowników w Petersburgu częściej pisano po francusku niż po rosyjsku.
Uczcijmy Kościuszkę
O patriotycznych nastrojach, ale też o pewnej swobodzie politycznej, może świadczyć fakt, że na wieść o śmierci Kościuszki zebranie szlachty z całego obwodu postanowiło w styczniu 1818 r. wydać manifest ku czci naczelnika. Zawarto w nim "hołd wdzięczności i poszanowania dla polskiego bohatera". Uroczyste obchody wyznaczono na 3 maja. Rosjanie, mimo liberalnych ciągot cara Aleksandra, zapewne je uniemożliwili, bo nie ma żadnego śladu w dokumentach, że się odbyły.
Dom po domu
Jednym z rewelacyjnych dokumentów, znalezionych przez prof. Dobrońskiego, jest spis domów z 1825 r.- bardzo dokładny, z opisem wnętrz i podaniem, czym się trudnili właściciele. Ówczesny Białystok ograniczał się do dzisiejszego centrum, a najważniejszymi ulicami były: Wasilkowska (dzisiejsza Sienkiewicza), Tykocka i Nowolipie, zwana też Nową Lipą (dziś Lipowa), Suraska i Szkolna (w okolicach późniejszej Wielkiej Synagogi), Młynowa i Warszawska z zaczątkiem Bojar. Piaski były już obrzeżami miasta, zabudowanymi prowizorycznymi chałupami. Ziemia była tam licha, adekwatna do nazwy, więc mieszkała tu biedota.
Wśród białostoczan dominowali katolicy i żydzi, sporo było też rodzin unickich. Natomiast prawosławni to w tym okresie raptem kilkanaście osób, a później kilkadziesiąt. To świadczy, że napływ Rosjan był jeszcze niewielki.
Ze spisu wynika, że było 540 posesji, z czego 210- głównie w centrum- należało do Żydów. Byli to rzemieślnicy i kupcy, a ich domy były większe od chrześcijańskich. Najznakomitsze rodziny żydowskie to Zabłudowscy, Rabinowicze, Halpernowie, Herszkowicze. Przy głównych ulicach na co trzeciej czy czwartej posesji była karczma albo dom zajezdny, najczęściej z własną produkcją piwa albo i z małą gorzelnią. Większość rodzin chrześcijańskich zajmowała się rolnictwem, hodowlą krów i świń. Część białostoczan żyła z przemytu, a to dzięki bliskości granicy na Narwi. Inni zajmowali się dostawami dla wojska, bo stacjonował tu Korpus Litewski. Niektórzy dorabiali wynajmowaniem pomieszczeń oficerom i urzędnikom oraz nielicznym jeszcze przedstawicielom inteligencji.
Jedną z największych firm była wybudowana w 1823 r. cegielnia koło wsi Słoboda (teren dzisiejszej Politechniki).
Przyjaciel Mickiewicza
Białystok pozostawał w kręgu oddziaływania Wilna. Najlepiej to widać w przypadku gimnazjum, w którym wykładali profesorowie z Akademii Wileńskiej, zaprzyjaźnieni z Lelewelem. Absolwenci szli na studia do Wilna. Docierały do Białegostoku wolnościowe hasła filaretów i filomatów, a jeden z absolwentów gimnazjum, Michał Rukiewicz, przyjaźnił się z Mickiewiczem. Zaprosił go nawet do rodzinnej miejscowości Zawyki koło Suraża, ale do wizyty nie doszło, bo autor "Ody do młodości" akurat się rozchorował.
Największą renomą cieszył się jednak instytut położnictwa, który dorobił się własnych budynków nad Białką, niedaleko Pałacu, a jego absolwentki były rozchwytywane zarówno na ziemiach zabranych, jak w głębi Rosji. Gorzej wiodło się szpitalowi, prowadzonemu w domu św. Marcina przez siostry miłosierdzia. Miał ciągle kłopoty finansowe, a co gorsza- zarzucano mu braki w sztuce medycznej.
Aż do 1830 r. wielką troską otaczano pałac Branickich, który był własnością carów. Na jego konserwację i rozbudowę wyciągano z budżetu Rosji wielkie sumy, z których część rozchodziła się po kieszeniach pośredników. W czasie powstania listopadowego pałac stał się siedzibą najpierw wielkiego księcia Konstantego, a następnie feldmarszałka Iwana Dybicza, idącego ze swą armią na Warszawę.
Poszli chłopcy do powstania
Historycy wiedzieli, że w Białymstoku koncentrowała się armia rosyjska. Nie wiedzieli, że po wymarszu Dybicza 5 lutego 1831 r.- celem ukarania buntowników- w mieście i okolicach pozostały liczne oddziały i służby kwatermistrzowskie, a potem napłynęły jeszcze pułki gwardii. Pospiesznie przygotowywano też lazarety na przyjęcie kilkunastu tysięcy rannych i chorych. Rosjanie zajęli na to część pałacu w Choroszczy, klasztor w Supraślu, fabrykę włókienniczą w Gródku, a w Białymstoku wiele domów prywatnych. Obwód musiał wyżywić tysiące żołnierzy i ich koni. Dochodziło do licznych awantur z wojskiem, które nie chciało płacić i czuło się bezkarnie. są na przykład skargi mieszkańców Wasilkowa, że żołnierze rozbijali drzwi i wyjmowali okna.
Zupełnym zaskoczeniem jest duża liczba mieszkańców miasta i obwodu, biorących udział w powstaniu, głównie w oddziałach Dezyderego Chłapowskiego i gen. Różyckiego. Po upadku Warszawy szukali schronienia w Prusach i w Galicji, ale po jakimś czasie wracali w rodzinne strony, gdzie byli wyłapywani przez carski aparat. Prof. Dobroński szacuje, że taki los spotkał setki osób. Przetrzymywano je w świeżo zbudowanym tzw. zamku więziennym (zapewne był to istniejący do dziś budynek ZDZ), choć były jeszcze cztery inne więzienia i areszty. W śledztwie twierdzili zwykle, że zostali wzięci do powstania pod przymusem, ale nie na wiele się to zdało- szli na Sybir.
Zachował się wzruszający list Andrzeja Świderskiego, wysłany z Archangielska w 1832 r. do żony, zostawionej w Kiersnówce pod Dąbrową. Samo jego wysłanie kosztowało pięć rubli srebrnych i dziesięć kopiejek, tyle co krowa.
Artykuł pochodzi z Gazety Wyborczej - Białystok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz