W
niedzielne przedpołudnie, wybraliśmy się na Kudłacze i dalej czerwonym
szlakiem, do obserwatorium na Lubomirze. Mój niezastąpiony pies,
oczywiste, znalazł błocko nawet na tak suchej trasie. Trasa nieciekawa -
są raptem trzy miejsca warte postoju - jest to schronisko na
Kudłaczach, polana Przygoleź z widokiem na Wiśniową i Poznachowice oraz
odbudowane obserwatorium na Lubomirze.
Mam mieszane uczucia.
Primo - Kudłacze. Z tego małego przysiółka zrobiła się wioska letniskowa i centrum agroturystyki. Na każdej chałupie wisi reklama "noclegi", są parkingi, powstaje wielki hotel? motel? centrum konferencyjne? Co by nie powiedzieć - to właściwie dobrze... zawsze chciałam zeby te tereny też były znane, niekoniecznie moze jak Zakopane, ale zeby mieszkańcy mieli z czego żyć, a turyści mieli alternatywę dla zatłoczonych tatrzańskich ścieżek. Z drugiej strony - coś bezpowrotnie uleciało, czegoś nie ma...
Secundo - Lubomir - wielki szacun. Nikt się nie spodziewał ze Węglówka da radę w tak krótkim czasie odbudować obserwatorium - tak ważne dla polskiej astronomii (odkryto tu pierwszą polską kometę, obserwowano zjawisko zielonego płomienia). Węglówka dała radę. Ale co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło - obserwatorium zostało wybudowane prawie tam gdzie było przed wojną. Jednakże zostawiono schodki do poprzedniego pawilonu lunet (spalonego w czasie wojny przez Niemców)
Tertio: widok z polany przy szczycie Trzy Kopce - prześliczny. Co prawda było trochę zamglone, a my mieliśmy tylko aparat, to jednak Grześkowi (po wielu minutach patrywania się w obiektyw, mapę i wypatrywania masztu na Dziale) udało się zlokalizować dom Staszka i Heńka, czy Władka i Stefka:) - w każdym razie domy w których i obok których spędzał wakacje niemal ćwierć wieku temu. Na następny dzień pojechaliśmy przez Wisniową i Poznachowice zeby zweryfikować dane wypatrzone ze szczytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz