sobota, 20 marca 2010

Dolinka Mnikowska

To się właśnie nazywa spacer:)
Piękna pogoda, "kwiaty czuć, ptaki drą ryje" - jak mawiał Kamol w skeczu o Amorze w parku, na ulice wyjechali rowerzyści... no to zapakowałam sukę mą - Szeklę - w pogromcę szos (fabrycznie zwanego lanosem) i ruszyłyśmy w nieznane.

O kurcze, ale nieznane... Prawdą jest, że chociaż mieszkam w Krakowie od lat.. nie powiem ilu, bo wstyd, uroki Krakowa omijałam, cały czas pchając się w kierunku wsi i gór. Od wielu lat siedziała mi w głowie dolinka Mnikowska. No i w końcu pojechałyśmy.

Idealne miejsce na wyskoczenie na krótki spacerek, idealne miejsce na tzw "sikundę" dla psa, bo wyhasać się tu nie ma za bardzo możliwości, idealne miejsce na spacer z wózkiem (choć asfaltu nie ma, ale droga biegnie po płaskim, wzdłuż potoku)
Od wlotu dolinki do przystanku PKS w Mnikowie jest zaledwie 2,2 km - cała trasa, tam i z powrotem, zajęła mi nieco ponad godzinę. Spacerowiczów można spotkać tylko przez pierwsze kilkaset metrów - do kapliczki na skale, potem... cisza głucha. No, niedokładnie...

Ptaki naprawdę drą ryje:) wiosny stricte jeszcze nie widać, ale już ją czuć. W smaku powietrza, w zapachu wody i w dotyku wiatru na twarzy. Już jest wiosna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz