czwartek, 25 marca 2010

Wieliczka - kościół drewniany św. Sebastiana

Jako, że dopadła mnie mania architektury drewnianej (w zeszłym roku zdobyłam sobie brązową odznakę w tym temacie - BTW: wcale nie było łatwo), postanowiłam zobaczyć cudo, które mam pod nosem, a przy okazji zobaczyć całkiem ładny rynek w Wieliczce (tu zobaczycie moje drewniaki - kolejny blog:)). Rynek co prawda jest w drastycznym remoncie, całe centrum obwarowane zakazami parkowania lub strefami parkowania płatnego (w sumie trudno się dziwić - kopalnia jest w końcu na liście UNESCO), a dotrzeć do kościoła, to wymaga kompasu i GPS w głowie, jak mawia 6 letni Adaś... Jednakże się udało.
Pogoda więcej przepiękna, widok na Wieliczkę, jak na dłoni, w miasteczku ruch, jak za dobrych czasów targowych, a pod kościołem... cisza, spokój... Jeśli nie liczyć kilku panów ciągnących tam jakieś węże, kable i grabiących zalegające liście.

Wracając do kościoła - jest on na szlaku Architektury Drewnianej Małopolski. I zasłużył - wszystko razem: kościół i otoczenie, zasługuje na 4 gwiazdki, choć sam kościół nie należy do najpiękniejszych na szlaku.
Dojazd do kościoła zasługuje za to na "minus 5 punktów" a oznaczenie woła o pomstę do nieba.
Przy głównej drodze na Wiśniową i Dobczyce "Wali po oczach" wielka tablica KOŚCIÓŁ DREWNIANY ŚW. SEBASTIANA". Bosko. Tylko ze postawiona jest tuż przy skręcie i trzeba wiedzieć ze tam włąsnie należy wykonać skręt.
Dalej... - skrzyżowanie...
jak się człowiek nie wpatrzy w słup nie wypatrzy małego żółto-niebieskiego znaczka (który większości populacji kompletnie nic nie mówi), to wyjedzie gdzieś w pola i ugory. Rozumiem ze to miała być informacja dla piechurów.
To czemu na litość boską, nie postawiono tej tablicy od strony rynku? skąd turyści piesi ewentualnie moga nadejść, tylko od strony ruchu SAMOCHODOWEGO??

a przepraszam - została taka postawiona od strony rynku... tylko ze tuż przy kościele, gdzie już widoczny jest sam obiekt. W rynku i na drogach "dojściowych" próżno szukać takiej informacji.
Wot - informacja turystyczna...
Mamy Wieliczkę, to resztę mamy gdzieś...
Ale że dostaliśmy pieniądze na promocję szlaku, to przysłowiowy kolega ze szkolnej ławy wykonał tablice za ciężkie unikne pieniądze...
Podkreślam przysłowiowy, bo nie mam tu na myśli żadnej konkretnej osoby, tylko ogólną tendencję wydawania pieniędzy na promocję i braku promocji turystyki jako takiej w ogóle.
Wot Rzym, Kraków, Wieliczka... wszystkie cechuje to samo podejście
" I tak do nas przyjedziecie, po co więc mamy się starać".
W tej trójce Rzym prezentuje się najgorzej - tak na marginesie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz