Wzory dwoją się i Troją, od kolorów w głowie się kręci, wszędzie miękko i ciepło. W alkierzach opatulonych tkaniną warto spędzić choć kilka chwil.
Umówmy się: tkanin dwuosnowowych nie lubię. W modnym niegdyś na Podlasiu zestawie- narzuta na łóżko i na dwa fotele, wkomponowana w mieszkanie, gdzie mydło i powidło- tkanina taka wygląda zazwyczaj paskudnie. Tym bardziej pozytywnie zaskakuje wystawa w Muzeum Podlaskim, gdzie materia została wyjęta z domowego kontekstu i jest bohaterem sama w sobie.
W muzealnych salach nie ma nic poza tkaniną i stelażem z drewnianych desek. Wchodzimy do wysokich pomieszczeń wyłożonych materią- od sufitu po podłogę- jak do namiotu sułtana, wyłożonego kobiercami. Ściany wydają się miękkie, ciepłe, wszędzie przytulny klimat. Robi to wrażenie. I dopiero po długiej chwili orientujemy się, że na wrażenie owo pracują sprytnie aranżacyjne sztuczki. Białostocki grafik, Andrzej Dworakowski, autor oprawy plastycznej wystawy, część pomalowanych na czerwono ścian wykleił wielkoformatowymi wydrukami fotograficznymi. Między nimi umieszczono zabytkowe tkaniny. Wchodząc do sali na pierwszy rzut oka trudno odróżnić papier od materii. A całość wygląda ciekawie.
Między tkaninami można chodzić, oglądać z przodu i tyłu. Wszędzie feeria barw, setki wzorów, frędzli. Aż nie do wiary, że materie- często ponadstuletnie- wyglądają tak znakomicie (wiele z nich jest po konserwacji).
Każda jest inna, motywów nań zatrzęsienie: roślinnych, zoomorficznych, geometrycznych. Krzew taki, śmaki, owaki, listeczki pięciopalczas te, rozmaryny, łopiany, róże. Wybór zwierzaków. Wybór figur geometrycznych. Para wieśniaków, ujmujących się pod boki. Korowody weselne. Niektóre tkaniny kryją rozbudowane historie. Pół wieku temu Dominika Bujnowska utkała "Pasiekę w sadzie". Ileż tam się dzieje! Kwitną drzewa- lipy chyba?- pod nimi ule; pszczoły fruwają, płatki lecą, dzieci się bawią, kury grzebiź w ziemi... Albo inny obraz (wyszedł spod ręki Janiny Buraczyk z Korycina)- "Ferie zimowe": chaty otoczone drzewami, mnóstwo śniegu (tak, tak, też można go utkać na krosnach), ktoś wiezie dzieci na sankach, ktoś pędzi na nartach, sunie kulig...
Najstarsze tkaniny pochodzą z II połowy XIX wieku. Wśród nich kilka takich, na których odpowiednio splecione nitki układają się w nazwiska twórców ("Jakób Karwowski Roku 1876") albo osób, którym tkaniny miały być podarowane: ("Annie Tribułowskiej. 1895"). W jednej z sal jest kilka tkanin rodu Składanowskich (spod Wyszkowa), w którym, od końca XIX w. do lat 90. XX w., umiejętności tkackie przekazywano z ojca na syna. Posługiwali się dość zawężonym, ale bardzo ciekawym zestawem 10 ornamentów. O tym, że piękne tkaniny wychodziły nie tylko z Rąk kobiet, niech świadczy też przykład braci Szymona i Leonarda Niemietkiewiczów, którzy na przełomie XIX i XX wieku mieli warsztat w Brańsku, a z zamówieniami się nie wyrabiali.
Co nieco o tkaninie
- Tkaniny dwuosnowowe, zwane też podwójnymi, to jedno z najciekawszych i najbardziej oryginalnych zjawisk w polskiej sztuce ludowej. W Polsce tkaniny takie występują jedynie w północno-wschodniej Polsce.
- W polskich muzeach zgromadzono ponad tysiąc tkanin dwuosnowowych. Największą kolekcję (tworzoną od 1940 roku i liczącą 440 eksponatów) ma nasze Muzeum Podlaskie.
- Tkaniny, zazwyczaj wełniane, tkano prostym splotem płóciennym na ręcznych poziomych czteronicielnicowych krosnach. Zbudowane są z dwóch warstw o kontrastowych kolorach, przenikających się na krawędziach wzoru na zasadzie negatywu i pozytywu.
- Do produkcji tkanin używano ręcznie sprzędzionej, cienkiej, jedno- i dwuskrętnej przędzy wełnianej, nadającej charakterystyczny połysk, uwydatniający fakturę splotu nitek.
- Najstarsze tkaniny powstały z przędzy barwionej barwnikami naturalnymi: indygiem, koszenilą, marzanną, rezedą, korą dębu lub zachowywały naturalny kolor.
- Technika podwójna dotarła na wieś za pośrednictwem zawodowych tkaczy, którzy tu osiedli. Wymagała wielkiej sprawności technicznej, cierpliwości, umiejętności komponowania ornamentów.
- Najstarsze znane tkaniny dwuosnowowe wykonywane były od poł. XVIII w. przez rzemieślników i wiejskie tkaczki na Mazurach w okolicach Ełku i Olecka. Tkano je na wąskich krosnach w dwóch częściach, starannie zszywając pośrodku. Jedna z warstw tkaniny najczęściej wykonana była z przędzy o naturalnej barwie. Wzory mazurskie kopiowane były jeszcze pod koniec XIX w. przez tkaczki z okolic Augustowa.