Rodos jest jedną z wysp Dodekanezu, dziś należącego do Grecji. Ale nie zawsze tak było. W swojej, transgranicznej historii, przechodzila z rąk do rąk. Początkowo, w czasach starożytnych, stanowiła centrum kulturalne i handlowe. Potem, wraz z całą Grecją, należała do cesarstwa rzymskiego, a później Bizantyjskiego. Do tej pory historia wyspy nie różni się zbytnio od reszty Grecji. Ale już w 672 roku wyspę zajęli Arabowie, niecałe 400 lat później Rodos zostało zajęte przez Turków Seldżuckich i odbite przez bizantyjskiego cesarza Aleksego I Komnena w czasie I krucjaty. Na poczatku XIV w. wyspę przejął zakon joannitów, kończąc tym samym erę panowania Cesarstwa Bizantyjskiego.
I od Joanitów zaczęła się historia fortyfikacji na Rodos. Zakon, było nie było, rycerski ufortyfikował całe miasto, wybudował zamki i spowodował, że zarówno egipski sułtanat mameluków, jak i Mehmed II Zdobywca polegli na próbie zdobycia wyspy. Udało się to dopiero Sulejmanowi Wspaniałemu, ale dopiero po sześciomiesięcznym oblężeniu. Od tego czasu Rodos przez czterysta lat było częścią Imperium Osmańskiego. A potem nadeszła wojna włosko-turecka (1911-1912),po której Rodos znalazła się w rękach Włochów. Pomijając szczegóły, dopiero po II WŚ, Rodos została, wraz z całym Dodekanezem, przekazana Grecji.
I to wszystko nie pozostało bez wpływu na dzisiejszą wyspę. 400 lat władania Arabów, potem Turków. Potem 200 lat władzy zakonu joanitów. I kolejne 400 lat Imperium Osmańskiego. I na koniec 50 lat pod włoskim butem. Jakim cudem ta wyspa nadal pozostaje grecka? I nie chodzi mi o przynależność administracyjną.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Joanitów - zakonu rycerskiego, który na wyspie pozostawił mnóstwo śladów - głównie zamków. To tacy trochę "nasi" Krzyżacy, czy inni Templariusze. Tyle, że z Malty. Oczywiście trzeba zwiedzić tzw. Pałac Wielkich Mistrzów (dlaczego pałac? To regularny zamek jest). O tym wie każdy turysta - zwiedzanie w różnych wariantach oferowane jest na każdym kroku. Ale mniej turystów wie, ze to nie był jedyny z zamek na Rodos. Na zachodnim wybrzeżu jest coś na kształt kompleksu obronnego. Zamki w Monolithos i Kritinii oraz wieże obronne. Na wschodnim zaś - Κάστρο Αρχαγγέλου, Κάστρο Φερακλού (pozostałości twierdzy joanitów), Κάστρο Λάρδου (ruiny), Κάστρο Ασκληπιειού (ruiny). Nie wiem, czy wszystkie zostały wybudowane przez zakon, ale pewnie to kiedyś sprawdzę. Zastanawiające jest, że zamki są albo od zachodu, albo od wschodu. Ok - zrozumiałe. Zagrożenie od strony Włoch i Turcji. Ale czemu nie ma ich na południu? Albo ja ich nie znalazlam.
W każdym razie - zakon rycerski Joannitów budował tu zamki i twierdze. To fakt. Drugi fakt, niejako oderwany od reszty, to nazwa wyspy, która ponoć wywodzi się od... róży. A dokładniej od starogreckiego „ῥόδον” (róża), oznaczającego hibiskus. Czy tylko ja mam skojarzenia?
Żeby było ciekawiej w herbie Rodos nie występuje róża, a daniel. Taki mniejszy kuzyn jelenia. Po grecku to ἔλαφος - tak ku pamięci. I rzeźby tego ἔλαφοςa znajdują się w porcie Mandraki - czyli turystycznym porcie Rodos. Niegdyś w tym miejscu stał Kolos Rodezyjski, olbrzymich rozmiarów posąg Heliosa, jeden z cudów świata starożytnego, zniszczony w wyniku trzęsienia ziemi, którego Grecy planują odtworzyć. Odtworzyć w wersji tradycyjnej, czyli stojacego w rozkroku, mając stopy na miejscu, gdzie dziś stoją daniele. Nie wiem, co wtedy będzie z danielami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz