piątek, 20 grudnia 2019

Śladami Władysława Orkana

Nareszcie, po ponad dwóch miesiącach, podczas  których przeprowadzałem przygotowania do ostatecznej batalii o uprawnienia przewodnika beskidzkiego, zakończonej zresztą sukcesem,  wyruszyłem ponownie w Gorce dla przyjemności. Tym razem, podczas  przepięknego, pogodnego weekendu, przemierzałem ścieżki w znacznym stopniu związane z postacią "piewcy Gorców", Władysława Orkana. 

Tekst i zdjęcia: Marcin Leśniakiewicz
Cykl: Zajęczym Tropem w Gorce



Orkanówka

Wyruszyłem z przystanku PKS w Koninkach, by po kilkudziesięciu minutach stanąć na progu "Orkanówki", muzeum poświęconego pamięci pisarza, a umieszczonemu w domu, który sam zbudował w miejscu, gdzie spędził dzieciństwo i młodość, na Zagroniu, i w którym długo mieszkał. Niewątpliwie warto odwiedzić "Orkanówkę" i kieruję te słowa nie tylko do polonistów i miłośników literatury, bo w przeciwieństwie do wielu innych muzealnych ekspozycji, nieraz z pewnością znacznie bogatszych i cenniejszych, tutaj rzeczywiście daje się poczuć to, że dom, wnętrza i wyposażenie są  autentyczne, czuć zapach przeszłości. A i okolice piękne – widok z pobliskiego wzgórza Pustka wspaniały.

Z "Orkanówki" czas  było jednak wyruszyć w góry, choć i tak pierwsza część wyprawy okazała się w zasadzie spacerkiem – zgodnie zresztą z faktem, że prowadziła szlakami spacerowymi GPN. Jedynie na początku trzeba było pokonać pierwszy odcinek stromego podejścia szlakiem zielonym w stronę Turbaczyka, jednak od momentu dojścia do szlaku spacerowego Koninki – Potasznia zaczął się totalny relaks. Szlak ten prowadzi niemal cały czas  płasko długim trawersem, obchodząc stoki Turbaczyka i Wierchu Spalone, sprowadzając wreszcie do dol. potoku Roztoka (uwiecznionego przez Orkana w tytule zbioru poezji "Z martwej Roztoki") i wiodąc nią w dół do leśniczówki Potasznia powyżej wsi Konina. Trasa jest przyjemna, choć monotonna, urozmaicona jedynie przez prześwitujące momentami przez las widoki na The Islands' Beskid oraz potoczki, spływające z wyżej położonych części Gorców, zwłaszcza w rejonie zwanym "Pasieka".


Potasznia

Sama Potasznia jest idealnym miejscem na krótki wypoczynek, zwłaszcza że kolejny odcinek trasy, którym była kolejna ścieżka spacerowa, tym razem z Potaszni na przełęcz Borek, jest już nieco bardziej wymagająca. Prowadzi przez piękną, momentami dziką dolinę potoku Konina, wznosząc się tzw. "Brukowaną drogą". Nazwa jest jak najbardziej adekwatna do podłoża, utwardzonego sporymi kamiennymi płytami. Zanim jednak skierowałem się na samą przełęcz, skręciłem jeszcze w drugą stronę na polanę Kopa pod szczytem o tej samej nazwie w grzbiecie opadającym z Kudłonia.  Polana jest przepiękna, widok zapiera dech w piersiach – niestety z opisywanego w przewodnikach szałasu pozostała już tylko ruina. Jeszcze smutniejsze jest to, że nie był to jedyny taki przypadek podczas  tej wycieczki, co oznacza, że pamiątki życia pasterskiego w Gorcach, tak przecież charakterystycznego dla tej grupy górskiej, nikną w oczach, dosłownie z roku na rok, pomimo działalności Gorczańskiego Parku Narodowego...


Po odpoczynku na Kopie udałem się już prosto na przełęcz Borek, a później żółtym szlakiem ponad górną częścią doliny Kamienicy na halę Turbacz i do schroniska PTTK pod Turbaczem. Pomimo faktu, że trasa była naprawdę łatwa, a i upały jeszcze nie doskwierały, 25 km w nogach zrobiło swoje i zimne piwo w schroniskowej kawiarni – podane zresztą przez bardzo sympatyczną obsługę – smakowało podwójnie. Na koniec dnia odwiedziny Ośrodka Kultury Turystki Górskiej PTTK (bardzo interesująca ekspozycja, prezentująca stare fotografie nieistniejących już schronisk górskich oraz przedstawienia obecnych obiektów), wieczorny spacer po Hali Długiej przy przepięknych panoramach Gorców, Tatr, Podhala i Spisza i pozostało wrócić do schroniska na nocleg. 


Wiemy, dlaczego Kluczki...



Pomimo faktu, że tego dnia w schronisku nocowała masa ludzi (ponoć niemal wszystkie miejsca były zajęte), to jednak mam prawo czuć się wyjątkowym, bo przypuszczam, że chyba tylko mi... złamał się w zamku klucz. Godzina 22. wieczorem, najbliższy ślusarz pewnie właśnie kładzie się spać w Nowym Targu, wewnątrz pokoju plecak i ubrania, schronisko pełne ludzi, więc pozostaje podłoga, bądź, w najlepszym razie, jakaś wspólna sala – w normalnej sytuacji to wszystko byłoby aż nadto, by wpaść w panikę. Ale góry mają dziwną moc – wystarczyło z uśmiechem na ustach pójść do recepcji, pan poszukał zapasowego klucza – akurat jeden był, potem sprawdzić, czy nie da się jednak otworzyć drzwi, bo ułamana część klucza mogła "polecieć" wewnątrz w dół i zwolnić zamek – no i jak najbardziej, dało się. Więcej niespodzianek nie było, noc minęła spokojnie, a ja chyba już wiem, dlaczego w XIX w. powszechnie określano szczyt Turbacza mianem "Kluczki". Czyżby Goszczyński też miał podobne przygody co ja?...



Ponad lasem- czyli Archiwum X

Następnego dnia wyruszyłem w dół dość wcześnie rano, mając zamiar jak najdalej "uciec" przed zapowiadanym upałem. Prognoza w pełni się potwierdziła i po dotarciu do Niedźwiedzia duchota i gorąc były tak potworne, że niemal nie dało się oddychać. Zanim jednak do tego doszło czekały mnie jeszcze emocje natury estetycznej (piękna świerczyna pod Turbaczem, urocze polany: Spalone i Solnisko, znów niestety już tylko z ruinami szałasów, kapitalna panorama z Turbaczyka i wreszcie  nieźle zachowany szałas pod jego szczytem), historycznej (tajemniczy napis na Czole Turbacza, Chociaż... czy ja wiem, czy tak bardzo tajemniczy? przewodniki podają, że różni badacze usiłowali go odczytywać i odcyfrowali jako "Koldras Lacki", a jakiś czas  temu napis został zniszczony i obecnie jest już praktycznie niewidoczny; nie wiem, jak dla badaczy, ale dla mnie ten napis jest cały czas  na tyle wyraźny, że jego treść, przynajmniej jak chodzi o imię i nazwisko, nie pozostawia żadnych wątpliwości...) oraz... wstydliwej... Otóż po minięciu "orkanowej" polany łąki niedaleko Turbaczyka ruszyłem żwawo w dół z myślą, że zatrzymam się dopiero na Zagroniu i dopiero po kilkunastu minutach zauważyłem, że zgubiłem gdzieś szlak zielony, a idę sobie w najlepsze za znakami ścieżki edukacyjnej prosto do... Koninek. Do tej pory nie mam pojęcia, jak to się mogło stać. Droga była jedna, wyraźna jak się patrzy, na mapach też nie widzę żadnej możliwości przypadkowego zboczenia z trasy, tymczasem by znaleźć się tam, gdzie się znalazłem, musiałem wcześniej jakimś cudem "przefrunąć" ponad lasem paręset metrów w bok... Cóż... Z rozwiązaniem tej zagadki rodem "Z archiwum X" poczekam do dnia, w którym  wezmę "na tapetę" właśnie ścieżkę edukacyjną "Na Turbaczyk", a o wynikach śledztwa nie omieszkam poinformować.

Psy, owce i krowy


Tak czy owak udało mi się – korzystając z awaryjnego wariantu i pobliskiej drogi stokowej – dotrzeć do właściwego szlaku, ale już znacznie niżej, w miejscu, gdzie dzień wcześniej kierowałem się szlakiem spacerowym do Potaszni. Po drodze jeszcze miałem tradycyjne bliskie spotkanie z psami – tym razem wyjątkowo nie we wsi, ale w lesie, gdzie zostałem osaczony przez "ochroniarzy" kroczącego właśnie dostojnie z hali kierdla owiec. Jako że jednak nie wykazywałem agresywnych gestów wobec tych ostatnich, poza robieniem im zdjęć, zostałem i tym razem oszczędzony. Nieco niżej w lesie usłyszałem jeszcze szczekanie kolejnej bestii, która – na szczęście – nawet się nie ujawniła i po chwili z westchnieniem ulgi wyszedłem na znane już z poprzedniego dnia pola pod Zagroniem. Dalsza wędrówka do Niedźwiedzia przebiegła już bez zakłóceń, choć nie udało mi się zlokalizować dwóch cmentarzyk, które mają się znajdować. Jeden z nich to cmentarz ofiar tyfusu, położony w pobliżu "Orkanówki" (byłbym wdzięczny za informacje, w którym on jest miejscu), a drugi – cmentarz choleryczny w pobliżu osiedla Podgronie (w tym przypadku zlokalizowałem prawdopodobne miejsce, w którym mógłby się znajdować, ale – przyznam się bez bicia – nie chciało mi się już tego dokładnie sprawdzać).

Poszukiwania żony i córki



W Niedźwiedziu nastąpił czas  na odpoczynek z deserem lodowym w roli głównej, poszukiwania grobu żony i córki Władysława Orkana, a także miejsca pochówku Juliana Zapały "Lamparta" na miejscowym cmentarzu (to pierwsze się ostatecznie udało, to drugie – niestety nie), wreszcie spacer aleją ku bramie parku podworskiego w Porębie Wielkiej. Sam park naprawdę warto zwiedzić – nie kosztuje to nic, ani "finansowo", ani "wysiłkowo", zwłaszcza jeśli chodzi o pierwszą część ścieżki, prowadzącą parkowymi alejkami oraz nieco wyżej przez Park Górny. Druga część, wyprowadzająca na wzniesienie Chabówki jest nieco bardziej wymagająca (jednak naprawdę tylko nieco) – ale to już temat na inną opowieść i inną wycieczkę... 
  

Trasa:
Dzień 1 >> Poręba Wielka Koninki</a> >> Potasznia >> Kopa >> przełęcz Borek >> schronisko PTTK pod Turbaczem


Dzień 2 >> Czoło Turbacza >> Turbaczyk >>  Niedźwiedź >> Poręba Wielka >> Park podworski hrabiów Wodzickich >> 

Przydatne informacje:

1. Dojeżdżając autobusem i chcąc wyruszyć z Koninek do "Orkanówki" najlepiej wysiąść na przystanku Poręba Wielka Koninki (ale <b>przedostatnim, nie ostatnim</b>) i cofnąć się kilkaset metrów szosą w kierunku centrum wsi. Tu w prawo odchodzi droga asfaltowa wraz z żółtym szlakiem, który rozpoczyna się jeszcze nieco dalej, przy kapliczce św. Rozalii.

2. Wspomniana "asfaltówka" przekracza wkrótce potok. Tuż za nim znajduje się rozwidlenie dróg, nie najlepiej oznakowane –  należy iść w lewo.

3. Po wyjściu na grzbiet łączący Turbaczyk z Pustką dochodzimy do szlaku zielonego wiodącego z prawej, drogą polną od strony Turbaczyka, tyle tylko, że tego szlaku... nie widać, bo – co trzeba przyznać – nie ma miejsca w pobliżu, gdzie można byłoby znak namalować. Tak więc idąc do "Orkanówki" trzeba udać się w lewo, nadal za przebiegiem drogi asfaltowej, natomiast droga w prawo, w kierunku lasu, wiedzie na Turbaczyk i Turbacz.

4. Pod samym szczytem Pustki napotykamy kolejne rozwidlenie dróg (zapowiada je wykrzyknik przy wcześniejszym znaku). Szlaki żółty i zielony prowadzą prawym odgałęzieniem, tyle że <b>na słupkach w pobliżu napotkamy, nie wiedzieć czemu, wyłącznie znaki zielone</b>. Nie należy się tym przejmować, tylko iść za nimi dalej w dół, aż do kapliczki ufundowanej przez matkę Orkana, gdzie pojawia się ponownie oznakowanie szlaku żółtego, który w tym miejscu skręca do "Orkanówki" w prawo.

5. podczas pierwszego ostrego podejścia szlakiem zielonym w kierunku Turbaczyka w pewnym momencie szlak na maleńkiej śródleśnej polance skręca ostro w prawo, niemal zawracając. Warto uważać na to miejsce, żeby nie pójść na wprost (znak jest w pobliżu, ale już za zakrętem).

6. Wyżej szlak zielony przecina szeroką drogę, którą wiedzie ścieżka spacerowa z Koninek do Potaszni. Nie da się tej drogi przeoczyć – tyle, że nią ma akurat w tym miejscu oznakowania ścieżki spacerowej, są tylko znaki szlaku rowerowego i konnego (pomarańczowa kropka).

7. W ogóle nie jest oznakowane wejście na szlak spacerowy na przełęcz Borek w Potaszni. Rozpoczyna się on w górnej części polany, gdzie jest wyraźne rozwidlenie – na wprost (stojąc twarzą do centralnej części Gorców) prowadzi szlak spacerowy do Koninek, a w lewo, przez most na Koninie – na przełęcz Borek.

8. Kolejne nieoznakowane miejsce to początek szlaku spacerowego niebieskiego na Kopę. Równocześnie jest to kolejne bardzo charakterystyczne miejsce – trzy leśne drogi tworzą tu coś na kształt wyraźnej litery "T". Jeśli idziemy od strony Potaszni, to szlak na przełęcz Borek skręca szerokim łukiem w prawo, ponad jednym ze żródłowych strumieni Koniny (potok Spod Figurek), zaś szlak na Kopę- w lewo.


9. Szlak na Kopę zresztą nie jest znakowany... w ogóle. To że istnieje i że ponoć jest niebieski wiadomo tylko z mapy GPN i informacji podawanych przez Park, także na oficjalnej stronie internetowej. Ale znaków w terenie nie dostrzegłem żadnych, ani wchodząc na Kopę, ani z niej schodząc. Droga jest jednak wyraźna i bez żadnych problemów doprowadza do czarnego szlaku z Koniny (stąd na Kopę jeszcze krótki odcinek w prawo w górę). Trudniejsza orientacyjnie sytuacja jest wówczas , gdy ktoś idzie właśnie szlakiem czarnym i chce wejść na tą drogę, bo znaków – jak wspomniałem – nie ma.

10.Wkrótce po wejściu za znakami żółtymi na Halę Turbacz, ścieżka się rozgałęzia. Idąc w kierunku Turbacza należy wybrać lewą, nieco mniej wyraźną ścieżkę, która prowadzi wprost pod "Szałasowy ołtarz".

11. Ładna, choć nie wspominana w żadnym przewodniku kapliczka pod Kopieńcem znajduje się przy szlaku zielonym po prawej (przy zejściu), w miejscu, gdy ten szlak kończy trawers szczytu Kopieńca i dochodzi do linii grzbietu.

12. Po wyjściu na podszczytową halę Turbaczyka szlak prowadzi na szczyt wąską ścieżką odchodzącą w pewnym momencie w lewo. Znak jest tylko na kamieniu pod stopami – ale wystarczy się kierować w kierunku widocznej wyraźnie po lewej w górze tablicy informacyjnej GPN.

13. Szlak przechodzi przez szczyt Turbaczyka i dalej prowadzi w tym samym kierunku, idealnie w kierunku doskonale stąd widocznej polany łąki.


14. Aby obejrzeć dobrze zachowany szałas pod szczytem Turbaczyka, należy go wypatrywać po lewej stronie szlaku podczas zejścia ze szczytu, a jeszcze przed wejściem do lasu.

15. Niedźwiedzia Skałka, wychodnia fliszu karpackiego, znajduje się w Niedźwiedziu tuż przed miejscem, w którym szlak przekracza most na Porębiance, po prawej stronie, tuż przed domem z szumnym szyldem "Drink Bar Pod Skałą".

16. Zaraz za mostem szlak zielony skręca w lewo, prowadzi przez ryneczek (po lewej pomnik Orkana, po prawej dojście do cmentarza), i dochodzi do głównej drogi, którą przecina i wiedzie dalej w kierunku parku podworskiego w Porębie Wielkiej. Aby od tego skrzyżowania dojść do przystanku PKS w Niedźwiedziu, należy pójść kilkaset metrów główną drogą w prawo (znajduje się on tuż obok szkoły i nowego kościoła).

17. Przy ryneczku <b>podobno stoją stare, XIX- wieczne domy </b>(tak podaje m.in. S. Figiel w swoim przewodniku), ja niczego, co wskazywałoby na taką metrykę, w tym miejscu już nie dostrzegłem...

18. Jeśli wejdziemy na cmentarz od strony ryneczku, to grobu żony i córki Wł. Orkana należy szukać po prawej stronie, na obrzeżach cmentarza. Niestety nie udało mi się zlokalizować grobu Juliana Zapały- "Lamparta".

19. podczas spaceru ścieżką edukacyjną po parku podworski w Porębie trzeba uważać na moment, gdy <b>ścieżka zbliża się do granicy parku</b> i zaczyna się wznosić drogą na zbocze Chabówki (pomiędzy przystankami "6" i "7"). Trzeba znaleźć miejsce, w którym ścieżka opuszcza drogę, kierując się niewyraźną dróżką trawersem stoku ponad miejscem, gdzie znajdują się w dole stawy.
Garść informacji praktycznych:

Do Koninek można dotrzeć bezpośrednim autobusem nawet z Krakowa kilka kursów dziennie, w tym jeden najatrakcyjniejszy, poranny), a także autobusami lub busami z Mszany Dolnej (kursy do Koninek bądź – znacznie częstsze – do Poręby Górnej; w tym drugim przypadku należy wysiąść na rozwidleniu dróg w centrum Poręby Wielkiej, skąd jeszcze ok. 4-5 km szosą do Koninek). Przez Niedźwiedź przejeżdżają także kursy do Koniny.


  • "Orkanówka" jest otwarta od wtorku do soboty w godzinach 9.00-16.00. Jeśli drzwi są zamknięte należy dzwonić i prosić o otwarcie. Bilet normalny kosztuje 5 zł, wolno robić wewnątrz zdjęcia


  • Schronisko PTTK pod Turbaczem oferuje ok. 100 miejsc noclegowych, z czego 22 w 11 pokojach dwuosobowych. Poza tym są tu: 1 pokój trzyosobowy, 5 – czteroosobowych, 3 – sześcioosobowe oraz trzy sale: jedenasto-, dwunasto- i trzynastoosobowa. Ceny oscylują od 22 zł (miejsce w sali wieloosobowej) do 36 zł (miejsce w "dwójce"). Jest także trzyosobowy apartament z TV oraz – z drugiej strony w razie wyjątkowego tłoku – miejsca na podłodze. Recepcja i kawiarnia mieszczą się na parterze, duża jadalnia – na piętrze. Uwaga amatorzy lanego piwa – możecie je nabyć w kawiarni na parterze; piwo sprzedawane w jadalni to piwo puszkowe. Z drugiej strony imponujące jest tempo wydawania posiłków w jadalni. Przynajmniej podczas mojego pobytu trzy różne dania zostały wydane dosłownie natychmiast.<br /><br />
  • Aby zwiedzić Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej PTTK pod Turbaczem (bezpłatnie) należy poprosić o klucz w recepcji schroniska (lub w kawiarni, jeśli akurat w recepcji nikogo nie ma).
  • Niedzielne msze święte w nowym kościele w Niedźwiedziu: październik- Marzec: 7.00, 9.00, 11.00, 17.00; kwiecień-czerwiec i wrzesień: 7.00, 9.00, 11.00, 18.00; wakacje: 7.00, 10.00, 18.00. W dni powszednie: październik- Marzec: 6.30, 17.00, kwiecień- wrzesień: 6.30, 18.00. 
  • W pobliżu wejścia do parku podworskiego w Porębie Wielkiej znajduje się przystanek PKS Poręba Wielka Krokus.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz