środa, 22 listopada 2017

Tajne kody tkaczek


Wzory dwoją się i Troją, od kolorów w głowie się kręci, wszędzie miękko i ciepło. W alkierzach opatulonych tkaniną warto spędzić choć kilka chwil.

Umówmy się: tkanin dwuosnowowych nie lubię. W modnym niegdyś na Podlasiu zestawie- narzuta na łóżko i na dwa fotele, wkomponowana w mieszkanie, gdzie mydło i powidło- tkanina taka wygląda zazwyczaj paskudnie. Tym bardziej pozytywnie zaskakuje wystawa w Muzeum Podlaskim, gdzie materia została wyjęta z domowego kontekstu i jest bohaterem sama w sobie.

W muzealnych salach nie ma nic poza tkaniną i stelażem z drewnianych desek. Wchodzimy do wysokich pomieszczeń wyłożonych materią- od sufitu po podłogę- jak do namiotu sułtana, wyłożonego kobiercami. Ściany wydają się miękkie, ciepłe, wszędzie przytulny klimat. Robi to wrażenie. I dopiero po długiej chwili orientujemy się, że na wrażenie owo pracują sprytnie aranżacyjne sztuczki. Białostocki grafik, Andrzej Dworakowski, autor oprawy plastycznej wystawy, część pomalowanych na czerwono ścian wykleił wielkoformatowymi wydrukami fotograficznymi. Między nimi umieszczono zabytkowe tkaniny. Wchodząc do sali na pierwszy rzut oka trudno odróżnić papier od materii. A całość wygląda ciekawie.

Między tkaninami można chodzić, oglądać z przodu i tyłu. Wszędzie feeria barw, setki wzorów, frędzli. Aż nie do wiary, że materie- często ponadstuletnie- wyglądają tak znakomicie (wiele z nich jest po konserwacji).

Każda jest inna, motywów nań zatrzęsienie: roślinnych, zoomorficznych, geometrycznych. Krzew taki, śmaki, owaki, listeczki pięciopalczas te, rozmaryny, łopiany, róże. Wybór zwierzaków. Wybór figur geometrycznych. Para wieśniaków, ujmujących się pod boki. Korowody weselne. Niektóre tkaniny kryją rozbudowane historie. Pół wieku temu Dominika Bujnowska utkała "Pasiekę w sadzie". Ileż tam się dzieje! Kwitną drzewa- lipy chyba?- pod nimi ule; pszczoły fruwają, płatki lecą, dzieci się bawią, kury grzebiź w ziemi... Albo inny obraz (wyszedł spod ręki Janiny Buraczyk z Korycina)- "Ferie zimowe": chaty otoczone drzewami, mnóstwo śniegu (tak, tak, też można go utkać na krosnach), ktoś wiezie dzieci na sankach, ktoś pędzi na nartach, sunie kulig...

Najstarsze tkaniny pochodzą z II połowy XIX wieku. Wśród nich kilka takich, na których odpowiednio splecione nitki układają się w nazwiska twórców ("Jakób Karwowski Roku 1876") albo osób, którym tkaniny miały być podarowane: ("Annie Tribułowskiej. 1895"). W jednej z sal jest kilka tkanin rodu Składanowskich (spod Wyszkowa), w którym, od końca XIX w. do lat 90. XX w., umiejętności tkackie przekazywano z ojca na syna. Posługiwali się dość zawężonym, ale bardzo ciekawym zestawem 10 ornamentów. O tym, że piękne tkaniny wychodziły nie tylko z Rąk kobiet, niech świadczy też przykład braci Szymona i Leonarda Niemietkiewiczów, którzy na przełomie XIX i XX wieku mieli warsztat w Brańsku, a z zamówieniami się nie wyrabiali.

Co nieco o tkaninie 

  • Tkaniny dwuosnowowe, zwane też podwójnymi, to jedno z najciekawszych i najbardziej oryginalnych zjawisk w polskiej sztuce ludowej. W Polsce tkaniny takie występują jedynie w północno-wschodniej Polsce.
  • W polskich muzeach zgromadzono ponad tysiąc tkanin dwuosnowowych. Największą kolekcję (tworzoną od 1940 roku i liczącą 440 eksponatów) ma nasze Muzeum Podlaskie.
  • Tkaniny, zazwyczaj wełniane, tkano prostym splotem płóciennym na ręcznych poziomych czteronicielnicowych krosnach. Zbudowane są  z dwóch warstw o kontrastowych kolorach, przenikających się na krawędziach wzoru na zasadzie negatywu i pozytywu.
  • Do produkcji tkanin używano ręcznie sprzędzionej, cienkiej, jedno- i dwuskrętnej przędzy wełnianej, nadającej charakterystyczny połysk, uwydatniający fakturę splotu nitek.
  • Najstarsze tkaniny powstały z przędzy barwionej barwnikami naturalnymi: indygiem, koszenilą, marzanną, rezedą, korą dębu lub zachowywały naturalny kolor. 
  • Technika podwójna dotarła na wieś za pośrednictwem zawodowych tkaczy, którzy tu osiedli. Wymagała wielkiej sprawności technicznej, cierpliwości, umiejętności komponowania ornamentów.
  • Najstarsze znane tkaniny dwuosnowowe wykonywane były od poł. XVIII w. przez rzemieślników i wiejskie tkaczki na Mazurach w okolicach Ełku i Olecka. Tkano je na wąskich krosnach w dwóch częściach, starannie zszywając pośrodku. Jedna z warstw tkaniny najczęściej wykonana była z przędzy o naturalnej barwie. Wzory mazurskie kopiowane były jeszcze pod koniec XIX w. przez tkaczki z okolic Augustowa.

wtorek, 14 listopada 2017

Śląska zupa parzybroda

Przygotowywana w regionie częstochowskim parzybroda to kolejna zupa, która została wpisana na Listę Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa- poinformowała gmina Olsztyn w woj. śląskim.

Śląska parzybroda stała się 'kapuścianą' rywalką kwaśnicy. Choć obie zupy to kapuśniaki, to różnica w smaku- jak podkreślają smakosze- jest ogromna. Kwaśnica jest kwaśna, a parzybroda słodka. Parzybroda jest zupą gęstą ze słodkiej kapusty, ziemniaków, boczku i kminku. Kwaśnica gotowana jest z kapusty kiszonej na żeberkach i podgardlu.

sobota, 4 listopada 2017

Sztolnie w Kowarach

Historia Kowar jest ściśle związana z górnictwem. W połowie XII w. walońscy gwarkowie rozpoczynają tutaj wydobycie rud żelaza. Aż do XVII w. miasto świetnie się rozwijało dzięki nie tylko górnictwu, ale też hutnictwu, kowalstwu czy rusznikarstwu.

Powstawanie kowarskich sztolni i Kopalń jest jednak związane również z innymi kruszcami: kamieniami półszlachetnymi, srebra, ołowiu, a później także rud uranu. Po II wojnie światowej, w wielkiej tajemnicy, w Kowarach rozpoczęto wydobycie rud uranu przez Przedsiębiorstwo Państwowe "Kowarskie Kopalnie", a następnie Zakłady Przemysłowe R-1. 

Górnicze i zbrojeniowe dziedzictwo Kowar można oglądać w podziemnych trasach turystycznych "Kowarskie Kopalnie" oraz "Sztolnie Kowary- Skarbiec Walonów". 

Sztolnie 19 i 19a to chyba najciekawsze i najpiękniejsze obiekty podziemne zlokalizowane na terenie Kowar. Eksploatacja trwała tu aż do roku 1958, natomiast w latach 1974–1989 funkcjonowało jedyne w Polsce Inhalatorium Radonowe Uzdrowiska Cieplice, gdzie prowadzono badania nad terapią radonową. 

Czy wiesz, że:

Mówi się, że Kopalnia "Podgórze" była "najpilniej strzeżona Kopalnia PRL-u". W Kopalni "Podgórze" wydobyto podczas  jej działalności 140 000 ton rudy, z której uzyskano prawie 200 000 kg czystego uranu. 

Informacje:

Zwiedzanie trasy podziemnej odbywa się wyłącznie z przewodnikiem. Długość trasy wynosi 1600 m. 

piątek, 3 listopada 2017

Tajemnice Bunkra - Zamek w Książu

Mroczne historie dotyczące hitlerowskich planów wobec obiektu to najsilniejszy magnes przyciągający turystów do Książa. Do tej pory mogli o nich posłuchać od przewodników. Teraz część pomieszczeń została otwarta dla zwiedzających. 
.
(...pewnego majowego dnia) kierownictwo Książa dostało propozycję nie do odrzucenia. Ogólnopolski miesięcznik "Odkrywca" zaproponował oczyszczenie zagruzowanych części zamku i przygotowanie dla turystów trasy śladami II wojny światowej. Poszukiwacze zadeklarowali, że częściowo sami sfinansują przedsięwzięcie. 

– Takie propozycje składaliśmy już w latach 80. Nigdy jednak nie traktowano nas poważnie. Dopiero teraz spotkaliśmy się ze przychylnością kierownictwa zamku – opowiada Dariusz Korólczyk, koordynator prac. Eksploratorzy oczyścili zasypane szyby windowe i wykute w skale pomieszczenia, do których można wejść od strony tarasu z fontannami. 





Sensacyjne odkrycia 

W trakcie usuwania prac ekipa odkryła wiele unikatowych eksponatów. W zasypanych szybach windowych badacze znaleźli klamki, metalowe okucia, sztukaterie i inne elementy wystroju komnat sprzed wybuchu wojny. W zwałach gruzu było również wiele sensacyjnych dokumentów. W dobrym stanie zachowały się gazety w języku niemieckim i rosyjskim oraz m.in. faktury za cement, który Niemcy wykorzystywali do wzmocnienia podziemi wykutych pod zamkiem. Wynika z nich, że sprowadzano go do Książa z Bolesławca. Dokumenty powinny pomóc w wyjaśnieniu kilku zagadek związanych z budową tajemniczych podziemi. Między innymi to, jakie ilości cementu zostały zużyte do budowania podziemnych bunkrów i jaki jest skład cementu. Dzięki temu będzie wiadomo, czy budowle miały wytrzymać tylko bombardowania konwencjonalne, czy również nuklearne. 

– Eksponaty są  dokładnie opisywane. Wszystkie chcemy umieścić w gablotach i zaprezentować zwiedzającym – opowiada Anna Waligóra ze spółki Zamek Książ. 

Siedziba dyplomacji 

Według historyków zajmujących się sprawą tajemniczych podziemi w skale pod Książem, miały być one schronem dla przywódców III Rzeszy. – Wiele wskazuje na to, że zamek planowano przebudować na reprezentacyjną rezydencję ministerstwa spraw zagranicznych – wyjaśnia Andrzej Gaik, przewodnik po zamku Książ. 

Taka właśnie wersja przedstawiana jest obecnie turystom zwiedzającym fragmenty tajemniczej budowli. Niestety, w dalszym ciągu niedostępne dla zwiedzających pozostaną największe podziemne pomieszczenia, które użytkuje Polska Akademia Nauk.

Przewiercą zamek

Grupa archeologów rozpoczęła poszukiwania tajemniczych pomieszczeń w piwnicach Książa. Prace będzie nadzorował Bogusław Wołoszański. – Mamy niemieckie, przedwojenne plany obiektu, które różnią się, i to bardzo, od tych sporządzonych po 1945 roku - Wyjaśnia Jerzy Tutaj, prezes zamku Książ – są  na nich naniesione komnaty, o których istnieniu nic nie wiedzieliśmy. Do sensacyjnych i unikatowych dokumentów jako pierwsi dotarli Piotr Kruszyński, Andrzej Gaik i Tadeusz Słowikowski. Zaangażowani od lat w wyjaśnianie zamkowych zagadek, postanowili podzielić się swoim odkryciem z gospodarzami obiektu. 

Archiwa lub broń

– Sami nie moglibyśmy prowadzić żadnych prac na terenie Książa. Nie mamy do tego uprawnień, ani pieniędzy. Postanowiliśmy zatem poszukać wsparcia – opowiada Tadeusz Słowikowski. <br />Kierownictwo zamku uznało, że warto się tym zająć. O sensacyjnym odkryćiu poinformowało również Bogusława Wołoszańskiego, specjalistę od rozwiązywania zagadek historycznych. – Sprawa jest warta wnikliwego zbadania. Nie spodziewam się jednak znalezienia zrabowanych dzieł sztuki lub klejnotów – mówi Bogusław Wołoszański. – Jeżeli rzeczywiście dotrzemy do takich pomieszczeń, to myślę, że są w nich ukryte archiwa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy. Dokumenty bezcenne z punktu widzenia historyków. 

Mają na to pieniądze

Akcja poszukiwawcza została w 20 procentach sfinansowana przez spółkę Zamek Książ. Pozostałe pieniądze wyłożył pragnący zachować anonimowość sponsor. Swoją zgodę na prowadzenie prac musiał wydać konserwator zabytków.

Archiwum zbrodniarzy w Książu?

Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheitshauptamt RSHA) został utworzony 27 września 1939 roku na mocy rozkazu Heinricha Himmlera. W skład urzędu wchodziła tajna policja państwowa (gestapo) oraz służba bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst). RSHA nadzorował również oddziały specjalne (Einsatzgruppen), które dopuściły się masowych mordów w krajach okupowanych przez III Rzeszę, zwłaszcza w Związku Radzieckim i Polsce. Kolejnymi szefami RSHA byli, Reinhard Heydrich, Bruno Streckenbach i Ernst Kaltenbrunner. Do dziś trwają spekulacje, gdzie hitlerowcy mogli ukryć archiwa RSHA. Ślady prowadzą m.in. do zamku Książ.

Artykuł pochodzi z NaszeSudety.pl