wtorek, 20 lutego 2018

Muzeum Pisanki w Kołomyi // The Easter egg museum in Kolomyia

Autor: Ewa Stanek
Źródło: Gazeta Wyborcza

Gdzie nie spojrzeć jajka: kurze, gęsie, strusie, z kamieni szlachetnych. Drapane, wyszywane, malowane, oklejane.


Gdyby nie 10. Zjazd Hucułów, kto wie, jak potoczyłyby się losy pisanek zbieranych od lat przez Muzeum Pokucia i Huculszczyzny w Kołomyi. Po długich staraniach w 1987 r. muzeum dostało na swoje zbiory XVI- wieczną drewnianą cerkiew (stoi na cmentarzu przy wjeździe do miasta od strony Lwowa). Ledwo ją jednak wyremontowano i urządzono ekspozycję, przyszła pierestrojka i wierni upomnieli się o świątynię. Zaczęto więc szukać innego miejsca dla pisanek.

Tymczasem zbliżał się zjazd Hucułów, którzy swój jubileusz postanowili obchodzić w Kołomyi (co roku spotykają się w innym miejscu), stolicy Pokucia, dla Hucułów- stolicy Huculszczyzny. Z tej okazji w ciągu trzech miesięcy, pracując w dzień i w nocy, w centrum miasteczka wybudowano 13,5- Metrowej wysokości jajo, które stało się siedzibą Muzeum Pisanki.

W środku na dwóch poziomach w gablotach i na tablicach zobaczymy 10 tys. pisanek, większość z okolic Kołomyi.

- Najcenniejsza? U nas wszystkie cenne- śmieje się Mirosława Bojkiw, która kieruje pisankowym oddziałem Muzeum Pokucia i Huculszczyzny.


Gdzie nie spojrzeć, jajka kurze, gęsie, strusie, a na piętrze- toczone z kamieni szlachetnych.

Pierwsze pisanki odkryto w Persji. Pochodzą sprzed co najmniej 5 tys. lat. Pisano na nich (dziś powiemy: rysowano) gorącym, roztopionym woskiem, a potem barwiono. Jednak można też jajka oklejać piórkami, papierkami, drapać, malować, a nawet wyszywać. są  takie wyszywane pisanki w Kołomyi- białe, ścieg krzyżykowy. Do ich zrobienia potrzebna jest zaokrąglona igła chirurgiczna, wiertła stomatologiczne i... dużo cierpliwości. Wierzyć się nie chce, że te misterne, delikatne wzorki zrobiła ludzka ręka. Każdy rysunek coś oznacza. Róża to słońce, krzyż ułożony z grabi wróży urodzaj, trójkąt, romb i kwadrat to ziemia. Ptaki są  posłańcami dobra i błogosławieństwa, ryba symbolem Chrystusa, kobieta to bogini, opiekunka rodzaju ludzkiego, baranie rogi- znak corocznego odradzania przyrody, a falista linia (bezkonecznik)- wodę i nieskończoność ludzkiego istnienia.

- Kiedyś wierzono, że człowiek, który ma pisankę z bezkonecznikiem jest bezpieczny, bo jeśli jakaś zła siła będzie mu chciała zaś zkodzić, to wpadnie w ten nieskończony wir i już nigdy się z niego nie wydostanie- tłumaczy mi ukraińska koleżanka.

Przechodząc na drugie piętro do głównej sali muzeum, mijamy gablotę z pisankami ze świata: Chiny, Izrael, Egipt, Indie, Kanada, Rumunia, Francja, USA, Sri Lanka. Przywożą je z podróży pracownicy muzeum, ale także przysyłają zwiedzający.

Na górze ściany pomalowane na czerwono, ciepłe światło. Pisanki trzeba chronić przed promieniami słonecznymi, bo te malowane farbami olejnymi płowieją. Wzory są  jaskrawe, drażnią oczy, ale trudno oderwać wzrok.

Najefektowniejsze są  pisanki kosmackie ze wsi Kosmacz, gdzie ulubionym kolorem jest intensywny pomarańcz. są  bogato zdobione w mikroskopijne wzorki, każda niepowtarzalna. Pięknie prezentują się też wydmuszki z Zakarpacia- białe z delikatnymi roślinnymi motywami, z dziurek wystają zwinięte z materiału kwiaty. A pisanki z Czarnego Potoku na Pokuciu odpowiadają kolorem nazwie wioski- na czarnym tle stoją krzyże, lecą ptaki, płyną ryby.

Pośrodku sali stała wystawa rzeźb Marii Kowalczuk, która mieszkała pod Kołomyją. Mówią tu o niej "nasz Nikifor". Od dzieciństwa ciężko pracowała, bo rodzice założyli nowe rodziny i nie zajmowali się córką. W wolnych chwilach lepiła figurki. Opracowała swoją technologię niewymagającą wypalania. Mieszała glinę z podartymi na małe kawałki gazetami i otrębami. Kiedy rzeźba wyschła, malowała ją, potem pokrywała lakierem. Choć jej życie było smutne i samotne, tyle w jej pracach radości: uśmiechnięta pasterka, druhny na koniach, zakochani pod kwitnącymi jabłoniami, wesele.

W zbiorach muzeum znajdują się prace tylko jednego mężczyzny- Iwana Semczuka z okolic Werchowyny. Różnią się od pozostałych. Każda pisanka przedstawia inną historię, polowanie, galopujące konie.- Umieścić tyle na maleńkiej powierzchni jajka to wielka sztuka- chwali Semczuka pani Mirosława.

Pachnie wosk. Idziemy na pokaz pisania, czyli malowania pisanek. Dziś pracuje energiczna, uśmiechnięta pani Olga. Zajmuje miejsce za stołem, na którym stoi kilka miseczek z woskiem i barwnikami, parę drewienek do pisania i maszynka elektryczna. Drewnianym pisakiem maczanym w podgrzanym wosku pani Olga rysuje na wydmuszce symetryczne wzorki, w centrum- krzyż. Potem maluje na żółto, zielono, czerwono i czarno- w tej kolejności. Następnego dnia na jarmarku w pobliskim Kosowie zapytałam panią Olenę, nauczycielkę matematyki (dorabia do pensji pisankami), czy można zmienić kolejność.- No jak to tak?- oburzyła się.- Nie można inaczej, bo pisanka się nie uda.

A musi wyglądać tak jak pisanki jej mamy i babci. I nie można zacząć pisania wcześniej niż w Wielkim Poście.

Na koniec obowiązkowy przystanek w muzealnym sklepiku. Tyle jajek! Które wybrać?- Pisanek zawsze robiono dużo- mówi Mirosława Bojkiw.- Część zostawała w domu, pozostałe zanoszono krewnym i znajomym. Pisankami ludzie życzyli sobie zdrowia, szczęścia, radości, miłości. Liczyło się nimi lata. Po przyjściu z cerkwi jedną poświęconą pisankę trzeba było powiesić na sznurku pod świętym obrazem.

Wybieram pisanki z ptakami, jeleniami i drzewem życia. Kurze kosztują 15 hrywien, gęsie są  dwa razy droższe. Na jarmarku w Kosowie zapłacę nie więcej niż 5 hrywien za sztukę, ale to nie będą pisanki konserwowane. Te z muzeum przecina się na pół, wzmacnia od środka papierem, potem skleja, suszy tydzień-dwa i pisanka staje się długowieczna.

Muzeum Pisanki w Kołomyi, oddział Muzeum Pokucia i Huculszczyzny im. Josafata Kobrynskiego, czynne w godz. 10-18, z wyjątkiem poniedziałków, wstęp 4 hrywny, dzieci- 2, fotografowanie- 20, filmowanie- 30. Podróż Lwów- Kołomyja trwa 3-4 godz. z powodu fatalnej drogi- dalej w kierunku Czarnohory droga jest tylko gorsza;)- dane z początku 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz