sobota, 24 lutego 2018

Noc Walpurgii

Kiedy przybywam do nieznanego kraju, niemal pierwsze kroki kieruję zawsze na cmentarz. niemal- bo nie zawsze jest to technicznie możliwe, jednak nie ma co ukrywać iż dwa miejsca w mieście są w stanie powiedzieć wszystko o mieszkańcach: centrum młodzieżowe i właśnie cmentarz.

W centrum zazwyczaj przebywają młodzi ludzie, młoda krew, współczesna Szwecja, na cmentarzu zaś można znaleźć przeszłość. Nieważne, że nie ma nagrobków sławnych ludzi, olśniewającej architektury, zresztą nawet lepiej- jest duch narodu. Cmentarz powie całą prawdę o mieszkańcach- czy to danej miejscowości, czy całego kraju. Polskie cmentarze pokazują eklektyzm społeczeństwa, zasadę "zastaw się, a postaw się", skłonność do przesady i ułańską fantazję. Na cmentarzu w Linkoping rzuca się w oczy niesłychany wręcz porządek.

Zresztą na cmentarzach w Grebo, Atvidaberg, Rök, czy Valdstenie wygląda tak samo. Porządek, zaplanowany układ architektoniczny, wysypane żwirkiem, czyściutkie alejki, równiótko przystrzyżona trawka. Nawet ptak w locie szuka wyznaczonego miejsca na załatwienie swoich potrzeb...

Bo Szwedzi tacy są .
Uporządkowani, ułożeni, dokładni. Nawet imprezy mają stonowane. Szczerze mówiąc trudno to nazwać imprezą..


Noc Walpurgii

Nasz pobyt w Szwecji rozpoczął się 30 kwietnia. Wiedzieliśmy, że noc z 30 kwietnia na 1 maja w Skandynawii i Niemczech obchodzona jest dość hucznie. Noc Walpurgii- po szwedzku Valborgsmassoafton- wywodzi się z Niemiec, z gór harzu, gdzie chóralnymi śpiewami i paleniem ognisk na wzgórzach usiłowano bronić się przed czarownicami, które w tę noc gromadnie czciły szatana.

Wpisując w wyszukiwarkę słowa "Noc Walpurgii", można się więc spodziewać wyniku. 90% traktuje o sataniźmie, współczesnych organizacjach satanistycznych oraz para- szatańskich festiwalach. Wśród tych linków można jednak znaleźć kilka dość istotnych informacji. Stamtąd dowiedzieliśmy się o chóralnych śpiewach, wykonywanych głównie przez męską cześć populacji studenckiej. Studenci odznaczający się białymi czapkami z lirź, śpiewają piosenki zwiastujące nadejście wiosny i koniec zimy. Takie śpiewy to jedna z najpopularniejszych w Szwecji form rozrywki.

Natomiast zwyczaj palenia ognisk na wzgórzach w tę wyjątkową noc nie jest zjawiskiem rdzennie szwedzkim. Przywędrował z Niemiec wraz z tamtejszymi osadnikami i początkowo znany był tylko w okolicach Sztokholmu, gdyż to właśnie tam mieszkało najwięcej Niemców. Z czasem, wraz z wzorcami ze stolicy, zwyczaj ten przeniósł się do reszty kraju. Nie ukrywajmy jednak, ze trafił na podatny grunt.

Wiadomym jest przecież, że kultura ludowa wielu europejskich narodów nakazywała wręcz rozpalanie ognisk na szczytach w czasie doniosłych świąt. tym sposobem przekazywano sobie wici. Rozpalone ogniska od wzgórza do wzgórza, jednoznacznie dawało sygnał do obrony- wystarczy przypomnieć sobie scenę z trzeciej częsci Władcy Pierścieni.

Niestety kulturę ludową w wieku XXI można określić tylko jednym dramatycznym, przekreślającym wszystko słowem: PRZESZŁOŚĆ. Chociaż byliśmy naprawdę miło zaskoczeni, kiedy w srodku dnia, zwiedzając Linkoping natknęliśmy się na grupę harcerzy, czy też studentów, prezentujących swoje umiejętności wokalno-taneczno-instrumentalne na małym placyku pod katedrą. Publiczność zwabiona dźwiękami trąbki i wesołymi harcami tłoczyła się nawet w DomkyrKoparken, czyli parku katedralnym.



Ogniska nad kanałem

Jeszcze raz dzisiejszego dnia mieliśmy okazję spotkać taką ilość Szwedów w jednym miejscu, bo generalnie Szwedów na ulicach nie widać.

Wiedząc o planowanych ogniskach i imprezach wybraliśmy się na wieczorną przechadzkę wzdłuż kanału. Nad Kinda Kanal rozłożono platformę, na której rozstawiono scenę z mikrofonami, gdzie upiornie przystojny Szwed coś mówił. Co? Pozostanie chyba na zawsze owiane tajemnicą. Tutaj w Szwecji, słuchając Szwedów, szczególnego znaczenia nabiera znanez Pratchetta "uuk" orangutana-bibliotekarza. Szwedzi tak właśnie mówią: "uuk".

Konferansjer "uukał" coś do mikrofonu, a naokoło wielkiego stosu drewna, igliwia i kartonów zbierało się coraz więcej ludzi. Tłum powoli przesuwał się w kierunku sceny, gdyż właśnie pojawiła się lokalna gwiazda w osobie niewysokiego mężczyzny z wyraźnym angielskim akcentem. Zaraz po nim na scenie pojawił się chór damsko- Męski, ubrany w czarne togi i białe berety. Tłum powoli zaczął przesuwać się w stronę sterty gałęzi. Na horyzoncie zaczęły pojawiać się pierwsze ognie. To dzieciaki z  pochodniami nadchodziły od strony miasta.

Ogień został podłożony naraz ze wszystkich stron. Buchnęło nagle pięknym, jasnym płomieniem. Tłum naokoło nie wydawał się zainteresowany ani ogniem, ani chórem na scenie. Ogólnie było mdło. Fakt, że nad kanałem zgrupowali się głównie imigranci, bo trudno uwierzyć, że większość populacji szwedzkiej jest czarna jak smoła.

Młodzi Szwedzi imprezowali w parku, przez który wracaliśmy do domu. Ale i tam było cicho i spokojnie. O chóralnych śpiewach można zapomnieć- chyba że za chóralne śpiewy uznamy krzyk mew nad kanałem...

Linkoping- maj 2006 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz