Kopnięta przez poprzednią (tzn ostatnią) książkę Chmielewskiej, sięgnęłam po klasyk. Jeden z klasyków.
Szajka bez końca - jak zwykle u pani Joanny - ten kto jest porządny,
porządnym zostaje do końca. Ten kto jest Be, zostaje zadźgany -
sprawiedliwość górą:) Przy okazji giną półporządni, no bo jednak muszą:)
Występują: Alicja (mistrzyni roztargnienia), pan Seweryn, któremu
Alicja do pięt nie sięga w roztargnieniu ("można by rzec, że istnieje
jedno ogromne roztargnienie, do którego skromnie przyczepiony jest pan
Seweryn"), Gacia - a konkretnie deska Gaci (jakich gaci?) i silnie
rozczłonkowana i dość specyficzna rodzina - włącznie z synami. Dyskusje
matuni z dziećmi są bezcenne.
Do tego całe tłumy absztyfikantów, niekoniecznie absztyfikantów Joanny
Ch. - choć Przemysław... chyba znowu tu obrobiono tyłek Bożydarowi
?Markowi/ Bartoszowi Bartoszowi:)
Gdyby ktoś się bardzo uparł można tematykę Szajki podciągnąć pod ochronę
zabytków i przemyt dzieł sztuki. Generalnie mienie poniemieckie
zatopione w bagienku na Mazurach. I wszechobecne sztabówki.
Aferę pani Joanna mistrzowsko przenosi na tamtą półkulę- jak to ona,
ciągle gdzieś wyjeżdża, ciągle wraca, a pomiędzy, tam gdzie jest, trup
się ściele gęsto...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz