Skansen Słowińców w Klukach jest swego rodzaju uroczyskiem. Wieś, wbita miedzy przyjeziorne lasy i pola, nie ma żadnych oznak turystycznych. No, może poza rozległym parkingiem i małą budka z hamburgerami. A przecież w sezonie, niemal codziennie przyjeżdżają tu tłumy wczasowiczów, czy to w ramach rodzinnej wycieczki, czy wycieczki fakultatywnej, wykupionej w łebskim biurze podroży.
Tylko dwie kobiety
We wsi Kluki mieszkają jedynie dwie kobiety, które mogą poszczycić się w pełni słowińskim pochodzeniem, p. Elza Reinmannowa i Irena Zajączkowska. Obie panie są już mocno po osiemdziesiątce i w sezonie unikają turystów. Nie mają już siły być eksponatami muzealnymi. Chociaż w Klukach mieszka dziś nieco ponad 100 osób, te dwie panie przeżywają prawdziwe najazdy pseudobadaczy, chcących zdobyć wiedzę o Słowińcach. A przecież niemal wszystkiego można dowiedzieć się w Muzeum Wsi Słowińskiej oraz z publikacji naukowców zajmujących się tą tematyką (specjalizuje się w tym Uniwersytet im Adama Mickiewicza w Poznaniu).
Dziś o Słowińcach mówi się jedynie w czasie przeszłym. Ostatnie Słowinki żyją co prawda jeszcze w Klukach, ale na nich niestety kończy się linia tej grupy etnograficznej. Taka sytuacja trwa od początku XX wieku, od początku germanizacji tych terenów. Ostatnie zgermanizowane wsie to Gardna (1845r) , Charbrów (1871 r) i Główczyce (1886). W świetle tych informacji dziwić może fakt, że nazwa "Słowińcy" pojawiła się dopiero w 1856 roku, za sprawą Aleksandra Hilferdinga.
Jak powstały Kluki?
O powstaniu Kluków opowiada mało romantyczna legenda.
Pewien chłop o nazwisku Grzenałta wędrował po świecie szukając pięknego, ustronnego miejsca na chatę, w której mógłby zamieszkać. Długo wędrował aż doszedł do brzegów Jeziora Łebsko.
Wody, wydmy, lasy, łąki tak go zauroczyły, że tu postanowił założyć gniazdo rodzinne. Na łące blisko rzeczki zbudował checz i osiadł w niej wraz z żoną. To miejsce wszyscy nazywali Grzenałtą. Wody rzeki jednak często wzbierały i podmywały chatkę. Pewnego razu wylały tak mocno że zalały cały dom i Grzenałta został bez dachu nad głową. Nie chciał jednak opuszczać tego pięknego miejsca i nieopodal na wzgórzu wybudował kolejną Checz. Ten dom i całe gospodarstwo nazwano górnym.
Dobytek Grzenałty rósł. Wraz z żoną ciężko pracowali a ich córka pomagała im jak mogła, ale rąk do pracy i tak było za mało. Wzięli więc do pomocy chłopaka o imieniu Kleka. Został z nimi kilka lat i pracował w gospodarstwie. Potem ożenił się z córką Grzenałty. Miał z nią aż siedmiu synów, których wychował na dobrych i pracowitych ludzi.
Najstarszy syn dostał chatę po ojcu, położoną na górze. Drugi zbudował dom na piaszczystej polanie, dlatego też gospodarstwo nazywano piaskowym. Trzeci syn Kleki mieszkał obok dębu w drewnianym domku. Czwarty syn osiedlił sie na mokradłach. Chaty piątego z synów strzegła sięgająca nieba chojna. Gospodarstwo szóstego syna znajdowało się na pustej łące. Najmłodszy syn Kleki zamieszkał w miejscu w którym wiele lat później była karczma.
Tak więc wszyscy chłopi którzy mieszkali niegdyś wśród drzew, łąk i piasków nad południowym brzegiem Jeziora Łebsko nosili nazwisko Kleka. Dlatego osadę nazywano Klekami a później Klukami.
Trzy "podwsie"
Może dlatego, że jest tak mało romantyczna, zawiera w sobie trochę prawdy. Do niedawna zachował się podział administracyjny wsi na trzy "podwsie": Kluki Smołdzińskie, Kluki Żeleskie i Kluki Ciemińskie.
Kluki Smołdzińskie zachowały się do dziś; była to osada hodowlana Otok (Wottock). Kluki Żeleskie po raz pierwszy pojawiły się w dokumentach jako Selendschke Kluki i w tradycji słowińskiej zapisały się jako Zapotok, zaś Kluki Ciemińskie tradycja miejscowa nazywa Ciemińsko. Do tych ostatnich zalicza się także teren nad rzeką Pustynką- Błotnicki.
Słowińcy należeli do ludności kaszubskiej. Do początków XX wieku mówiono tu językiem słowińskim, w efekcie germanizacji tych ziem, język słowiński był coraz mniej używany, aż w końcu naturalna koleją rzeczy, zniknął z użycia. Słowińcy zamieszkiwali ziemie nad jeziorem Gardno i Łebsko, zajmowali się głównie hodowla bydła, rybołówstwem i rolnictwem.
Przed rokiem 1945 na 660 mieszkańców w 154 gospodarstwach, aż w 117 zajmowano się rolnictwem. Dziwić może, że na wieś położoną niemal nad morzem było tylko 32 rybaków posiadających 24 łodzie i 10 żaglówek!!!
Po Drugiej Wojnie Światowej rozpoczęły się wysiedlenia. W wyniku wcześniejszych działań germanizacyjnych wielu mieszkańców wyjechało dobrowolnie (ogromna ilość małżeństw mieszanych). Dzięki pomocy niemieckiego nauczyciela Feliksa Rogaczewskiego (pojawił się we wsi w 1945 roku)ograniczono deportacje, jednak chęć pozostania w Polsce wykazało jedynie 100 osób. Pomimo opieki organizacji społecznych i pomocy dziennikarzy (Feliksa Boldmanna i Lecha Badkowskiego)działania repolonizacyjne nie powiodły się i w latach 70-tych wyjechało zalednie 122 osoby (z czego 57 z rodzin mieszanych).
Muzeum Wsi Słowińskiej
Muzeum Wsi Słowińskiej powstało w 1963 roku z inicjatywy koszalińskich i słupskich muzealników. Dziś składa się z trzech chałup in situ (w pierwotnej lokalizacji)oraz bogatej ekspozycji stałej. Będąc w wielu tego typu placówkach, śmiem twierdzić, że skansen w Klukach jest jednym z niewielu, gdzie można cofnąć się w czasie i przeżywać historię i bogate zwyczaje mieszkańców. Muzeum organizuje wiele imprez folklorystycznych (szczegółowe informacje dostępne są na stronie muzeum- patrz linkownia), jak "czarne wesele", pokazy prac gospodarskich, jak wypiek chleba, smołowanie łodzi czy wianie zboża.
Zainteresowani tematyką kultury słowińskiej, wiele informacji zdobędą w skansenie oraz od lokalnych przewodników. Natomiast tym, którzy chcieliby zgłębiać tą kulturę polecam prace prof. Bożeny Stelmachowskiej (m.in: "Słowińcy i ich kultura", "słowińska wieś- kluki")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz