Bartnictwo wraca do łask
Projekt "Bartnictwo- odrodzenie staropolskiej tradycji" realizuje organizacja WWF, Mazowiecko-Świętokrzyskie Towarzystwo-Ornitologiczno i Lasy Państwowe. Rozpoczął się półtora roku temu, wtedy przyjechali do Polski bartnicy z Baszkirii i uczyli naszych przyrodników dziać barcie.
- Ta umiejętność zaginęła u nas jakieś sto lat temu. Dlatego musimy się jej uczyć od nowa- mówi Jacek Tabor.- Chcemy powrócić do tej tradycji, bo przecież kiedyś w Polsce bartnictwo było bardzo rozpowszechnione- dodaje.
Bartnicy z Uralu nauczyli Polaków jak wybrać odpowiednie drzewo, ja się na nie wspiąć, wykuć barć i wreszcie jak założyć hodowlę. A wszystko trzeba było wykonać za pomocą tradycyjnych narzędzi, takich jak te używane przed stu laty.- W Baszkirii używa się trochę innych narzędzi, zwłaszcza liny są inne, ale bartnicy sobie jakoś poradzili- opowiada Tabor.
W lipcu polscy przyrodnicy zorganizowali ekspedycję na Ukrainę i Białoruś.- Doszły nas słuchy, że są tam jeszcze pozostałości bartnictwa- mówi prezes. I faktycznie odnaleziono osoby, które miały styczność z tradycyjnym bartnictwem.- Co prawda hodowali pszczół w kłodach, a nie w barciach, ale mieli jeszcze stare narzędzia, podobne do tych używanych kiedyś w Polsce- relacjonuje Tabor.
Najbardziej jednak uradowało naszych przyrodników spotkanie z Władysławem Suchowieckim, Polakiem z północnej Ukrainy, który ma jeszcze własną barć.- Sosna, w której hoduje pszczoły ma dwieście lat, a samą barć założono jeszcze w XIX wieku. I od tego czasu jest w rodzinie Suchowieckiego- opowiada Tabor.
Wreszcie w tym tygodniu nadszedł długo oczekiwany dzień, do Polski znów przyjechali goście z Uralu i asystowali przy zbiorze. Po ponad stu latach w spalskich lasach zebrano leśny miód. Miodobranie odbyło się w miejscowości żądłowice. Ale wbrew temu co mogłaby sugerować nazwa, pszczoły były bardzo spokojne.- Najpierw je odymiono, by były lekko otumanione. Później wyciągnięto miód. To był bardzo dobry zbiór, z jednej barci udało się pozyskać cztery kilogramy. Wszyscy, którzy go próbowali, mówili, że to najlepszy miód jaki w życiu jedli. Ma niespotykanie głęboki smak. Taki miód je się zwykle w całości razem z woskiem i pyłkiem- opowiada Tabor.
Bartny miód jest bardzo cenny.- W Moskwie za kilogram płacą 150 euro- twierdzi prezes.
Prace polskich adeptów dobrze ocenił fachowiec z Baszkirii.- Jest bartnikiem od siedmiu pokoleń więc jego opinia jest bardzo ważna. Wskazał nam, co należy jeszcze poprawić. Oczyścił i ocieplił barć- mówi Tabor.
Ale na tym projekt się nie kończy, miód nadal będzie zbierany z barci, a uczestnicy projektu już otrzymują wiele próśb z całej Polski, by podzielili się świeżo nabytymi umiejętnościami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz