czwartek, 13 listopada 2008

Opolszczyzna miała swój Biskupin / In Opole district there was a hillfort like Biskupin

Jest niemal pewne, że na terenie dzisiejszej Opolszczyzny istniało przed niespełna trzema tysiącami lat grodzisko wielkości Biskupina.

[EN] It is almost sure that 3000 years ago in nowadays Opole district there was a hillfort like Biskupin.

Na jego ślad natrafił Franc Zalewski, który wyszedł z córeczką na spacer po Woskowicach Małych, miejscowości tuż przy granicy Opolszczyzny z woj. wielkopolskim. W oko wpadł mu przypadkowo leżący przy drodze kamień. Jak to geolog, obejrzał go ze wszystkich stron dokładnie i ze zdumieniem stwierdził, że to tatrzański granit.- Jak granit z Tatr przywędrował do Woskowic Małych?- zastanowił się, targając bryłę ze sobą. Było to dwa lata temu.

Odtąd szukał dalej. Kamieni przybywało i to z różnymi śladami ludzkiej obróbki. Jeden wypolerowany, inny ze śladami wiercenia, jeszcze dwa ze sobą spojone. Największy waży ok. 50 kg. 

- Skoro komuś się chciało wieźć tyle kilometrów kamienie, to może znaczyć tylko jedno: że było tu jakieś centrum kulturowe- uznał. 

Po konsultacji z kolegami geologami oraz profesorem krakowskiej AGH, u którego kończy właśnie doktorat, oszacował, że kamienie ludzka ręka obrabiała przed prawie trzema tysiącami lat (ok. 900 lat p.n.e.). Zalewski wie, co mówi, bo jest inżynierem, skończył też historię, a obecnie na co dzień bada piramidy - konkretnie bloki, z których są wykonane, oraz ślady ich obróbki.

Swymi domniemaniami zaciekawił jednak przede wszystkim kolegę archeologa z Krakowa, który zajmuje się tym okresem dziejów. Zaczęli razem szukać.

Tu znajdowano już skarby 

Ale nawet od najstarszych mieszkańców wsi niewiele się dowiedzieli, bo to ludność napływowa, nieznająca tak dobrze historii tych ziem. Zaczęli więc szperać w archiwum we Wrocławiu. I okazało się, że przed wojną ludzie wyKopali w tym miejscu trzy skarby.- Naszyjniki z brązu, naramienniki, wiadra etruskie, tzw. cysty- opowiada archeolog Radosław Czerniak.- Z przedwojennych zapisków wynika, że znaleźli coś na kształt wazy, wysypali jej zawartość i wzięli ją do domu, by służyła za doniczkę. Na szczęście temu, co wysypali, przyjrzał się miejscowy nauczyciel historii, dzięki czemu cenną biżuterię w ogóle odkryto. Niestety, kiedy Niemcy się wycofywali z Wrocławia (bo było to w tamtejszym muzeum), zabrali wszystko- dorzuca Zalewski.

Okazuje się, że takie skarby datowano na 600 lat p.n.e., pochodzą z okresu wczesnego brązu, zwanego fachowo halsztat C.- Takie skupiska skarbów występowały tylko przy grodziskach, i to sporych takich, jak np. w Biskupinie- mówią obaj poszukiwacze.

Przyglądali się wielokrotnie terenowi i przekonują, że nawet z jego ułożenia wynika, gdzie mogło być wejście do grodziska.

Okazało się ponadto, że już raz- w 1997 roku- naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego przymierzali się do poszukiwań prastarej budowli.- Ale zakończyli na badaniach powierzchniowych, bo nic nie znaleźli. Tyle że pomylili Woskowice Małe z Woskowicami Górnymi- opowiadają poszukiwacze.

Przekonują, że szybko trzeba do poszukiwań powrócić, bo sprzęt rolniczy czy czerpanie w tym miejscu piasku (a i wysypywanie śmieci) znaleziska uszkadzają.- Na jednym z okazałych kamieni już były cztery ślady pługa. Ludzie nieświadomi zbierają cenne kamienie i układają na skalniakach, a wybierając piasek, znajdują części ceramiki i je wyrzucają. Więc im szybciej przystąpimy do wyKopalisk, tym lepiej- zaznacza Zalewski.

Uważa, że w miejscu znalezienia pooranego kamienia trzeba ustawić jedno ze stanowisk archeologicznych, bo ewidentnie jest on oderwaną częścią większej budowli. 

Szukają pieniędzy, by szukać grodu 

Franc i Radek uzyskali już pozytywne opinie od opolskiego i kaliskiego konserwatora zabytków (jako że teren leży na styku ich rejonów działania). Uniwersytet Jagielloński zapewnił opiekę naukową, którą  pokieruje prof. Jan Chochorowski. Prace wyKopaliskowe będzie prowadzić firma Czerniaka In Stu (łac. "na miejscu"), jak archeolodzy określają wyKopalisko znalezione w miejscu, w którym zostało pozostawione.

Wystąpili o dofinansowanie prac rozpoznawczych do opolskiego wojewody, przekonując go, że przecież dzięki odkryćiu będzie głośno o regionie.- Będź wystawy, naukowe prelekcje o tym, co zostanie odkryte. To się naprawdę opłaci- wyliczają Zalewski i Czerniak, dodając, że wszystko, co zostanie znalezione, trafi do opolskiego muzeum.

- Wystartowaliśmy też w konkursie Ministerstwa Kultury, które ma pieniądze na ochronę zabytków archeologicznych. Ubiegamy się o 50 tys. zł. Konkurs ma się rozstrzygnąć w ciągu dwóch miesięcy. Kiedy tylko będą pieniądze, zaczniemy badać teren- zapewniają obaj poszukiwacze.

Muszą wykonać zdjęcia lotnicze terenu (cztery razy w różnych sezonach), następnie czekają ich badania geologiczne i geofizyczne (magnetyzm itp.), które dadzą odpowiedź, co jest pod ziemią.

- Jak tylko potwierdzą się nasze przypuszczenia, to wbijamy łopaty- zapowiadają.

Autor: Joanna Pszoń / Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz